piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 6 "To się nazywa miłość"

Szliśmy do baru w ciszy, Nataniel o czymś myślał, a ja się mu przyglądałam, na prawdę się w nim zakochałam, ale boje się mu wyznać uczucia po tym co powiedział Melani, boje się, że tak samo mi powie, a ja nie chce być przez niego odrzucona więc wole moje uczucia wobec niego trzymać w sobie i się nimi z nikim nie dzielić no dobra oprócz Rozalii i Chrisa. Doszliśmy pod bar i stanęliśmy naprzeciwko siebie.
-To na razie Nataniel. – zrobiłam się trochę różowa na policzkach.
-Do zobaczenia jutro. –nawet nie wiedziałam kiedy Nat mnie przytulił.
Staliśmy tak przez chwile ja zrobiłam się czerwona na twarzy i odwzajemniłam uścisk, cieszyłam się, że mogę być tak blisko niego, nagle ktoś nam przerwał tą piękną chwile.
-Dobra koniec gołąbeczki tych czułości. –stał lekko zdenerwowany Kastiel. –Beili Chris na ciebie czeka. –oparł się o ścianę i odpalił papierosa.
-Dobra zaraz idę nigdzie się nie pali. –oderwałam się od Nata. –Chris mój kuzyn zadaje się z Kastielem, dla tego on tu jest i mnie wołał. –wytłumaczyłam to Natanielowi, bo widziałam po jego minie, że nie wie o co chodzi.
-Spoko do zobaczenia. –uśmiechną się i odszedł.
-Wiesz co Kastiel ty wszystko umiesz zepsuć. –obrażona weszłam do środka.
-Co się stało, że jesteś taka zła? –spytał Chris gdy przeszłam przez ladę.
-Przez tego debila. –wskazałam na siadającego Kastiela.
-Kastiel co zrobiłeś, że jest taka zdenerwowana? –spytał Chris.
-Obściskiwała się przed barem z Natanielem i im przerwałem. –zaczął mieszać mała parasolką w swoim drinku.
-To prawda? –spojrzał na mnie ze zdziwieniem Chris.
-Nie, my tylko się przytuliliśmy, a nie obściskiwaliśmy się więc widzę Kastiel, że mylisz pojęcia. –wykurzona skierowałam się na zaplecze.
Odłożyłam plecak przebrałam się i wyszłam.
-Nie denerwuj się przecież wiesz jaki jest Kastiel? –uśmiechną się do mnie Lysander.
-Wiem, wiem. –odwzajemniłam uśmiech.
-On po prostu jest o ciebie zazdrosny. –upił łyk drinka.
-Ale ja już mu mówiłam, że nie jest w moim typie. –oparłam łokcie o blat.
-Możesz mu to mówić setki razy i nic ci to nie da jest zbyt uparty. –spojrzał na mnie.
-Zauważyłam. –odparłam arogancko.
Po kilku minutach przyszedł Kastiel, a mojego Kuzyna jak nie było tak niema. Obsługiwałam klientów, a Kastiel cały czas się na mnie gapił jak zawsze już mi to tak nie przeszkadzało, przyzwyczaiłam się. Zaczęło się robić bardzo późno i zaczęło się zmniejszać liczba ludzi. Zaczęłam sobie uświadamiać, że postąpiłam w sytuacji z Kastielem tak jak Nataniel z Melania on ją odrzucił, a ja Kastiela. Postanowiłam że jak nadal będzie próbował mnie poderwać to już mu nie powiem, że nie jest w moim typie, po prostu oleje to co do mnie będzie mówił. Po kilku minutach zjawił się Christopher.
-Beili idź się przebierz weź rzeczy i wróć tu z powrotem. –staną na moim miejscu za barem.
Poszłam grzecznie i zrobiłam to co kazał.
-Już jestem i co dalej? –co on chciał.
-Idziesz do domu Kastiel cię odprowadzi, bo mnie dziś i jutro w domu nie będzie przyjdę dopiero pojutrze. –przeszłam w tej samej chwili przez ladę.
-A gdzie będziesz??- chciałam wiedzieć gdzie będzie mieszkał przez te kilka dni.
-Będę u Jasmin jutro do ciebie na noc przyjdzie Rozalia. –mrugną do mnie oczkiem.
-Spoko. –kierowałam się do drzwi, a Kastiel za mną.
Szliśmy w ciszy tak kilka minut, a mi nie wiadomo czemu słabo się robiło. Zatrzymałam się w jednej chwili i złapałam się za głowę i czułam jak spadam, ale ktoś mnie złapał, to był Kastiel.
-Dziękuje. –uśmiechnęłam się do niego.
-Masz gorączkę. –powiedział trzymając mnie za czoło.
Nagle wziął mnie na ręce i niósł całą drogę do domu, a ja się patrzałam na niego ze zdziwieniem.
Podeszliśmy pod mój dom i Kastiel spojrzał mi się w oczy przeszło przeze mnie dziwne uczucie.
-Gdzie masz klucze? –zapytał się nadal patrząc w moje oczy.
-W prawej kieszeni spodni, ale sama je wyciągnę. –zrobiłam się lekko różowa.
-Nie. –położył nogę na murek.
Moje biodra umieścił na swojej nodze i zaczął mnie macać po kieszeni.
-Kastiel możesz mnie nie macać, sama bym wyciągnęła te klucze bez twojej pomocy. –byłam trochę poirytowana.
-Tak samo jakbyś sama doszła do domu bez mojej pomocy, weź nie rób ze mnie debila, przecież ty ledwo stoisz. –wyciągną klucze i otworzył dom.
Nie odezwałam się ani słowem, bo po nie kąt miał racje. Nogą zatrzasną drzwi i wniósł mnie do góry i delikatnie położył na łóżko. Kierował się w stronę drzwi.
-Zostawisz mnie teraz samą?? –nie wiem dlaczego, ale chciałam żeby został.
-A chcesz żebym został? –spojrzał na mnie z tym swoim perfidnym uśmieszkiem.
-Tak. –lekko się zarumieniłam.
-Dobrze zaraz przyjdę. –wyszedł zadowolony z pokoju.
A ja wtuliłam się w poduszkę i nie wiem kiedy zatraciłam się w krainie snów.
***
Rano się obudziła, a koło mnie leżał Kastiel chciałam go zepchną, ale sobie przypomniałam, że miałam być dla niego miła. Więc wstałam podeszłam do szafy po ubrania i kierowałam się do łazienki by wziąć prysznic i się ubrać. Po pół godziny wyszłam z łazienki, a Kastiel siedział na łóżku.
-Gdzie się wybierasz? –zapytał nie patrząc nawet na mnie.
-Do szkoły? –byłam poirytowana.
-Ty się nigdzie nie wybierasz dziś sobie robisz wolne. –wstał i skierował się do drzwi by wyjść.
-A ty co moja matka, że będziesz mi mówił co ja mam robić? –zdenerwował mnie.
-Nie, ale Chris kazała mi ciebie pilnować więc pilnuje, ja wychodzę wpadnę wieczorem z Rozalią. –wyszedł i mnie zostawił.
Chwile posiedziałam na łóżku, potem się położyłam po godzinie leżenia postanowiłam wstać i zdecydowałam sobie zrobić coś do jedzenia. Wzięłam komórkę w razie czego. Zeszłam na dół wyciągnęłam z lodówki sałatę, maso, ser, szynkę i zaczęłam robić sobie kanapkę.
Zaczęłam ją jeść i dostałam SMS od Rozalii.
R: Gdzie ty jesteś? Coś ci się stało?
J: Nic mi nie jest, po prostu źle się czułam wczoraj i postanowiłam nie iść do szkoły, a coś się dzieje?
R: I to dużo, Nataniel się zamartwia, a Mela ma nadzieje, że nie żyjesz.
J: Naprawdę Nataniel się o mnie martwi? Ty mówisz serio że Melania tak mówi?
 R: Z Natanielem mówię prawdę bo się mnie już o ciebie pytał, a z Melą to ja tak myślę bo jest dziś w pełni szczęśliwa i znowu się łasi do Nataniela.
J: To zrób wszystko żeby przestała się do niego kleić i żeby się od niego odczepiła.
R: Hehe…spoko da się załatwić na razie bo lekcja się zaczyna.
J: Spoko na razie.
Usiadłam na krześle w kuchni i kończyłam moja kanapkę. Siedziałam zadowolona bo chyba Natanielowi na mnie zależy, ale to mi się tak pewnie wydaje, martwi się o mnie tak po przyjacielsku i to tylko po przyjacielsku. Westchnęłam i poszłam do góry by położyć się na moje łóżko. Czas się wlekł i wlekł strasznie mi się nudziło. Po czterech godzinach nudy ktoś zadzwonił do drzwi, a ja zeszłam w dresowych brązowych spodniach i te spodnie były w komplecie z takiego samego koloru bluzą i pod ta bluzą miałam białą koszulkę. Otworzyłam drzwi a przed moimi oczami ukazał się wysoki blondyn w którym się zakochałam.
-Cześć Beili, mogę wejść? –byłam zaskoczona jego wizytą.
-Tak, tak a skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? – byłam zaskoczona.
-Pamiętasz jak się kiedyś spotkaliśmy w sklepie i jak cię z tego sklepu odprowadzałem pod dom. –tak teraz mi się przypomniało.
-Faktycznie, zapomniałam, a co cię tu sprowadza? –uśmiechnęłam się.
-Eee…no bo się dowiedziałem, że źle się czujesz i…i się…no…martwiłem. –zrobił się czerwony.
-To miło z twojej strony. –uśmiechnęłam się różowawa na twarzy. –Może chcesz coś do picia? –prowadziłam go do kuchni.
-Możesz zrobić jeśli ci to nie sprawi problemu. –uśmiechną się uroczo.
-Spoko, a działo się coś ciekawego w szkole? –byłam ciekawa.
-Nie wiem dla czego, ale Melania mi się poskarżyła, że Rozalia zrobiła się dla niej nie mila.
-Naprawdę? –dzięki ci Rozalio.
-A żeby tylko tyle po tym jak tak mi powiedziała to co przerwę do mnie przychodziła Rozalia i mnie się różne rzeczy wypytywała, które jej nie dotyczą, a Melania chciała mi coś powiedzieć, a nie mogła bo byłem zajęty rozmawianiem z Rozalią o…eee…o…niczym ważnym. –zarumienił się.
-A co to było takie nie ważne, a jak takie nie ważne to możesz mi powiedzieć. –dzięki ci Rozalio, nie wiem jak jej mam się odpłacić.
-Eee…no…mówiłem to nie jest ważne. –zrobił się czerwony.
-Dobrze skoro nie chcesz mi powiedzieć i czy odpowiadałeś na jej pytania? –usiadłam koło niego z dwoma kubkami herbaty.
-Na nie które tak. –upił łyk herbaty.
-Spoko. –uśmiechnęłam się do niego.
Posiedzieliśmy tak jeszcze trochę i Nataniel powiedział, że musi już iść.
Podeszliśmy do drzwi, a on mnie znowu przytulił wcale nie zaprzeczałam temu, po krótkiej chwili mnie puścił i wyszedł. Weszłam do kuchni położyłam oby dwa kubki w zmywarce. Szlam na górę do siebie, gdy znowu ktoś zadzwonił do drzwi. Gdy otworzyłam do środka wepchała się Rozalia, a za nią Kastiel.
-Cześć Beili mam nadzieje, że się już dobrze czujesz? –Rozalia przytuliła mnie.
-Tak dobrze i dziękuje ci. –uścisnęłam ją też.
-Nie ma za co i wiesz pachniesz męskimi perfumami, czy przypadkiem Nataniel cię odwiedził? –szepnęłam i to do ucha by Kastiel nie usłyszał.
-Tak, tak i porozmawiamy o tym później. –puściłam ja.
-Dobra przecież mamy cała noc, bo jutro sobota i możemy spać popołudniu. –puściła mi oczko.
-Eh…te wasze sprawy trudno was zrozumieć. –prychną Kastiel.
-I o to chodzi byś nie rozumiał. –uśmiechnęłam się do niego.
-Dobra ja już idę na razie dziewczyny. –otworzył drzwi.
-To na razie. –powiedziałyśmy równocześnie z Rozalią.
Zaciągnęłyśmy we dwie na górę torbę Rozalii która była beżowa i miała gdzie nie gdzie cekinki. Ona poszła się przebrać do łazienki, a ja na nią zniecierpliwiona czekałam, chciałam wiedzieć wszystko co Nataniel jej mówił. Ona wyszła w koszuli nocnej która była fioletowa i miała czarne koronki gdzie nie gdzie, jest śliczna.
-Dobra siadaj i opowiadaj o czym z nim rozmawiałaś. –poklepałam na miejsce przed sobą.
-Nie, najpierw ty opowiadaj. –usiadła.
-Ale ja nie mam co opowiadać. –wzruszyłam ramionami.
-Nie mów że nie, męskimi perfumami było od ciebie czuć intensywnie więc coś musiało się wydarzyć. –chytrze się uśmiechnęła.
-No na serio nic tylko mnie przytulił jak wychodziła i to dlatego tak ode mnie pachnie jego perfumami. –zawstydziłam się trochę.
-No to się działo, od kiedy jesteście w bliższym kontakcie? –naprawdę musze jej to wszystko mówić?
-No od wczoraj, jak odprowadził mnie do baru to pierwszy raz mnie w tedy przytulił, teraz ty mów co tobie powiedział. –zarumieniona czekałam na jej opowiadanie.
-A w ogóle skąd wiesz, że z nim rozmawiałam. –spojrzała się intrygująco.
-No bo mówił jak był, że zadawałaś mu pytania które ciebie nie dotyczyły. –pokazałam jej język.
-A skąd wiesz, że on w ogóle mi odpowiedział na te pytania. –na dal się tak na mnie patrzała.
-No bo się go pytałam czy ci odpowiadał i powiedział, że na niektóre tak, więc słucham co on ci mówił. –niech już mówi bo zaraz umrę z ciekawości.

O tym czego dowiedziała się Rozalia w następnym rozdziale, więc będziecie musieli być cierpliwi, bo po niedzieli czekają mnie katusze w szkole T.T
Tak więc nawet, nawet mi się podoba ten rozdział ;*
Następny dodam za tydzień no postaram się wcześniej, ale nic nie obiecuje ;3
Do następnego <3


wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 5 "Groźna rywalka"

Rano gdy mnie obudził budzik, nie zwlekając szybko wstałam i skierowałam się do łazienki, bo chciałam być znowu wcześniej w szkole, by znowu posiedzieć u Nata. Weszłam do mojej łazienki wykonałam czynności pielęgnacyjne i po 30 minutach z niej wyszłam. Wyszłam z pokoju i schodziłam po schodach na dół by wziąć śniadanie do szkoły.
-Cześć Chris. –weszłam do kuchni.
-Cześć co tak wcześnie? –stał i robił kanapki.
-A tak po prostu. –uśmiechnęłam się i schowałam drugie śniadanie do torebki.
-A ty nie jesz śniadania? –stał zadziwiony gdy zaczynałam ubierać buty.
-Nie, nie mam czasu, pa. –otworzyłam drzwi i wyszłam z domu.
 Szłam chodnikiem, wokół było można usłyszeć śpiew ptaków, ładna pogoda zapowiadała się na dzisiejszy dzień. Po kilku minutach doszłam do szkoły, od razu skierowałam się do wejścia. W środku szłam prosto do drzwi na których było napisane „Pokój gospodarza”, lecz gdy chciałam wejść usłyszałam krzyki za tych drzwi tak choćby ktoś się kłócił. Postanowiłam bez wahania wejść i zobaczyć co się dzieje. Gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się Nathaniel i Melania, po niej jest widać, że jest nieźle wkurzona, a on poirytowany, pewnie jej zachowaniem.
-Przepraszam pewnie przeszkadzam. –chciałam wyjść.
-Nie Beili, nie przeszkadzasz, wejdź Melania i tak już wychodziła. –dziewczyna spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem i poszła naburmuszona.
 -Jak chcesz pobyć sam to wyjdę. –nie wiedziałam co zrobić.
-Nie, zostań. –uśmiechną się lekko.
-Dobrze, ale chce żebyś mi wytłumaczył o co poszło. –usiadłam na małej niebieskiej kanapie która się tam znajdywała.
-No dokładnie poszło o ciebie. –usiadł koło mnie.
-Jak o mnie? –o co chodzi?
-No bo przyszła i do mnie, że musimy porozmawiać, więc ja jej powiedziałem żeby mówiła. Więc zaczęła, że mam więcej z tobą nie rozmawiać, nie spotykać itp. Bo mnie za złą drogę wprowadzisz, jak to mówiła nie mogłem w to uwierzyć, wiec jej powiedziałem, że ma tak nie mówić bo to nie prawda, bo odkąd ciebie zobaczyła to zaczęła się dziwnie zachowywać. To zaczęła mówić, że ty mnie odciągasz od moich obowiązków i tak dalej, a ja jej, że robisz tu to co ona i żeby tak nie mówiła bo ja tak dalej pójdzie będzie miała zakaz przychodzenia do tego pomieszczenia, w tym czasie ty weszłaś. –gdy to mówił był bardzo poirytowany.
-Naprawdę? –spojrzałam na niego zaskoczona.
-Tak, ale pomińmy to, cos chciałaś ode mnie? –no nareszcie się uśmiechną.
-Nic nie chciałam tylko tak przyszłam, ale w sumie chciałam się ciebie coś zapytać? –zrobiła się delikatnie różowa.
-Tak, o co? –siedział ciekawy.
-Czy dziś przypadkiem też nie potrzebujesz pomocy? –zrobiłam się czerwona.
-Nie dziś nie, wszystko wczoraj zrobiliśmy, ale jak chcesz to możesz tu zostać ze mną, po lekcjach tez możesz przyjść, jak by mnie nie było to wejdź i poczekaj bo pewnie będę u dyrektorki. –uśmiechną się promiennie.
-Naprawdę dzięki. –odwzajemniłam uśmiech.
-Wybacz, że ciebie tak pytam ale, czy ty przypadkiem od razu po lekcjach nie miałaś iść do baru? –zakłopotał się delikatnie.
-Nie muszę, wczoraj o tym z nim rozmawiałam. –uśmiechnęłam się.
-To dobrze, bo myślałem, że będziesz mieć kłopoty. –było widać, że wyraźnie mu ulżyło.
-Nie, nie musisz się tak martwić. –wstałam z kanapy. –to do zobaczenia po lekcjach. - pomachałam mu i wyszłam.
Szlam w stronę sali w której miałam mieć lekcje. Gdy do niej doszłam, spokojnym krokiem do niej weszłam i Rozalia do mnie przybiegła.
-Chodź! - złapał mnie za rękę i zaczęła mnie ciągnąć w kierunku dwóch dziewczyn z którymi przed chwilą stała. –Dziewczyny to jest Beili. –przedstawiła mnie im bez największego namysłu.
-Hej jestem Violetta. –uśmiechnęła się nieśmiało do mnie fioletowo włosa.
-A ja Iris. –zwróciła się do mnie pewnie rudowłosa.
-Miło mi. –uśmiechnęła się do nich przyjaźnie.
-Dobra koniec ty zapoznawani, widzę, że zaczynasz się nie źle dogadywać z Nathanielem. –przerwała nam Rozalia.
-A skąd to wiesz? –śledzi mnie czy jak?
-Wiem stąd, że kilka minut temu Melania wparowała do klasy wkurzona na maksa. –skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
-To jeszcze nic nie znaczy. –oparłam się o ławkę.
-Właśnie że znaczy, bo jak ktoś lepiej się dogadywał z Nathaniela, albo więcej czasu od niej z nim spędzał to właśnie taka się robiła. –odparła Iris.
-Mówiłam ci żebyś na nią uważała. –patrzała się na mnie Rozalia.
-Wiem, wiem ale ona niech sobie myśli co chce nie obchodzi mnie to, będę z Nathanielem spędzała tyle czasu ile będzie mi się podobało i nic jej do tego. –powiedziałam to pewna siebie.
W tej samej chwili wszedł do klasy nauczyciel, a Iris wyszła bo miała gdzie indziej lekcje, bo jest od nas starsza o rok. Po 10 minutach lekcji wszedł do klasy spóźniony Kastiel, nauczyciel tylko pokiwał głowa i kazał mu usiąść i pech chciał, że tylko za mną i za Rozalią była wolna ławka. Przez pół lekcji mnie zaczepiał w końcu nauczyciel mu zwrócił uwagę, to na chwile przestał, ale po 15 minutach nadal mnie zaczepiał, więc zaczęłam się rozglądać po klasie i napotkałam wkurzony wzrok blondynki o imieniu Amber, gdyby mogła to by mnie teraz zabiła za to, że to mnie Kas zaczepia, a nie ją. Nagle nastąpił dzwonek i wyszłam w pośpiechu z klasy by nie napotkać blondynki, bo nie miałam ochoty by się z nią kłócić. Reszta lekcji mijała mi spokojnie bo buntownik wybrał się na wagary. Po ostatniej lekcji szłam zadowolona do pokoju gospodarza, że przez wszystkie przerwy nie spotkałam Melani. Gdy weszłam do środka na kanapie siedziała Melania, jak mnie zauważyła wstała i do mnie podeszła.
-Wyjdź stąd. –powiedziała spokojnie, wskazując palcem drzwi.
-Nigdzie nie idę, Nathaniel powiedział, że mogę po lekcjach tu przyjść i jakby go nie było to mam zaczekać. –popatrzyłam się w jej oczy.
-On po prostu jest dla ciebie miły, a tak naprawdę nie chce byś tu przychodziła. –lekko się uśmiechnęła.
-Coś ci się pomyliło! –co ona wygaduje.
-Nie musisz mi wierzyć, ale ja Nathaniela znam od dawna i wiem jaki jest. –zaczęła drwić ze mnie.
-Ty na prawdę jesteś psychiczna, wymyślasz takie durne bajeczki i myślisz, że ja w to uwierzę, tak naprawdę to ciebie Nathaniel ma dosyć, a nie mnie. –powiedziałam jej jaka jest prawda.
-Co to przez ciebie ma mnie dosyć, bo mówię mu prawdę, a on mi nie wierzy. –lekko ją wykurzyłam.
-Prawdę? Śmieszna jesteś, ty tylko kłamiesz żadnej prawdy mu nie mówisz. –co za bzdury ona mi wygaduje.
-Śmiesz twierdzić, że ja kłamie?! –podniosła rękę.
Ona mnie popchnęła, a ja walnęłam głową o stół i w oddali usłyszałam tylko głos Nathaniela.
*Nathaniel*
-Melania odbiło ci, mogło jej się coś stać. –ukucnąłem przed Beili.
-Ale ja…ale ja…a czemu się tak o nią martwisz, przecież się tylko uderzyła. –na początku się zmartwiła, ale potem stanęła pewnie.
-No właśnie i straciła przytomność, mogło je się coś stać. –podniosłem lekko jej ciało i przeniosłem na kanapę.
-Czemu się tak o nią martwisz, przecież nigdy o nikogo tak się nie martwiłeś. –wkurzyła się, ale nawet nie wiem czemu.
-Bo jest dla mnie ważna, a w ogóle co cię to obchodzi, wyjdź stąd, nie chce cię widzieć. –zdenerwowała mnie.
Po tych słowach wyszła bez słowa, a ja usiadłem koło Beili, położyłem jej głowę na moich kolanach i czekałem aż się obudzi.
 *Beili*
Zaczęłam odzyskiwać przytomność i poczułam, że ktoś głaszczę mnie po głowie, więc lekko uniosłam powieki i zobaczyłam przyjemną twarz blondyna.
-Obudziłaś się już. –nie przestawał mnie głaskać po głowie.
-Tak tylko głowa mnie strasznie boli przez to uderzenie. –uśmiechnęłam się delikatnie do niego, ale nie podnosiłam głowy z jego kolan.
-Ważne, że ci nic nie jest. –uśmiechną się ciepło. –A i jeszcze chciałem cię przeprosić. –posmutniał.
-Ale za co przeprosić? - uniosłam się i usiadłam koło niego.
-Za Melanie, nie wiem co w nią wstąpiło, nigdy się tak nie zachowywała. –spojrzał na mnie smutnymi oczami.
-Wiesz może jest zazdrosna. –spojrzałam na niego tajemniczo.
-Zazdrosna? Przecież jej powiedziałem, że nie jest w moim typie. –schował twarz w rękach.
-Powiedziałeś jej tak? –co!?
-Tak, bo kiedyś zapytała się mnie czy bym z nią nie chodził, a ja jej odmówiłem i jej powiedziałem, że nie jest w moim typie i jak do tej pory całkiem normalnie się zachowywała. –uśmiechną się.
-Jak całkiem normalnie?–nie wiedziałam o co chodzi.
-Kiedyś też miała taki napad złości, ale to było chwilowe i to aż takich drastycznych efektów nie miało jak teraz. –patrzył tempo w ziemie.
-Chciała bym coś jeszcze wiedzieć? –nie wiedziałam jak to zacząć.
-A co byś jeszcze chciała wiedzieć? –po patrzał się na mnie zaciekawiony.
-Jak dziewczyna jest w twoim typie? –zrobiłam się czerwona.
-W moim… -on też zrobił się czerwony. –No jest tak pewna, ale nie chce teraz o tym mówić. –nie wiedział co zrobić był tak zakłopotany.
-Dobrze nie będę cię zmuszać byś mówił. –uśmiechnęła się.
-Miło że mnie rozumiesz. –odwzajemnił uśmiech.
-A właśnie miałam się pytać ile byłam nie przytomna? –mam nadzieje, że nie za długo.
-Z jakieś 45 minut, może trochę więcej. –uśmiechną się delikatnie.
-To ja będę się już zbierać, bo za nim dojdę do tego baru to trochę minie. –wstałam z kanapy.
-Czekaj wyjdę z tobą. –uśmiechną się.
Zabrał swoje rzeczy, wyszliśmy z pomieszczenia a on zamkną je na klucz i oboje wyszliśmy z terenu szkoły. Ta szkoła jest dla mnie jakaś pechowa pod koniec lekcji zawsze zostaje pozbawiona przytomności, Boże ale ze mnie kaleka.

Dziś znalazłam czas by dodać, rozdział który wyszedł mi średnio moim zdaniem ;P
Więc kolejny dodam w piątek
J
Zapraszam do komentowania <3


czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 4 "Prawdziwa miłość czy tylko zauroczenie"

Skończyliśmy już sortować te dokumenty i zwróciłam się do Nathaniela.
-Ja już będę szła. -uśmiechnęłam się do niego.
-Czekaj ja też już wychodzę, odprowadzę cię przy okazji. -lekko się zarumienił.
-Tylko wiesz ja do domu nie idę. –nie wiedziałam jak mu to powiedzieć.
-A gdzie jeśli mogę wiedzieć? -czekał na moją odpowiedź.
-Wiesz ja mieszkam z kuzynem i ja mu w pracy pomaga. –opuściłam głowę.
-Nic nie szkodzi mogę cię tam odprowadzić jeśli chcesz, a gdzie dokładnie twój kuzyn pracuje? –był ciekawy.
-W barze, będzie mi miło jak mnie odprowadzisz. –lekko się uśmiechnęłam.
-Dobrze to chodź. –otworzył mi drzwi, bym wyszła jako pierwsza.
Wyszliśmy z terenu szkoły, przez drogę Nathaniel mnie się wszystkiego pytał i poszliśmy okrężną drogą, Chris zadowolony nie będzie, ale jakoś to powinien zrozumieć. Nat potem zaczął się pytać czemu z rodzicami nie mieszkam, a ja stanęłam.
-To długa historia może kiedyś ci powiem. –uniosłam głowę i się lekko do niego uśmiechnęłam.
-Dobrze, o której miałaś być w barze, bo ta rozmowa trochę nam ze trwała. –popatrzał na zegarek.
-Jakieś półtorej godziny temu. –też spojrzałam na zegarek.
-Przecież aż tyle nie rozmawialiśmy? –był zszokowany.
-Nie, rozmawialiśmy półgodziny, a godzinę sortowaliśmy dokumenty. – lekko się uśmiechnęłam.
-Czemu nie powiedziałaś, że nie możesz zostać gdybym wiedział to bym się nie pytał. –stał trochę zasmucony.
-Nie martw się wytłumaczę mu te powiedzmy małe spóźnienie. –położyłam ręce mu na ramionach by podniósł wzrok.
-Na pewno żebyś potem nie miała problemów przez mnie? –spojrzał na mnie kontem oka.
-Na pewno i o pomoc możesz mnie zawsze pytać bo zawsze znajdę czas. –zarumieniłam się delikatnie.
-Dobrze chodź już. –złapał mnie za rękę tak chodź byśmy byli parą.
Przez kolejne pół drogi śmialiśmy się i żartowaliśmy, a on nadal mnie trzymał za rękę nie przeszkadzało mi to. W końcu stanęliśmy przed wejściem do baru i się z nim pożegnałam puścił moją rękę. Weszłam do baru ludzi było nawet sporo, podeszłam do lady i oczywiście zobaczyłam czerwone włosy, a koło niego siedział białowłosy którego pierwszy raz na oczy widziałam.
-Cześć Chris sorry za spóźnienie, ale coś mi wypadło. –weszłam na ladę i przeskoczyłam na drugą stronę.
-Pogadamy o tym potem, a teraz idź się przebrać. –zadowolony nie był, ale wściekły też nie.
Poszłam się przebrać i wróciłam.
-Chris ja wiem czemu się spóźniła. –Kastiel się uśmiechną tym swoim głupkowatym uśmieszkiem.
-Czemu? –patrzył zszokowany na niego i na mnie, a ja zajęłam się klientem.
-Pewnie u tego blondaska siedziała. –upił łyk drinka.
-Ej nie nazywaj go tak, a jak siedziałam to co, będę sobie robiła co chciała, a tobie nic do tego. –stałam wkurzona.
-Kto to? –zwrócił się do mnie Chris.
-To ten gospodarz szkoły co ci o nim wspomniałam. –spojrzałam na niego kontem oka.
-Spoko, a wy się jeszcze nie znacie, Beili to jest Lysander, Lysander to jest Beili. –spojrzałam na białowłosego który siedział obok Kastiela.
-Hej miło mi, dużo o tobie mówili. –uśmiechnęłam się do niego podając mu rękę.
-Mi też. –uśmiechną się i pocałował mnie w rękę. Zaszokował mnie jak ktoś kto koleguje się z czerwonowłosym może być taki miły i potrafi zachować się jak gentelman. –A kto dokładnie o mnie mówił? –spojrzał mi w oczy.
-Ten wybryk natury co koło ciebie siedzi i mój kuzyn. –Lysander lekko się uśmiechną, a Chris zaczął się śmiać, a czerwonowłosy jak to on zrobił kwaśną minę i spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem.
Ja się do niego uśmiechnęłam zadziornie.
-Wiesz co Chris widać, że to twoja kuzynka. –uśmiechną się Kastiel.
-Wiem szybko się uczy. –nie wiedziałam o co im chodzi, ale prawdę mówiąc nie obchodziło mnie to.
 Zaczęła się zajmować klientami, potem miałam krótka przerwę i Kastiel to wykorzystał.
-Czy mógł bym od ciebie dostać znowu drinka? –mrugną do mnie oczkiem.
-Dobrze ale jakiego? –chciałam żeby dał mi spokój.
-Tego co ostatnio mi zrobiłaś, wyjątkowo przypadł mi do gustu. –zaczął bazgrać coś na stole swoim palcem.
-Dobrze. –zawróciłam oczami i zaczęłam robić mu tego drinka.
On oparł łokcie o blat i przyglądał mi się.
-Proszę. –położyłam mu drinka.
-Dziękuje. –lekko się uśmiechną.
-Lysander tobie tez zrobić? –zapytałam z grzeczności.
-Jeśli chcesz to możesz zrobić. –uśmiechną się do mnie tajemniczo.
-A jakiego chcesz? –wzięłam duży kielich by przygotować napój.
-Takiego samego jak ma Kastiel. –pokazał kciukiem na czerwnowłosego.
Zrobiłam mu takiego samego i postawiłam przed nim.
-Lysander powiedz mi jak ty z nim wytrzymujesz? –byłam ciekawa jak taki miły człowiek może wytrzymywać z taki gburem.
-Po prostu jestem bardziej spokojny i opanowany jak Kastiel wybucha wściekłością to tylko czekam aż skończy na wszystkich wrzeszczeć. –przyglądałam mu się.
-Podziwiam cię ja bym przy nim do wariatkowa trafiła. –spojrzałam lekceważąco na Kastiela.
On tylko spojrzał na mnie i prychną z uśmiechem na twarzy.
W barze było jeszcze z 5 osób Chris przyszedł i powiedział, że mam się iść przebrać, więc poszłam. Gdy wyszłam na sali było już pusto tylko jeszcze czekali na mnie Lysander, Chris i Kastiel.
-Beili mam do ciebie prośbę, mogła byś pójść do sklepu kupić coś na kolację? –Chris się popatrzał na mnie tymi maślanymi oczkami.
-Dobrze. –zabrałam mu pieniądze i ruszyłam w odwrotnym kierunku.
-Będę czekać w domu. –usłyszałam w oddali.
Szłam do sklepu i rozmyślałam o Nathanielu on tyle o mnie wiem, a ja o nim prawie nic, postanowiłam jutro też z nim po lekcjach zostać i go wypytam. Byłam już naprzeciwko sklepu i szłam zamyślona przez to na kogoś wpadłam.
-Przepraszam zamyśliłam się. –zrobiłam się lekko czerwona.
-Nic nie szkodzi, Beili, a co ty tu robisz o tak późnej porze? –to był blondyn o którym myślałam.
-Nathaniel? Wiesz kuzyn skończył pracę i powiedział bym poszła coś kupić na kolację, a ten sklep jest tylko otwarty 24h, a ty co ty tu robisz? –ucieszyłam się, że go spotkałam.
-Amber zażyczyła sobie na kolacje kanapki z dżemem, a w domu nie było i musiałem iść, bo rodzice kazali. –położył rękę na czole.
-A ona sama sobie nie mogła pójść albo coś innego zjeść? –co za wredna żmija.
-Nie, jak ona powie, że coś chce to rodzice od razu jej dają, a jak tego w domu nie ma to mnie wysyłają bo to późno się zrobiło i jej samej nie puszczą. –biedny Nat.
-Nie komentuje tego, ale bynajmniej się spotkaliśmy po za szkołą. – uśmiechnęłam się lekko zaróżowiona.
-Tak, chodź już po te zakupy. –uśmiechną się promiennie i pociągną mnie ze sobą do sklepu.
Weszliśmy do środka i wzięliśmy czerwony koszyczek który stał przy wejściu. Na samym przodzie było pieczywo więc wzięłam duży chleb, zaraz koło tego stał dżem więc Nat zaraz wziął jeden truskawkowy, myślałam, że zaraz ze mną się pożegna i pójdzie do kasy, ale nie, chodził po sklepie razem ze mną. Podeszliśmy do owoców i warzyw i wzięłam główkę sałaty, potem poszliśmy w stronę chłodziarek, a tam wzięłam ser jakąś szynkę i dla siebie serek waniliowy.
-Też lubisz smak wanilii? –był zaskoczony moim wyborem.
-Tak, ty też lubisz? –zaskoczył mnie.
-Tak, myślałem, że weźmiesz czekoladowy. –uśmiechną się lekko.
-Nie, nie lubię wytworów z czekolady. –lubi to co ja jest po prostu idealny.
Szliśmy dalej koło napoi więc wzięłam jedną coca-cole i dwie fanty, poszłam jeszcze po herbaty wzięłam z Dilmach brzoskwiniową moją ulubioną i poszłam wraz z Nathanielem do kasy, zapłaciliśmy i wyszliśmy na zewnątrz.
-Ty pewnie będziesz już szedł do domu bo Amber dopiero będzie ci robić problemy. –uśmiechnęłam się trochę smutna bo chciałabym by zemną poszedł.
-Nie koniecznie, zrobiło się strasznie ciemno więc cię odprowadzę. –uśmiechną się cały czerwony.
-A nie będziesz mieć przez to problemów? –bałam się o niego.
-Nie, chodź, prowadź gdzie twój dom. –zaczął pchać mnie do przodu.
Szliśmy przez ciemny chodnik gdzie, nie gdzie paliły się latarnie, a ja zaczęłam się go o wszystko wypytywać. Dowiedziałam się, że jego rodzice Amber strasznie rozpieszczają, to sama mogłam się domyśleć, że nie lubi słodyczy, to podobnie do mnie chodź niektóre słodycze jem. Bardzo miło mi się z nim rozmawiało tylko, że już byliśmy pod moim domem i musiałam się z nim żegnać.
-Proszę to dla ciebie. –dał mi małą kartkę.
-Co to? –byłam ciekawa.
-To mój numer telefonu jak byś czegoś potrzebowała to pisz. –lekko się zarumienił.
-Jasne, czekaj. –zaczął odchodzić, ale go zatrzymałam.
Wyciągnęłam komórkę wbiłam podany numer i puściłam mu sygnał.
-A to mój numer w razie potrzeby też dzwoń, lub pisz. –zaróżowiłam się delikatnie, a on trzymał swoją komórkę i patrzył się na wyświetlacz.
-Jasne dzięki to na razie. -pomachałam mu i weszłam do domu.
-Już jestem. –weszłam do salonu.
-Widzę. –podszedł do mnie i wziął od mnie reklamówki.
-Czemu mnie się nie zapytałeś czemu tak długo mnie nie było? –stałam z zszokowana.
-Bo wyjrzałem przez okno jak stałaś przed domem z jakimś blondynem a po opisie tego całego Nathaniela to musiał być on. –lekko się uśmiechną i zaczął robić kolacje. –A ty specjalnie do niego zadzwoniłaś by przyszedł pod sklep czy się przypadkowo spotkaliście? –był ciekawski.
-Przypadkowo, bo w tedy jeszcze jego numeru nie miałam. –usiadłam w kuchni.
-A co teraz już masz? –spojrzał kontem oka na mnie.
-Tak. –spojrzałam na niego ukradkiem. –A gdzie Lysander i to coś w czerwonych włosach?
-Poszli, nie chciało im się czekać aż przyjdziesz, co ty tak nie lubisz Kastiela? –położył przed mną talerz z 3 kanapkami.
-Nie wiem uraz do niego mam i tyle. –wzruszyłam ramionami i zaczęłam jeść, a Christopher usiadł koło mnie i mi się przyglądał.
-Czemu się tak na mnie patrzysz? –nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Podoba ci się ten cały Nathaniel co?? –nie wiedziałam co mu powiedzieć.
-Nie wiem chyba tak, jak jestem z nim to czuje takie dziwne ciepło niczego takiego jeszcze nigdy nie czułam. –napiłam się herbaty.
-Po prostu się zakochałaś. –uśmiechną się i poszedł do salonu.
Chwile jeszcze posiedziałam w kuchni i poszłam do pokoju przebrałam się w piżamę i położyłam się i rozmyślałam o Nathanielu nie umiałam sobie go z głowy wybić cały czas mi chodził po myślach, chyba się naprawdę zakochałam, a może to tylko zauroczenie.


Obiecałam w czwartek rozdział i jest ;3
Mam nadzieje, że się podobał, następny nie wiem kiedy dodam, ale postaram się jak najszybciej <3


wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 3 "To co myślimy, że jest złe, jednak może się okazać dobre"

Schodziłam z Kastielem na dół sprawdzić czy Chris już wrócił. Weszliśmy do salonu, a Chris najspokojniej na świecie siedział na kanapie jadł kolacje i coś oglądał w telewizji.
Nagle nas zauważył.
-Właśnie miałem iść po was do góry i co Beili znowu chciał cię zgwałcić...hahaha... -zaczął się śmiać.
-Ha Ha Ha...bardzo śmieszne wiesz. -skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Przecież żartowałem, Beili jak tym razem mu się nie dałaś to inną sztuczkę wymyśli, więc możesz być spokojna. -ugryzł kawałek kanapki.
-A co ty taki pewien jesteś, że znowu nie spróbuje? -zadrwił Kastiel.
-Wiesz już dosyć cię znam, więc takiego kitu mi nie wciśniesz. -podał nam talerz z jedzeniem byśmy też coś zjedli.
-Dobra wygrałeś, ale to nie oznacza, że zostawię twoją kuzynkę w spokoju. -uśmiechną się szyderczo.
-Tylko nie rób jej krzywdy. –uśmiechną się głupkowato.
-Ej tak po prostu byś mnie oddam w jego ręce? –zaskoczył mnie.
-Tak przecież powiedziałem żeby krzywdy ci nie robił. –pokazał mi język.
-Ale z ciebie kuzyn, wiesz ty co. –po prostu by mu mnie oddał jak tak można.
-Więc jak bym ją sobie wziął do siebie to byś nie miał pretensji? –zaczął się uśmiechać.
-Nie. –nie ruszyło go nic.
-Że co?! –zdenerwował mnie.
-Uspokój się przecież i tak cię nigdzie nie zabierze i on sam też nigdzie nie pójdzie. –mówił to ze spokojem.
-Jak, on też nigdzie sobie nie pójdzie? –nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Nie słyszysz jest burza na dworze, a ja Kastiela w taka pogodę nie puszczę. –nawet nie zauważyłam.
-Nie ma więcej pytań? –popatrzał w naszą stronę.
-Nie. –odparłam i poszłam do swojego pokoju.
Weszłam z powrotem do swojego pokoju zgasiłam światło i położyłam się do łóżka, by w końcu udać się do krainy snu, ale nie potrafiłam myślałam o Nathanielu chyba naprawdę go polubiłam, ale nie tylko polubiłam tylko tak bardziej polubiłam chciała bym żeby Rozalia miała rację z tym, że ja się mu podobam, z taka myślą usnęłam.
***
Rano poczułam przyjemne ciepło, więc przysunęłam się do tego ciepła bardzo blisko i poczułam, że to ktoś ze mną leży otworzyłam szeroko oczy i ukazał mi się uśmiech Kastiela.
-Co ty tu robisz?! –Wydarłam się na niego.
-A nic tylko leże. –powiedział to z takim spokojem.
-TYLKO LEŻYSZ?! Wynocha z mojego łóżka ale już! –zaczęłam się na niego drzeć.
-Uspokój się przed chwilą ci się podobało przytulałaś się do mnie, a teraz się drzesz po mnie, że mam sobie iść. –wstał i popatrzał się na mnie z tym głupim uśmieszkiem.
-Kobieta zmienną jest więc nie marudź. –usiadł koło mnie. –A gdzie Chris? –byłam ciekawa bo na pewno by mu nie pozwolił do mnie wejść a w ogóle kogo ja chce oszukać oczywiście ze by mu pozwolił.
-Musiał wyjść wcześniej do pracy, ale się tym nie przejmuj tylko śpij bo jest dopiero 6:00 rano. –patrzał mi się prosto w oczy.
-Nie chce spać idę teraz do łazienki jak z niej wyjdę to ma cię tu nie być. –weszłam w pośpiechu do łazienki.
Wzięłam przyjemny prysznic i gdy poczesałam moje włosy kapnęłam się że ubrań nie wzięłam, mam nadzieje że tego debila już tam nie ma.
Dyskretnie otworzyłam drzwi i w połowie weszłam do pokoju by sprawdzić czy jest czerwono włosy, jednak był wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
-Możesz wyjść? –stałam w samym ręczniku.
-A po co? –położył się na moje łóżko.
-Bo zapomniałam ciuchów. – czekałam aż pójdzie.
-A mi to nie przeszkadza możesz się przebierać już ci to mówiłem. –uważnie mi się przyglądał.
-Ale mi to przeszkadza.- niech już sobie pójdzie.
-No to już twój problem. –uśmiechną się zadziornie.
Wkurzona w samym ręczniku podeszłam do szafy zabrałam pierwsze lepsze ubranie i weszłam do łazienki, Boże ale on mnie wkurza. Ubrałam się i wyszłam z łazienki, a on nadal siedział na łóżku i mi się przyglądał.
-Co ty się tak cały czas na mnie gapisz? –stanęłam przed nim.
-Bo podobasz mi się. –uśmiechną się tylko tak inaczej niż zwykle.
-A ja ci już mówiłam, że ty mnie nie interesujesz. –podeszłam do mojej szafki by wyciągnąć z niej książki.
-No to jeszcze zobaczymy. –znowu ten głupi uśmiech powrócił.
-Nic nie zobaczymy bo zdania nie zmienię. –uśmiechnęłam się do niego na odczepnego.
Wyszłam z pokoju na dół naszykować sobie coś do jedzenia, a on za mną. Zaczęłam robić naleśniki, zrobiłam dla siebie i dla niego, pewnie sam gotować nie umie.
***
Weszłam do szkoły i zaczęłam szukać Rozalii, by jej powiedzieć by wszystkiego nie mówiła Chrisowi co dokładnie się działo pierwszego dnia w tej szkole.
-Rozalia musimy pogadać. –powiedziałam gdy ją znalazłam.
-Dobra o czym? –stała zaciekawiona.
-Nie mów o wszystkim Chrisowi jak się zapyta co się dokładnie stało jak pierwszy raz poszłam do tej szkoły bo mu cos tam wspomniałam i chciał wiedzieć więcej ale ty mu nie mów to co się działo w pokoju gospodarza ok? –trzymałam ją z a ramiona.
-Dobrze będę siedziała cicho. –uśmiechnęła się.
-Dziękuję Roza ale ty jesteś kochana. –uścisnęłam ją.
-Dobrze, dobrze nie ma za co a teraz idź się przywitaj z Nathanielem. –uśmiechnęła się podstępnie.
-O co ci chodzi? –nie wiedziałam o co jej chodzi.
-No przecież ci się podoba, więc idź spędzać z nim więcej czasu. –popchnęła mnie w stronę pokoju gospodarza.
Więc podeszłam do drzwi nie pewna i zapukałam lekko, usłyszałam przyjemny głos blondyna który powiedział, że mogę wejść.
-Hej Nathaniel przeszkadzam ci? –w pokoju stała jeszcze brązowo włosa dziewczyna.
-Hej nie i nie musisz pukać jak tu wchodzi, możesz tu przychodzić kiedy chcesz. –uśmiechną się do mnie ciepło, a brązowo włosa mierzyła mnie wzrokiem.
-Dziękuje – odwzajemniła uśmiech.
-Beili pewnie jeszcze nie znasz Melani więc ci ją przedstawiam ona tu też dosyć często przebywa i mi pomaga. –wskazał ręką na brązowo włosom.
-Miło mi. –uśmiechnęłam się do niej, a ona chyba za bardzo mnie nie polubiła, chyba Roza miała rację.
-Nathaniel to ja później jeszcze przyjdę. –powiedziała odchodząc.
-Co cię sprowadza do mnie? –oparł się o stolik.
-A nic szczególnego chciałam ci podziękować za wczoraj. –zaczerwieniły mi się policzki.
-Nie ma za co, jakby ktoś coś chciał ci zrobić do przyjdź do mnie, to na pewno ci się nic nie stanie. –zaróżowiły mu się policzki, słodko tak wyglądał.
-Na pewno przyjdę do ciebie jakby co. –uśmiechnęłam się.
-A chciałem zapytać, a co ty tak wcześnie w szkole jesteś? – patrzał na mnie ze zdziwieniem.
-A wcześnie wstałam i nie chciało mi się w domu siedzieć wolałam przyjść do szkoły. –podeszłam do drzwi by wyjść.
-A spoko, jak chcesz to możesz ze mną zostać jak nie masz co robić oczywiście? –zrobił się czerwony.
-Bardzo chętnie, a będę mogła ci też trochę pomóc, jak nie to po prostu powiedz? –stałam zawstydzona trochę.
-Jasne czemu niby miał bym się nie zgodzić? –uśmiechną się z czerwonymi policzkami.
-Na prawdę to fanie. –uśmiechnęłam się.
Podeszłam do niego a on mi wytłumaczył co i gdzie mam położyć, więc zaczęłam sortować dokumenty. Minęło 45 min i musiałam za niedługo wychodzić bo mi się lekcje zaczynały.
-Beili bardzo ci dziękuje, że chciałaś mi pomóc. –uśmiechną się do mnie.
-A cała przyjemność po mojej stronie, jak byś potrzebował pomocy to możesz do mnie przyjść. –odwzajemniłam uśmiech.
-To jak tak mówisz to nie chciała byś zostać ze mną godzinę po lekcjach, by mi pomóc bo to co teraz zrobiliśmy to jest połowa tego co muszę zrobić, a Melania mówiła, że coś ma do załatwienia więc nie będę się jej pytał? –nie wiedział co odpowiem.
-Tak z miłą chęcią. –wiem ze po lekcjach mam iść do baru, ale jakoś wytłumaczę Chrisowi moje godzinne spóźnienie.
Wyszłam z pokoju gospodarza i na kogoś wpadłam.
-Kim dla niego jesteś? –zapytała mnie dopiero co poznana dziewczyna.
-Nikim tylko znajomą ze szkoły. –popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.
-Jak tak to się od niego odczep podsłuchałam waszą rozmowę i tylko ci powiem to, że to zawsze mnie prosił o pomoc, a ty się pojawiłaś i już mnie nie potrzebuje, więc jak następnym razem o coś cię poprosi to mu odmów zrozumiałyśmy się? –popatrzała na mnie gniewnymi oczami.
-Tak zrozumiałam każde twoje słowo ale jak poprosi mnie o pomoc to mu nie odmówię nawet na to nie licz. –odeszłam nie czekając na jej odpowiedź.
Ona weszła z powrotem do pokoju gdzie przebywał Nathaniel, a ja w stronę sali w której miałam lekcje.
***
Lekcje mijały dość spokojnie tylko na przerwach bacznie mi się przyglądała Melania, śledziła każdy mój krok. Po lekcjach szłam stronę pokoju gospodarza, gdy nagle zaczepiła mnie blondynka.
-Mówiłam ci żebyś odwaliła się od Nathaniela a szczególności Kastiela, a co ja się dowiaduje, że wczoraj się za szkołą z nim całowałaś i cały czas przesiadujesz u mojego brata, zamiast pilnować siebie.-stała wkurzona blondyna.
-Po pierwsze to nie chciałam się z nim całować on mnie zmusił i mu się wyrywałam kiedy twój brat mnie przed nim uratował, nie wiem co ty w nim widzisz, ale on mnie nie interesuje wiec sobie go bież i się odwal od mnie, a z Nathanielem będę tyle czasu spędzała ile będzie mi się chciało, a ciebie to nie powinno obchodzić. –patrzyłam jej prosto w oczy gdy to mówiłam.
-Co ty powiedziałaś dam ci małą nauczkę byś w końcu zrozumiało, że to co powiem jest święte. - podniosła rękę by mnie uderzyć.
Nagle z pokoju gospodarza wychodzi Nathaniel i na nas spojrzał a ona mi w tej samej chwili przywaliła w twarz, aż upadłam.
-Amber ty oszalałaś czy co!? –zaczął krzyczeć na Amber
-Ale, ale nie chciałam. – nagle z pokoju wychodzi Melania i patrzała na mnie ze złością i jednocześnie zadowolona.
-Tak na pewno nie chciałaś, w takie kity może ojciec uwierzy ale nie ja. – Amber wkurzona poszła, a Nathaniel uklękną nad mną. –Wszystko w porządku, nic ci się nie stało? –zapytał z troską, dotykając policzek w który przed chwilą uderzyła mnie Amber.
-Nie tylko głowa mnie boli bo walnęłam głową w szafkę, jak mnie uderzyła. –podniósł mnie delikatnie bym stanęła na nogi.
-Ale na pewno ci nic nie jest? –troszczył się tak samo jak wczoraj.
-Na pewno. –uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam w stronę Melani jej wyraz twarzy sugerowało że nie podoba jej się to że mi pomógł gdyby mogła to zamiast mi pomóc by mnie dobiła.
-To ja już pójdę na razie Nathaniel. –poszła naburmuszona.
Weszliśmy do pokoju i Nat kazał mi usiąść na fotelu.
-Hahaha… już drugi raz mnie ratujesz, a dopiero drugi dzień spędziłam w tej szkole. –zaśmiałam się.
-Faktycznie hahaha… -zaśmiał się razem ze mną.
Jeszcze trochę posiedzieliśmy, a potem zajęliśmy się tymi wszystkie, pozostałymi papierami.


No i jest, kolejny dodam w czwartek XD
Moim zdaniem ten rozdział za bardzo mi nie wyszedł, więc mam nadzieje, że kolejny wam się będzie bardziej podobał
J
Pozdrawiam i do czwartku <3
 

wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 2 "Przyjaźń, a moze coś więcej..."

Szłam z Rozalią, a ona mi się strasznie przyglądała, trochę dziwnie się czułam nie lubiłam jak tak ktoś mi się przygląda.
-Rozalio coś nie tak, dziwnie się mi przyglądasz? -nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Nie nic, tylko coś mi się wydaje, że nasz gospodarz wpadł ci w oko. -uśmiechnęła się.
-Nie tylko ci się wydaje, a w ogóle wcale go nie znam, nie wiem jaki jest, wiem tylko ja wygląda, a wygląd to nie wszystko. -zrobiłam się czerwona na twarzy.
-Nie, chyba mi się raczej nie wydaje, no tak, poczekaj jeszcze trochę, a na pewno go lepiej poznasz, a teraz mi nie kłam bo widziałam jak na niego patrzysz i nie tłumacz się, że go nie znasz, bo to nie jest żadne wytłumaczenie. -złapała mnie za ramie.
-Na prawdę to aż tak widać? -byłam już strasznie czerwona, bo naprawdę polubiłam Nathaniela.
-Tak, tylko uważaj na jego siostrę ona jest do wszystkiego zdolna, ale patrząc jak Nathaniel ciebie traktuje to raczej nie pozwolił by aby Amber cię skrzywdziła. -za chichotała po cichu.
-Co masz myśli mówiąc "...patrząc jak Nathaniel ciebie traktuje..."?? -teraz zrobiłam się różowa zmieniam kolory jak kameleon.
-No bo jeszcze żadnej dziewczyny tak nie traktował coś czuje, że też mu się spodobałaś. -lekko się uśmiechnęła i puściła mi oczko.
-Tak myślisz, a niby jak inne dziewczyny traktuje? -byłam ciekawa.
-No podsłuchiwałam chwile waszą rozmowę i powiedział do ciebie coś takiego że nigdy by nie pozwolił by cię ktoś skrzywdził czy jakoś tak dokładnie nie pamiętam, ale chodzi mi oto że taka jedna z naszej szkoły Melania przychodziła do niego bo Amber ją chyba torebką uderzyła czy coś, a on do niej dobrze pogadam z nią no coś w tym stylu, a on jej się podoba, więc jak ją spławia taką głupią gadka to zadowolona nie jest tylko zła, że się o nią nie martwi jesteś tak jakby jej rywalka, więc nie będzie cię lubiła jak zobaczy że o ciebie się bardzo troszczy i martwi. -stanęła przed barem do którego miałam wejść.
-Ale wątpię może tak tylko powiedział, on na pewno nie chciał by takiej dziewczyny jak ja. –opuściłam, głowę.
-Ty żartujesz, pewnie, że by chciał, ale mów sobie co chcesz ja wiem swoje, tu cię zostawię bo muszę przejść na drugą stronę do sklepu Leo, to na razie. –powiedziała i odeszła.
Weszłam do tego baru, było dość ciemno, najwięcej światła było przy ladzie, gdzie zauważyłam mojego kuzyna, w barze nie było z byt dużo ludzi, pewnie wieczorem większość się zbiegnie. Podeszłam do lady by przywitać się z Chrisem.
-Witaj Chris jestem jak chciałeś. –uśmiechnęłam się do niego.
-No nareszcie ile było można czekać? –uśmiechną zadziornie.
-No wiesz Rozalia mnie zagadała. –uśmiechnęłam się promiennie.
-Było można się po niej spodziewać, a jak w szkole? –zapytał się wycierając blat.
-A nawet fajnie wykluczając to, że o mało co nie padłam ofiarą szkolonego zboczeńca to było fajnie. –oparłam głowę o rękę i wzruszyłam ramionami.
-Hahaha…naprawdę jest ktoś taki w szkole? –zaśmiał się szyderczo.
-Ej to nie jest śmieszne ten koleś chciał mnie zgwałcić w szkole, a dokładnie za szkołą. –skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej naburmuszona.
-No, ale nic ci się nie stało, bo w szkole też są inni uczniowie, a może powiesz mi kto cię obronił przed tak zwanym „Zboczeńcem szkolnym”?…Hahaha. –zaśmiał się ponownie.
-Ej nie śmiej się. –zaczynał mnie powoli denerwować.
-No dobrze, przepraszam to mów kto był tym walecznym rycerzem? Hahaha…przepraszam nie umiałem się powstrzymać. –zatkał buzię by się już nie śmiać.
-Taki jedne Nathaniel jest gospodarzem szkoły –podał mi drinka którego dla mnie zrobił.
-Wiesz co muszę Rozalię zapytać o więcej szczegółów, chodź na zaplecze tam się przebierzesz w firmowe ciuchy. –zaprowadził mnie na zaplecze.
Jutro w szkole będę musiała powiedzieć Rozalii żeby wszystkich szczegółów mu nie gadała bo jak powie to jestem skończona. Siedziałam za ladą w stroju firmowym i czekałam na klientów, bo prawdopodobnie dopiero o 17:00 się ludzie schodzą, a na razie jak do tej pory do mnie do lady po drinki lub inny napój alkoholowy przyszło zaledwie 4 osoby. Ludzi zaczęli się schodzić ledwo wyrabiałam z zamówieniami, ale jakoś dawałam rade, zaczęła potem głośno grać muzyka i miałam chwile odpoczynku, gdy nagle zauważyłam, że do baru wchodzi nie kto inny jak czerwono włosy Kastiel no nie tylko go mi tu brakowało przecież nie mogę stąd wyjść bo pracuje, a mój kuzyn na chwile wyszedł no pięknie gorzej chyba już nie może być. Zauważyłam, że idzie w moją stronę no to po mnie.
-No, no, no kogo moje oczy widzą. –uśmiechną się głupkowato.
-Zamawiasz coś czy nie? –chciałam go spławić jak najszybciej.
-Poproszę drinka. –powiedział przyglądając się mi.
-Ale jakiego jest dużo rodzajów? – położyłam rękę na biodro.
-Obojętnie, tylko żeby był od ciebie. –uśmiechną się łobuzersko.
-Może dał byś już spokój chyba dałam ci do zrozumienia, że mnie nie interesujesz. –zaczęłam robić drinka dla niego.
-To się jeszcze okaże, a co taka osóbka jak ty robi w takim miejscu? –cały czas mi się przyglądał.
-Yyy…nie wiem może pracuje. –powiedziałam z oburzeniem.
-Ale w takim miejscu nie spodziewał bym się. –nadal się gapi kiedyś mu te oczka wydłubie.
-Tak w takim miejscu, proszę o to twój drink od mnie jak chciałeś. –postawiłam przed nim drinka.
-Dziękuje, ale nie musisz być taka nie miła ja po prostu chce z tobą porozmawiać. –upił łyk drinka.
-Jak nie zauważyłeś to cały czas rozmawiamy. –wytarłam ręce w szmatkę.
-A powiesz mi czemu akurat tu pracujesz, a nie gdzieś indziej? –znowu upił zawartość kielicha.
-Pracuje tu bo pomagam mojemu kuzynowi, jest właścicielem tego baru coś jeszcze chcesz wiedzieć? –chciała bym żeby już sobie stąd poszedł.
-Jej nie bulwersuj się tak wiem przepraszam za dziś, myślałem że mi ulegniesz bo jak na razie każda mi ulegała, a ty mi nie, jest coś w tobie czego żadna dziewczyna w szkole nie ma. –oparł głowę o dłonie i mi się przyglądał.
-Co niby we mnie jest takiego co żadna nie miała no słucham? –byłam ciekawa co powie.
-Ty jesteś taka, tak zawzięta i uparta jak powiesz nie to nie choćby nie wiadomo co, a inne raz powiedzą nie albo 2 razy i ulegają i nie trzeba się męczyć, to mi się w tobie podoba, nie dała byś się umówić? –nadal mi się przyglądał.
-Jak na razie nie, bo się ciebie obawiam, a po drugie nie interesujesz mnie już ci to mówiłam. –nagle koło mnie znalazł się mój kuzyn.
-Cześć Kastiel ?-odparł mój kuzyn.
-Co? Ty go znasz? –byłam zszokowana.
-No tak jest przyjacielem brata Leo więc jak miał bym go nie znać, często przychodzi do mnie, z Lysandrem to jest brat Leo, albo też sam przychodzi jak dziś. –powiedział to z takim spokojem.
-No ty sobie chyba żartujesz. –no nie, nie dość, że w szkole muszę się z nim użerać to jeszcze w domu to są chyba jakieś żarty.
-Chris nie mówiłeś, że masz taką ładną kuzynkę. – uśmiechną się łobuzersko w moją stronę.
-O, widzę że się już poznaliście. –uśmiechną się jakby nigdy nic.
-Tak już w szkole się za dobrze poznaliśmy. –odparłam oburzona. –Chris powiedz mi jak często z tym Lysandrem on do ciebie przychodzi, lub sam? –aż się bałam co odpowie.
-No codziennie jak kończę prace wraca ze mną do domu, wiesz Kastiel siedzi sam w domu bo jego rodzice podróżują więc przychodzi do mnie by tak cały dzień w domu nie siedzieć samemu, chyba się nie obrazisz jak z nami pójdzie do domu. –uśmiechną się.
-Nie w cale tylko pilnuj go i niech z dala od mnie się trzyma. –stałam dalej oburzona, a Chris obsługiwał klientów.
-No co ty dalej jesteś zła o to co się stało rano. –uśmiechną się znowu głupkowato.
-Tak nadal. –stałam obrażona i mnie nic nie obchodziło co powie czy zrobi.
-Przecież już przepraszałem. –no dobra fakt przepraszał.
-Czekaj Beili to jest ten o którym mi mówiłaś, ten który chciał cię zgwałcić? –stał zaskoczony jakby nic się nie stało.
-Tak. –byłam nadal zła.
-Hahaha…on jest nie groźny. –śmiał się na cały głos dobrze, że połowa tej ludności wyszła z tego baru.
-Widzisz nawet twój kuzyn jest po mojej stronie. –wypił resztę drinka która została w kielichu.
-A wiesz jak cię nazwała? –śmiał się dalej jak idiota.
-Jak aż jestem ciekawy co ta mądra główka o mnie mówiła. –ludność w barze zmniejszał się diametralnie.
-Nazwała cię szkolnym zboczeńcem. –co za idiota.
-No tak jeszcze nikt na mnie nie nazwał. –uśmiechną się do mnie, na znak że mu się podoba, Boże większego debila to chyba nie widziałam.
Zdenerwowana poszłam na zaplecze się przebrać bo już miałam dość tego dnia, a to wszystko przez jedną osobę Kastiela Erstona, już od samego początku, narzuca mi się nie lubię takiego czegoś. Wyszłam przebrana i gotowa to akurat dwójka ostatnich klientów wychodziło, cieszyłam się, że ten dzień się już kończy chciałam teraz iść do domu wziąć prysznic, położyć się spać wstać iść do szkoły i następny dzień spędzić z Nathanielem, mam nadzieje, że Roza miała racje z tym, że ja też się podobam Nathanielowi chociaż wątpię, ale nadzieje mogę mieć.
-Beili chodź wychodzimy. –zawołał mnie Chris i pobiegłam w jego stronę.
Zamkną drzwi od baru i zaczęliśmy iść do domu, ale w spokoju nie mogłam iść bo szedł koło mnie Kastiel i mnie zaczął znowu zaczepiać.
-Christopher nie będę koło niego szła! –złapałam kuzyna za rękę i go pociągnęłam w moją stronę by zajął moje miejsce, a ja jego.
Kastiel po patrzał na mnie z tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem, a mój kuzyn ze zdziwieniem oby dwoje się na mnie gapili jak bym była jakimś chodzącym okazem z muzeum. W końcu doszliśmy do domu nareszcie dla mnie te 15 minut to była cała wieczność. Weszłam do domu od razu skierowałam się do swojego pokoju wzięłam ciuchy i poszłam wziąć prysznic, przyjemny prysznic. Wyszłam z kabiny prysznicowej, wytarłam się ręcznikiem ubrałam i spryskałam odżywką włosy, poczesałam je i wyszłam, a moim oczom ukazały się czerwone włosy.
-KASTIEL!!!! Kto ci pozwolił wejść do mojego pokoju i ruszać moje rzeczy? –zdenerwował mnie.
-Sam sobie pozwoliłem, Chris poszedł do cało dobowego sklepu i powiedział, że zaraz przyjdzie i nic nie wspominał żebym do ciebie do pokoju nie wchodził. –dalej był zajęty oglądaniem moich rzeczy.
-Odłóż moje rzeczy! –dobra Beili uspokój się on się nie zmieni, on taki pewnie był jest i będzie nic tego nie zmieni. –Będę się musiała do ciebie przyzwyczaić do tego twojego zachowania, a do tego czasu to chyba zdążę się wykończyć nerwowo. –usiadłam na moje wygodne łóżko.
-Oj to się uspokój, przecież nic ci nie robię, a ty jesteś dla mnie nie miła. –no dobra ma racje.
-Dobra już spokojnie, rzeczywiście nic nie robisz, ale i tak nie wchodź do mojego pokoju bez pozwolenia.
-Dobra następnym razem zapukam zanim wejdę. –odłożył figurkę na miejsce.
-Co nawet nie zapukałeś, masz szczęście. że wzięłam ubrania do łazienki. –aż mi ulżyło że jednak ubierałam się w łazience, a nie w pokoju.
-Wiesz mi by to nie przeszkadzało gdybyś się przy mnie przebierała. –uśmiechną się zadziorne.
-Chciał byś. –też się do niego zadziornie uśmiechnęłam.
-No nareszcie pani obrażalska się uśmiechnęła. –usiadł koło mnie na łóżku.
-Ach zamknij się już. –uderzyłam w niego poduszką.
-Ej ja cię dotknąć nie mogę za to ty mnie bić poduszka możesz co? –wziął poduszkę do ręki.
-No tak ja mogę. –uśmiechnęłam się i pokazałam mu język.
-Tak dobrze to nie będzie. –on mnie zaczął bić poduszką.
Ja mu oddałam z kilka razy on mi też, aż w końcu się zmęczyłam i odsunęłam się od niego.
-Ej stop bo to jest nie fair jesteś silniejszy od mnie ja już mam dość, lepiej chodź na dół może Chris już przyszedł. –czekałam na jego odpowiedź.
 -Dobra, dobra i tak wygrałem. –uśmiechną się i podszedł do drzwi.
-Nie ja wygrałam bo jestem słabsza od ciebie i powinnam mieć fory, a ty mi nie dałeś. –skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Niech ci będzie, ale chodź już na dół. –otworzył mi drzwi, a ja wyszłam.
Może źle go oceniłam, może nie jest aż taki zły, pożyjemy zobaczymy, ale i tak nadal nie jestem nim zainteresowana, nie lubię buntowników ja raczej preferuje spokojniejszych, bardziej opiekuńczych jak na przykład Nathaniel.


No i dodałam
J
Eh…teraz przykra wiadomość, po feriach będę miała egzamin zawodowy próbny więc nie będę mogła dodawać rozdziałów tak jak zaplanowałam, ale postaram się dodać chociaż połowę tego co zaplanowałam, Eh…ta szkoła mnie wykończy T,T
Więc czekajcie cierpliwie XD


piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 1 "Nowy Dom"

Jadę autem do nowego świata, pięknego świata gdzie zacznę wszystko od nowa, bez żadnych kłótni, awantur i bijatyk.
 Jestem na trasie już kilka godzin za niedługo powinnam dojeżdżać do miast gdzie mieszka Christopher mój kuzyn, który jest wysokim, przystojnym szatynem o czarnych oczach i delikatnych rysach twarzy, mówił mi przez telefon jak wyjeżdżałam, że szkołę mi załatwi jestem ciekawa jak tam będzie mam nadzieje, że dobrze, nawet mówił mi nazwę tej szkoły tylko nie umiem sobie jej przypomnieć…a tak jak mogłam zapomnieć Słodki Amoris trochę dziwna nazwa jak dla liceum, ale nie jest tak źle.
W końcu dojechałam do miasta więc postanowiłam stanąć na boku i zadzwonić do Christophera.
-Tak słucham? –usłyszałam głos kuzyna.
-Cześć Chris jestem już w mieście tylko nie wiem gdzie mieszkasz, wyszedł byś po mnie? –powiedziałam na jednym tchu.
-Podjedź pod dworzec tam będę czekał, dobrze? –powiedział to bardzo wolno.
-Dobrze. –ucieszyłam się na samą myśl, że znowu go zobaczę.
-A i jeszcze jedno…miło cię znowu słyszeć. –usłyszałam radość w jego słowach.
Do dworca nie miałam z byt daleko, więc jak dojechałam od razu ujrzałam brązowe włosy mojego kuzyna, nic się nie zmienił. Zatrzymałam auto i wsiadłam z niego by uściskać Chrisa.
-Boże jak ja się za tobą stęskniłam. –wpadłam mu w ramiona.
-Ja też, a rodzice ci tak pozwolili się wyprowadzić by u mnie zamieszkać? –uściskał mnie.
-Nie za bardzo, znowu się kłócili na mnie się wydarli, że jestem nie wdzięczną córką, ja im powiedziałam, że nigdy ich nie obchodziłam, a teraz tacy z nich wielcy rodzice i w tedy mama mnie uderzyła, ale zaraz zrozumiała co zrobiła i przepraszała przytuliła mnie, a ja odepchnęłam i powiedziałam, że już jutro rano wyjeżdżam i będą mieli spokój. –gdy to mówiłam zaczęłam płakać.
-Nie martw się teraz zaczniesz wszystko od nowa i już cię nikt nie skrzywdzi. –przytulił mnie do siebie.
-Dziękuje. –podeszliśmy do auta i powiedział, że będzie prowadził.
Pojechaliśmy pod jego dom dobra tego nie można nazwać domem tylko jakąś willą, jego dom był ogromny.
-Jesteś kłamcą. –powiedziałam to z uśmiechem.
-Jak kłamcą? – był zszokowany.
-Powiedziałeś, że mieszkasz skromnie, a ja co widzę jakąś wille. –wyszłam z auta.
-A tam tylko ci się wydaje. –uśmiechną się zadziornie.
Weszliśmy do tego domu był przepiękny w środku korytarz miał jasne panele i do tego ściana była zrobiona z małych brązowych kamyczków, wszystko było takie nowoczesne. Kuchnia miała odcień jasnej zieleni z czarnymi wzorkami kwiatów i pnączy, kafelki były białe, z lekkimi odcieniami szarości, a szafki miały podobny odcień zieleni co ściany, zaś w salonie była duża plazma, sofa z biało-czerwonej skóry, fotele takie same i czarny stół na środku, panele na podłodze miał ciemno brązowe a ściany miał bordowe.
-Chodź zaprowadzę cię do twojego pokoju. –wziął moje bagaże i wszedł po drewnianych schodkach na górę. –Proszę oto twój pokój mam nadzieję, że ci się podoba. –otworzył drzwi i ukazał mi się przepiękny pokój z łazienką.
Pokój miał piękny morski odcień z czarnymi kwiatkami gdzie nie gdzie, wielka szafa z lustrem była podobnego koloru. Moje duże łózko było błękitno białe i dywanik na środku pokoju miał kolor biały. Pokój był cudny więc chciałam jeszcze sprawdzić łazienkę. Łazienka miała odcień limonki kafelki były biało-limonkowe, i duże lustro nad umywalką, naprzeciwko tego była wanna, a obok prysznic z przyciemnianą szybą.
-Ty żartujesz ten pokój jest przepiękny, lepszego nigdy w życiu nie miałam. –rzuciłam mu się na szyje i pocałowałam w policzek.
-Miło słyszeć takie słowa. –uśmiechną się do mnie. – A i jeszcze jedno jutro zaczynasz szkołę przyjdzie po ciebie siostra mojej dziewczyny będzie chodzić z tobą do szkoły. –puścił mnie.
-A można wiedzieć jak się nazywają oby dwie? –czekałam na jego odpowiedź.
-Moja dziewczyna nazywa się Jasmin, a jej siostra Rozalia więc jutro na 9:00 bądź gotowa.
-Dobrze. –uśmiechnęłam się i on wyszedł.
Usiadłam na moim nowym, miękkim łóżku i stwierdziłam, że moje prawdziwe życie zaczyna się teraz. Po kilku minutach zaczęłam się rozpakowywać, wyciągnęłam z torby zdjęcie na którym byłam ja z moim kuzynem, postawiłam je na szafce nocnej która stała obok mojego łóżka. Włożyłam do szafy wszystkie moje ubrania i postanowiłam się na chwile położyć.
-Beili wstawaj. –poczułam jak ktoś mnie szturcha.
-Co się stało? Ile spałam? –przetarłam zaspane oczy.
-Kolacje zrobiłem, a spać to nie wiem kiedy usnęłaś, ale jak ostatni raz tu byłem to tak gdzieś z półtorej godziny. –uśmiechną się do mnie.
-Mogłeś mnie obudzić. –wstałam z łóżka.
-A postanowiłem, że cię nie obudzę bo, pewnie byłaś zmęczona po podróży. –wyszedł z pokoju, a ja za nim.
Zeszłam na dół do salonu, na stole leżał talerz z kanapkami, więc usiadłam razem z Chrisem i zaczęliśmy jeść.
Po kolacji poszłam na górę położyć się spać bo naprawdę byłam zmęczona.
***
Rano obudził mnie przeraźliwy dziwię budzika, tak strasznie nie chciało mi się wstawać, ale musiałam, bo nie mogę pozwolić by osoba której prawie nie znam na mnie czekała. Zeszłam ociężale z tego wygodnego łóżka i skierowałam się do łazienki by wziąć zimny prysznic, żeby mnie obudził. Weszłam do kabiny prysznicowej i gdy puściłam zimną wodę po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze i od razu mnie rozbudziło. Gdy skończyłam orzeźwiający prysznic zajęłam się moimi włosami i twarzą, gdy skończyłam poranną toaletę, wyszłam z łazienki wzięłam torbę i wyszłam z pokoju do kuchni i wziąć coś w końcu zjeść.
-Dzień dobry Chris. –usiadłam na jednym z krzeseł w kuchni.
-Dzień dobry Beili wyspałaś się? –zapytał kładąc omleta mi na talerz.
-Nie, najchętniej teraz bym wróciła do tego wygodnego łóżka. –uśmiechnęłam się.
-Oj nie marudź, zaraz powinna Rozalia przyjść. –usiadł i zaczął jeść omleta.
-A ty na którą do pracy idziesz? –zapytałam zaczynając moje śniadanie.
-Ja, na 10:30 dopiero. –uśmiechną się.
-A to szczęściarz. –powiedziałam pod nosem.
-Po szkole przyjdź do mnie do baru. –powiedział kończąc śniadanie.
-Dobrze, a gdzie to jest? –zapytałam kładąc talerz do zlewu.
-Rozalia cię zaprowadzi bo będzie miała po drodze do sklepu Leo to jest jej chłopak.
-Achmy. –usłyszałam dzwonek do drzwi.
Chris podszedł do drzwi by otworzyć. Do domu weszła ładna dziewczyna o srebnych włosach i fioletowych oczach, ubrana była w dość krótką, biało fioletową sukienkę, z czarnym krawatem.
-Hej Roza. –uśmiechną się do niej.
-Hej ty pewnie jesteś Beili jego kuzynka, ja jestem Rozalia jak pewnie już słyszałaś od Chrisa. –dziewczyna szybkim krokiem podeszła do mnie.
-Tak miło mi. –uśmiechnęłam się do niej najpiękniej jak potrafiłam.
-To idziemy. –złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia zdążyłam jeszcze wziąć torbę.
***
Doszliśmy do dużego szarego budynku, weszłyśmy na dziedziniec, wszyscy co byli na nim gapili się w naszą stronę i trochę nie zręcznie mi się zrobiło. Weszliśmy do budynku i Rozalia zaprowadziła mnie do dyrektorki i poszła powiedziała, że spotkamy się po lekcjach.
Weszłam do pokoju i się przywitałam.
-Dzień dobry jestem nowa uczennicą mój kuzyn mnie tu wczoraj zapisał. – obróciła się w moją stronę starsza pani.
-Dzień dobry, to pewnie jesteś Beili Gilder musisz iść do pokoju gospodarza jest tu zaraz obok. –uśmiechnęła się do mnie promiennie.
-Dobrze, dziękuję i do widzenia. –wyszłam z pomieszczenia.
Zaraz z boku były drzwi i pisało na nich pokój gospodarza więc zapukałam i weszłam.
Ujrzałam blond włosego chłopaka, który na mnie spojrzał pięknymi szaro-czarnymi oczami na sam wygląd oczarował mnie.
-Dzień dobry, jestem nowa i pani dyrektor kazała mi przyjść do pokoju gospodarza. –spojrzał mi w oczy poczułam jak na moich policzkach pojawia się rumieniec.
-Dzień dobry, tak akurat mam twoją teczkę w ręce, ty jesteś Beili Gilder?-uśmiechną się lekko do mnie.
-Tak. –odwzajemniłam uśmiech.
-Wszystko jest, a to jest dla ciebie plan lekcji. –podał mi kartkę.
-Dziękuję. –uśmiechnęłam się i chciałam się obrócić, ale usłyszałam głos.
-A tak przy okazji, jestem Nathaniel. –uśmiechną się do mnie jeszcze piękniej niż wcześniej.
Wyszłam z pokoju uśmiechnięta i skierowałam się w stronę dziedzińca by usiąść na świeżym powietrzu lecz na kogoś wpadłam.
-Ej ty patrz jak chodzisz! –stała przed mną w blond lokach dziewczyna dość skąpo ubrana.
-Och… nie zauważyłam cię. –po patrzałam na nią jak na dziwaczkę.
-Co?! Nie zauważyłaś mnie jak śmiesz, a w ogóle to ty jesteś ta nowa, to pewnie dlatego mnie nie zauważyłaś, ale nauczysz się… -zarzuciła blond lokami do tyłu. –jestem Amber i jedno małe ostrzeżenie, odczep się mojego brata Nathaniela i Kastiela bo on jest mój jeszcze o tym nie wie, ale jest mój więc, nie próbuj żadnych głupich sztuczek. –poszła z głowa do góry.
W życiu bym nie pomyślała, że Nathaniel ma taką wredna siostrę, ale trudno rodziny się nie wybiera. Szłam dalej w stronę dziedzińca aż w końcu się na nim znalazłam, poczułam aż ktoś ciągnie mnie na bok. Stal przed mną wysoki czerwono-włosy chłopak o czarnych oczach.
-Ty jesteś ta nowa tak? –przyparł mnie do ściany.
-Tak jestem Beili, mogę już iść. –nie miałam ochoty z nim przebywać.
-A ja Kastiel może miała byś ochotę ze mną gdzieś iść? –przybliżył niebezpiecznie usta to mojej twarzy.
-Nie i się odczep. –nie lubiłam tego typu chłopaków.
-Och daj spokój. –zaczął całować mnie po szyi.
Zaczęłam się mu wyrywać, ale on mnie przytrzymywał, więc zaczęłam krzyczeć by mnie puścił, ale złapał mnie za nadgarstki, poczułam jak po policzku spływa mi łza byłam przerażona, dopiero co poznany chłopak próbuje, mnie przelecieć i to w dodatku w szkole, prosiłam go by mnie puścił i krzyczałam by mnie zostawił nagle pojawił się mój wybawca, Nathaniel przyłożył mu z pięści w twarz aż upadł i mnie puścił i troskliwy blondyn do mnie podszedł i zemdlałam jeszcze tylko w oddali słyszałam ja Nathaniel kogoś prosi by mu drzwi otworzył i poczułam, że mnie podnosi.
Obudziłam się w pokoju gospodarzy poznałam po tych niebieskich ścianach.
-O już się ocknęłaś wszystko w porządku? –leżałam głową na kolanach Nathaniela.
-Tak, nic mi nie jest. –podniosłam się szybko i zrobiłam się różowawa na twarzy.
-Ale na pewno nic ci nie zrobił? – strasznie się martwił.
-Na pewno, nie musisz się martwić. –uśmiechnęłam się do niego.
-To dobrze. –chyba mu ulżyło.
Nathaniel wstał i podał mi kubek z ciepłą herbatą i z powrotem usiadł koło mnie.
-Przepraszam cię za tego debila, on chce przelecieć każdą dziewczynę w szkole, a jak któraś mu się stawia tak jak ty, to jej nie puszcza dopóki jemu nie ulegnie. –złapał się rękami za głowę dosyć wkurzony.
-Spokojnie nic się niestało bo w porę mnie uratowałeś dziękuję. –po tym zrobiłam się bardziej czerwona niż wcześniej więc wolałam upić łyk herbaty by nie zauważył.
-Nie pozwolił bym by tobie stała się jakaś krzy…yyy…to znaczy…chciałem powiedzieć, że nie pozwolił bym żeby komuś stała się krzywda. –nagle się strasznie zakłopotał zrobił się nagle cały czerwony.
-Miło, że się o mnie troszczysz, bo nikt oprócz mojego kuzyna tak się o mnie nie troszczył. –uśmiechnęłam się do niego.
-A rodzice przecież powinni się troszczyć o własne dziecko. –zszokowała go trochę moja odpowiedź.
-Moi rodzice się tylko kłócili i mnie za to obwiniali więc ich nie obchodziło co się ze mną dzieje dlatego przeprowadziłam się tutaj do mojego kuzyna. –uśmiechnęłam się ponownie do niego.
-Przykro mi. –poczułam jak mnie przytula.
W jego ramionach było mi tak dobrze, tak pięknie męsko pachniał, mogła bym zostać tak na zawsze.
-Czy w czymś przeszkodziłam? –stała nad nami Rozalia ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma.
-Nie. –powiedziałam puszczając Nata.
-To dobrze, wstawaj musimy iść bo twój kuzyn czeka na ciebie w barze. –uśmiechnęła się.
-No tak musze mu pomóc, na razie Nathaniel. –pomachałam mu ręką na do widzenia i pobiegłam za Rozalią.

Tak wiem za bardzo końcówka mi nie wyszła i że w pierwszym dniu chce ją ktoś zgwałcić tak wiem to jest beznadziejne, ale nie wiedziałam jak to zmienić więc tak zostawiłam ;P
Mama nadzieje, że rozdział choć trochę się podobał :D
Więc czekajcie na nexta i komentujcie XD