Weszli do domu nie
odzywając się do siebie, więc dziewczyna kierowała się zadowolona do pokoju, że
dał jej z tym spokój gdy nagle usłyszała.
-Beili chodź do salonu musze z tobą pogadać. -a tak się cieszyła.
-No to mów słucham. –dziewczyna czuła, że nic z tego dobrego nie wyjdzie.
-Czemu przez niego płakałaś? –spojrzał jej w oczy.
-Już ci mówiłam że jest wszystko dobrze, więc daj mi spokój. –mówiła spokojnym głosem.
-Nie, nie jest wszystko dobrze, ja mam za zadanie sprawić byś dobrze się czuła i nic ci się nie stało, więc widzę że coś jest, że ten palant cię skrzywdził. –stał poddenerwowany, ponieważ nie chciał by ktoś ja skrzywdził, nie chciał na to pozwolić.
-Daj mi już spokój co, to moja sprawa co ja robię i co mi jest nie jesteś moim ojcem, ani nikim z rodziny, więc się odczep, bo sam nie jesteś lepszy, nie potrafisz być w stałym związku przez jakąś sukę, może ci powiem że nie każdy jest taki jak ona, więc się obudź, ty jedyne co potrzebujesz to paczkę fajek i dziewczynę która jest tą suką której tak nienawidzisz, więc może popracuj nad sobą, a potem martw się o innych. –wybuchła, chociaż nie chciała tego mówić.
Ubrała buty, płaszcz i wybiegła z domu jeszcze słyszała jak ten debil się za nią wydziera. Nie chciała mu tego mówić, ale już nie mogła, wkurzył ją. Szła chodnikiem który oświetlało kilka latarń, skręciła do parku w którym było strasznie ciemno, ponieważ na dworze panował mrok, trochę się bała ale już ją nie obchodziło czy coś jej się stanie czy nie. Szła w głąb parku mijała pełno drzew aż doszła do serca parku. Usiadła na ławce i zaczęła patrzeć w niebo, gdyż dziś jest pełno gwiazd, a ona uwielbiała na nie patrzeć. Robiło się coraz chłodniej, ale nie mogła wrócić do domu, to znaczy nie chciała bo ona nie chce słyszeć głupiej gatki Kastiela, ale nie on cały czas się wydziera na nią a nie mówi. Czy nie postąpiła źle że wypomniałam jego błędy, może nie powinna? No ale on też wtrąca się w jej sprawy które go nie dotyczą. Ale tez nie powinna była go obwiniać przecież on się tylko martwił o nią, czemu ona się tak chamsko i wrednie wobec niego zachowała, przecież miała być miła i nie miała go już więcej ranić, a co robi jeszcze bardziej go rani. –gdy tak kłóciła się z myślami i zaczynałam żałować to co powiedziała Kastielowi chuchała w ręce bo naprawdę się zimno zrobiło choć miała na sobie płaszcz. Jeszcze chwile posiedziała i rozmyślała nad popełnionymi błędami i o wypowiedzianych słowach do Kastiela. Potem postanowiła się trochę przejść bo jak jeszcze tak posiedzi to zamarznie, wchodziła w mroczną stronę parku, zaczęła się bać, ale szła dalej, zaczęła rozmyślać czy może jednak nie wrócić do domu, tylko on zacznie się wydzierać że jest nieodpowiedzialna za własne zdrowie, nawet jeśli go przeprosi. Jej myśli biły się ze sobą, lecz wygrało wrócenie do domu. Więc szła z powrotem, gdy nagle ktoś ją złapał od tyłu i zatkał buzie by nie krzyczała, poczuła jak po policzku spływa jej łza, potem kolejna i kolejna. Poczuła na karku oddech tej osoby i usłyszałam znajomy głos.
-Nigdy więcej tak nie rób głupia. –wyszedł za mną.
-Kastiel? –puścił jej buzie.
-Tak, jesteś cala zmarznięta. –dotkną dłonią jej zamarzniętego i mokrego od łez policzka.
-Kastiel przepraszam, przepraszam za to co powiedziałam nie chciałam tego powiedzieć, nawet tak nie myślę, przepraszam, jestem strasznie głupia, nie chciałam cię zranić przepraszam. –mocno przytuliła się do jego klatki piersiowej i zaczęła płakać.
-Nie masz za co przepraszać jesteś jedyną osobą która, powiedział mi prosto w oczy jaki jestem i nie musisz przepraszać, bo powiedziałaś prawdę. –przytulił ją mocniej, by przestała płakać i poczuła się bezpiecznie. –A głupia tak jesteś i to bardzo bo uciekłaś w takie zimno w samym płaszczu a idzie zima, więc strasznie głupio zrobiłaś, chodź do domu żebyś bardziej nie zmarzła. –wypuścił ją z tego uścisku. –I nie płacz już. –uśmiechną się do niej, tak inaczej niż zwykle więc też odwzajemniła ten uśmiech i ruszyli w stronę domu.
Gdy weszła do domu uderzyła ją fala gorąca, strasznie źle się poczuła.
Kastiel do niej podszedł dotkną ręką jej czoła i spojrzał się na nią groźnie, od razu wiedziała że nie jest dobrze i czekała na jego darcie się że nie jest odpowiedzialna za własne zdrowie i takie tam, po prostu zakochał się Kastiel łamacz damskich serc drugi raz w życiu się zakochał.
-Ech…w tej sekundzie widzę cię w łóżku, bo przez twoją głupotę jesteś chora. –dziwnie spokojnie to mówił, ponieważ nie chciał już się na nią wydzierać, widział że to nic nie da.
Może on też jest chory i strasznie spokojny jest, podeszła do niego i dotknęła ręką jego czoła.
-Co ty robisz? –spojrzał na nią zaskoczony.
-Sprawdzam czy ty też przypadkiem chory nie jesteś bo dziwnie się zachowujesz. –uśmiechnęła się do niego.
-Widzisz jeszcze nie znasz mnie naprawdę i nie wiesz jaki jestem, a teraz idź. –zaskoczyła ją ta odpowiedzią, czerwono włosy zmienia się tylko specjalnie dla niej, wie że jak jej choć trochę będzie odpowiadać to podobnej do niej też.
Grzecznie poszła do łóżka, zaczęła zastanawiać się nad jego słowami, może naprawdę on taki nie jest i dopiero zaczyna poznawać jego prawdziwe „Ja”, może tak naprawdę to jest bardzo dobrym człowiekiem tylko takiego gbura udaje, albo udaje takiego miłego, z biegiem czasu się tego dowie.
***
Rano obudził ją miły zapach pochodzący z kuchni, zeszła na dół a tam czerwono włosy smażył naleśniki, ucieszyła się na samą myśl o tym pysznym jedzeniu.
-Chrisa jeszcze nie ma? –usiadła na krześle w kuchni.
-Nie, dzwonił że popołudniu się zjawi. –podał jej talerz z jedzeniem.
Grzecznie wszystko zjadła i poszła na górę się przebrać, by wyjść do szkoły, zeszła na dół przebrana Kastiel groźnie się na nią spojrzał.
-Oj Kastiel odpuść mi chociaż dziś, ja się naprawdę dobrze czuje, no proszę nie bądź taki. –spojrzała na niego błagalnie.
-Nie powinienem ci pozwolić iść, ale dobra idź. –uśmiechną się, chciał by była szczęśliwa więc jej pozwolił gdy ona się cieszyła on także.
-A ty nie idziesz. –spojrzała na niego z ciekawością.
-Nie poczekam aż Christopher wróci. –wszedł do salonu a ona wyszła z domu.
Weszła do szkoły i na samo przywitanie rzucił się na nią Alex.
-Miło cię widzieć Beili. –uścisną jeszcze mocniej.
-Mi ciebie też ale zaraz mnie udusisz. –ledwo oddychała.
-Oj przepraszam, chodź wszyscy są w klasie. –złapał ją za rękę i pociągną do klasy.
Spojrzała i zobaczyła uśmiechającą się Viole pewnie na widok Alexa, gadająca na okrągło Rozalie i jej słuchającą Iris, a obok niej stał Armin i jak zawsze się jej przyglądał. Podeszła do nich i się przywitała i spojrzała na Armina i poprosiła go na słówko.
-O co chodzi? –zapytał zdezorientowany.
-Wiem ze to głupio zabrzmi ale podoba i się Iris?? –po tym zrobił się czerwony. –Mi możesz powiedzieć ja jej nie powiem, zaufaj mi. –popatrzała mu w oczy.
-Ech…no tak i to bardzo, po prostu się zakochałem. –wziął głęboki wdech. –Ale proszę nie mów tego nikomu, a zwłaszcza Alexowi, bo on wszystko wypapla. –spojrzał na nią błagalnie
-Dobrze, ale skoro coś do niej czujesz to jej to powiedz. –uśmiechnęła się.
-Nie, boje się odrzucenia. –opuścił wzrok na ziemie.
-To ja ci pomogę, będę ją wypytywała o różne rzeczy i będę cię informowała a jak już będziesz pewny, ze chcesz jej wyznać miłość, to to zrób. –złapała go za ramiona.
-Na prawdę to dla mnie zrobisz? –stal zaskoczony.
-Tak, tak chodź do klasy bo zaraz dzwonek. –popchała go w stronę sali lekcyjnej.
Ech…ona też jestem mądra radzi mu wyznać Iris miłość a ona sama tego nie umie zrobić, łatwiej komuś to polecać niż samemu tak zrobić. –siedziała na lekcji i tak rozmyślała.
Po lekcji od razu poszła do pokoju gospodarza, gdzie pewnie przebywał Nathaniel. Weszła do środka i nikogo nie było więc usiadła za biurkiem, gdzie zawsze siedział Nat, zaczęła coś tam szperać i znalazła zeszyt w twardej okładce i otworzyła na wpisie z dnia w którym pierwszy raz przyszła do tej szkoły trochę ją to zaciekawiło i zaczęłam czytać.
„Dzień jak dzień, chociaż różnił się od poprzednich, bo do szkoły przyszła, niezwykle piękna dziewczyna, miała lekko falowane, długie blond włosy, niebieskie oczy w które było by można patrzeć całą wieczność, miała delikatny i za razem piękny uśmiech. Jest nową uczennicą i ma na imię Beili, przyszła do mnie załatwić sprawę z dokumentami. Dzień by się skończył tak samo pięknie gdyby, nie Kastiel, czy on musi mieć każda dziewczynę? Pomińmy to, ale co się okazało to była przepiękna blondynka, więc musiałem interweniować i ją uratować od tego debila.”
Przeczytała ten fragment i nie umiała, wydobyć z siebie żadnego słowa, nie potrafiła się ruszyć, z ledwością odłożyła książkę na miejsce. Czyli jednak Rozalia miała racje, ale to nie może być prawdą…może to chodzi o jakąś inną Beili, ale w szkole nie ma takiej drugiej jak ona, przecież on opisał ją z wyglądu. –myślała tak sobie i nie umiała w to uwierzyć, czy on naprawdę tak o mnie myśli? Nagle usłyszała że ktoś wchodzi do pomieszczenia.
-Hej, Beili, długo tu siedzisz? –to był blondyn.
-Ja…ja…to znaczy nie zbyt długo, z jakieś pięć minut. –uśmiechnęła się speszona.
-Coś się stało? –podszedł do niej.
-Nie, nie tylko w głowie mi się zakręciło. –musiała coś wymyślić.
-Może chora jesteś? –dotkną dłonią jej czoła i kontem oka spojrzał na biurko gdzie leżała zeszyt. –Czy ty czytałaś ten zeszyt? –stał lekko speszony.
-Nie, nie czytałam. –musiała skłamać.
-To dobrze. –widocznie mu ulżył.
-Zaraz będzie lekcja, będę szła. –wstała i skierowała się do drzwi.
-Dobrze wpadnij jeszcze. –uśmiechną się.
-Dobrze. –odwzajemniła ten uśmiech.
Na lekcjach w ogóle nie miała kontaktu z rzeczywistością, była pełna radości, że tak o niej myśli, że jednak coś do niej czuje, jej serce było przepełnione miłością i radością. Po lekcjach poszła do pokoju gospodarza.
-Beili, mam do ciebie pytanie, co takiego się stało że jesteś taka pełna szczęścia. –na jej widok sam się uśmiechał.
-Po prostu, jest piękny dzień i tyle, a ciebie co uszczęśliwia? –była ciekawa co jej odpowie.
-Mi wystarczy jak widzę ciebie taką pełną radości. – zrobił się czerwony, ale nie zmienił zdania.
Podeszła i się do niego przytuliła.
-Jeżeli to prawda to się cieszę. –uśmiechnęła się do niego.
Wyszła z pokoju i kierowała się do domu gdzie pewnie był już Christopher, nie mogła się już doczekać aż go zobaczy stęskniła się za nim.
Weszła do domu i zobaczyła śliczną dziewczynę podobną do Rozalii, no właśnie ona koło niej stała.
-O Beili miło że jesteś, jeszcze się nie znacie, to jest Jasmin moja siostra a to Beili, moja przyjaciółka i kuzynka Chrisa. –przedstawiła je sobie.
-Miło cię poznać Chris i Rozalia, często o tobie mówili. –przeuroczo się do niej uśmiechnęła.
-Mi też i o tobie te często wspominali. –odwzajemniła uśmiech.
-A ze mną to już się nie przywitasz co? –wyszedł z kuchni jej przecudowny kuzyn.
-Oj no przepraszam, miło cię widzieć. –podeszła do niego i go przytuliła.
-Też się cieszę ze cię widzę, a tak w ogóle Kastiel mi się skarżył że miał z tobą kłopoty. –spojrzał na nią groźnie.
-Co ja? Ja byłam grzeczna, on sobie coś wymyślił. –skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
-Pogadamy potem bo Kastiel zostaje na jeszcze jedną noc. –poszedł do salonu.
-Naprawdę, a myślała że już będę miała z nim spokój. –szła w kierunku schodów.
-No to się przeliczyłaś. –ze swojego pokoju wyszedł czerwono włosy.
Obiecałam ze dziś dodam więc dodałam XD
Przepraszam za różne błędy ale po wczorajszej 18 –stce, za bardzo nie jestem wstanie, wszystkiego racjonalnie przemyśleć <3
Następny nie wiem nie mam do tego głowy kompletnie wena mnie opuściła do tego opowiadania, więc możecie trochę poczekać na nexta ;P
Więc zapraszam do komentowania i do nie wiadomo kiedy ;3
-Beili chodź do salonu musze z tobą pogadać. -a tak się cieszyła.
-No to mów słucham. –dziewczyna czuła, że nic z tego dobrego nie wyjdzie.
-Czemu przez niego płakałaś? –spojrzał jej w oczy.
-Już ci mówiłam że jest wszystko dobrze, więc daj mi spokój. –mówiła spokojnym głosem.
-Nie, nie jest wszystko dobrze, ja mam za zadanie sprawić byś dobrze się czuła i nic ci się nie stało, więc widzę że coś jest, że ten palant cię skrzywdził. –stał poddenerwowany, ponieważ nie chciał by ktoś ja skrzywdził, nie chciał na to pozwolić.
-Daj mi już spokój co, to moja sprawa co ja robię i co mi jest nie jesteś moim ojcem, ani nikim z rodziny, więc się odczep, bo sam nie jesteś lepszy, nie potrafisz być w stałym związku przez jakąś sukę, może ci powiem że nie każdy jest taki jak ona, więc się obudź, ty jedyne co potrzebujesz to paczkę fajek i dziewczynę która jest tą suką której tak nienawidzisz, więc może popracuj nad sobą, a potem martw się o innych. –wybuchła, chociaż nie chciała tego mówić.
Ubrała buty, płaszcz i wybiegła z domu jeszcze słyszała jak ten debil się za nią wydziera. Nie chciała mu tego mówić, ale już nie mogła, wkurzył ją. Szła chodnikiem który oświetlało kilka latarń, skręciła do parku w którym było strasznie ciemno, ponieważ na dworze panował mrok, trochę się bała ale już ją nie obchodziło czy coś jej się stanie czy nie. Szła w głąb parku mijała pełno drzew aż doszła do serca parku. Usiadła na ławce i zaczęła patrzeć w niebo, gdyż dziś jest pełno gwiazd, a ona uwielbiała na nie patrzeć. Robiło się coraz chłodniej, ale nie mogła wrócić do domu, to znaczy nie chciała bo ona nie chce słyszeć głupiej gatki Kastiela, ale nie on cały czas się wydziera na nią a nie mówi. Czy nie postąpiła źle że wypomniałam jego błędy, może nie powinna? No ale on też wtrąca się w jej sprawy które go nie dotyczą. Ale tez nie powinna była go obwiniać przecież on się tylko martwił o nią, czemu ona się tak chamsko i wrednie wobec niego zachowała, przecież miała być miła i nie miała go już więcej ranić, a co robi jeszcze bardziej go rani. –gdy tak kłóciła się z myślami i zaczynałam żałować to co powiedziała Kastielowi chuchała w ręce bo naprawdę się zimno zrobiło choć miała na sobie płaszcz. Jeszcze chwile posiedziała i rozmyślała nad popełnionymi błędami i o wypowiedzianych słowach do Kastiela. Potem postanowiła się trochę przejść bo jak jeszcze tak posiedzi to zamarznie, wchodziła w mroczną stronę parku, zaczęła się bać, ale szła dalej, zaczęła rozmyślać czy może jednak nie wrócić do domu, tylko on zacznie się wydzierać że jest nieodpowiedzialna za własne zdrowie, nawet jeśli go przeprosi. Jej myśli biły się ze sobą, lecz wygrało wrócenie do domu. Więc szła z powrotem, gdy nagle ktoś ją złapał od tyłu i zatkał buzie by nie krzyczała, poczuła jak po policzku spływa jej łza, potem kolejna i kolejna. Poczuła na karku oddech tej osoby i usłyszałam znajomy głos.
-Nigdy więcej tak nie rób głupia. –wyszedł za mną.
-Kastiel? –puścił jej buzie.
-Tak, jesteś cala zmarznięta. –dotkną dłonią jej zamarzniętego i mokrego od łez policzka.
-Kastiel przepraszam, przepraszam za to co powiedziałam nie chciałam tego powiedzieć, nawet tak nie myślę, przepraszam, jestem strasznie głupia, nie chciałam cię zranić przepraszam. –mocno przytuliła się do jego klatki piersiowej i zaczęła płakać.
-Nie masz za co przepraszać jesteś jedyną osobą która, powiedział mi prosto w oczy jaki jestem i nie musisz przepraszać, bo powiedziałaś prawdę. –przytulił ją mocniej, by przestała płakać i poczuła się bezpiecznie. –A głupia tak jesteś i to bardzo bo uciekłaś w takie zimno w samym płaszczu a idzie zima, więc strasznie głupio zrobiłaś, chodź do domu żebyś bardziej nie zmarzła. –wypuścił ją z tego uścisku. –I nie płacz już. –uśmiechną się do niej, tak inaczej niż zwykle więc też odwzajemniła ten uśmiech i ruszyli w stronę domu.
Gdy weszła do domu uderzyła ją fala gorąca, strasznie źle się poczuła.
Kastiel do niej podszedł dotkną ręką jej czoła i spojrzał się na nią groźnie, od razu wiedziała że nie jest dobrze i czekała na jego darcie się że nie jest odpowiedzialna za własne zdrowie i takie tam, po prostu zakochał się Kastiel łamacz damskich serc drugi raz w życiu się zakochał.
-Ech…w tej sekundzie widzę cię w łóżku, bo przez twoją głupotę jesteś chora. –dziwnie spokojnie to mówił, ponieważ nie chciał już się na nią wydzierać, widział że to nic nie da.
Może on też jest chory i strasznie spokojny jest, podeszła do niego i dotknęła ręką jego czoła.
-Co ty robisz? –spojrzał na nią zaskoczony.
-Sprawdzam czy ty też przypadkiem chory nie jesteś bo dziwnie się zachowujesz. –uśmiechnęła się do niego.
-Widzisz jeszcze nie znasz mnie naprawdę i nie wiesz jaki jestem, a teraz idź. –zaskoczyła ją ta odpowiedzią, czerwono włosy zmienia się tylko specjalnie dla niej, wie że jak jej choć trochę będzie odpowiadać to podobnej do niej też.
Grzecznie poszła do łóżka, zaczęła zastanawiać się nad jego słowami, może naprawdę on taki nie jest i dopiero zaczyna poznawać jego prawdziwe „Ja”, może tak naprawdę to jest bardzo dobrym człowiekiem tylko takiego gbura udaje, albo udaje takiego miłego, z biegiem czasu się tego dowie.
***
Rano obudził ją miły zapach pochodzący z kuchni, zeszła na dół a tam czerwono włosy smażył naleśniki, ucieszyła się na samą myśl o tym pysznym jedzeniu.
-Chrisa jeszcze nie ma? –usiadła na krześle w kuchni.
-Nie, dzwonił że popołudniu się zjawi. –podał jej talerz z jedzeniem.
Grzecznie wszystko zjadła i poszła na górę się przebrać, by wyjść do szkoły, zeszła na dół przebrana Kastiel groźnie się na nią spojrzał.
-Oj Kastiel odpuść mi chociaż dziś, ja się naprawdę dobrze czuje, no proszę nie bądź taki. –spojrzała na niego błagalnie.
-Nie powinienem ci pozwolić iść, ale dobra idź. –uśmiechną się, chciał by była szczęśliwa więc jej pozwolił gdy ona się cieszyła on także.
-A ty nie idziesz. –spojrzała na niego z ciekawością.
-Nie poczekam aż Christopher wróci. –wszedł do salonu a ona wyszła z domu.
Weszła do szkoły i na samo przywitanie rzucił się na nią Alex.
-Miło cię widzieć Beili. –uścisną jeszcze mocniej.
-Mi ciebie też ale zaraz mnie udusisz. –ledwo oddychała.
-Oj przepraszam, chodź wszyscy są w klasie. –złapał ją za rękę i pociągną do klasy.
Spojrzała i zobaczyła uśmiechającą się Viole pewnie na widok Alexa, gadająca na okrągło Rozalie i jej słuchającą Iris, a obok niej stał Armin i jak zawsze się jej przyglądał. Podeszła do nich i się przywitała i spojrzała na Armina i poprosiła go na słówko.
-O co chodzi? –zapytał zdezorientowany.
-Wiem ze to głupio zabrzmi ale podoba i się Iris?? –po tym zrobił się czerwony. –Mi możesz powiedzieć ja jej nie powiem, zaufaj mi. –popatrzała mu w oczy.
-Ech…no tak i to bardzo, po prostu się zakochałem. –wziął głęboki wdech. –Ale proszę nie mów tego nikomu, a zwłaszcza Alexowi, bo on wszystko wypapla. –spojrzał na nią błagalnie
-Dobrze, ale skoro coś do niej czujesz to jej to powiedz. –uśmiechnęła się.
-Nie, boje się odrzucenia. –opuścił wzrok na ziemie.
-To ja ci pomogę, będę ją wypytywała o różne rzeczy i będę cię informowała a jak już będziesz pewny, ze chcesz jej wyznać miłość, to to zrób. –złapała go za ramiona.
-Na prawdę to dla mnie zrobisz? –stal zaskoczony.
-Tak, tak chodź do klasy bo zaraz dzwonek. –popchała go w stronę sali lekcyjnej.
Ech…ona też jestem mądra radzi mu wyznać Iris miłość a ona sama tego nie umie zrobić, łatwiej komuś to polecać niż samemu tak zrobić. –siedziała na lekcji i tak rozmyślała.
Po lekcji od razu poszła do pokoju gospodarza, gdzie pewnie przebywał Nathaniel. Weszła do środka i nikogo nie było więc usiadła za biurkiem, gdzie zawsze siedział Nat, zaczęła coś tam szperać i znalazła zeszyt w twardej okładce i otworzyła na wpisie z dnia w którym pierwszy raz przyszła do tej szkoły trochę ją to zaciekawiło i zaczęłam czytać.
„Dzień jak dzień, chociaż różnił się od poprzednich, bo do szkoły przyszła, niezwykle piękna dziewczyna, miała lekko falowane, długie blond włosy, niebieskie oczy w które było by można patrzeć całą wieczność, miała delikatny i za razem piękny uśmiech. Jest nową uczennicą i ma na imię Beili, przyszła do mnie załatwić sprawę z dokumentami. Dzień by się skończył tak samo pięknie gdyby, nie Kastiel, czy on musi mieć każda dziewczynę? Pomińmy to, ale co się okazało to była przepiękna blondynka, więc musiałem interweniować i ją uratować od tego debila.”
Przeczytała ten fragment i nie umiała, wydobyć z siebie żadnego słowa, nie potrafiła się ruszyć, z ledwością odłożyła książkę na miejsce. Czyli jednak Rozalia miała racje, ale to nie może być prawdą…może to chodzi o jakąś inną Beili, ale w szkole nie ma takiej drugiej jak ona, przecież on opisał ją z wyglądu. –myślała tak sobie i nie umiała w to uwierzyć, czy on naprawdę tak o mnie myśli? Nagle usłyszała że ktoś wchodzi do pomieszczenia.
-Hej, Beili, długo tu siedzisz? –to był blondyn.
-Ja…ja…to znaczy nie zbyt długo, z jakieś pięć minut. –uśmiechnęła się speszona.
-Coś się stało? –podszedł do niej.
-Nie, nie tylko w głowie mi się zakręciło. –musiała coś wymyślić.
-Może chora jesteś? –dotkną dłonią jej czoła i kontem oka spojrzał na biurko gdzie leżała zeszyt. –Czy ty czytałaś ten zeszyt? –stał lekko speszony.
-Nie, nie czytałam. –musiała skłamać.
-To dobrze. –widocznie mu ulżył.
-Zaraz będzie lekcja, będę szła. –wstała i skierowała się do drzwi.
-Dobrze wpadnij jeszcze. –uśmiechną się.
-Dobrze. –odwzajemniła ten uśmiech.
Na lekcjach w ogóle nie miała kontaktu z rzeczywistością, była pełna radości, że tak o niej myśli, że jednak coś do niej czuje, jej serce było przepełnione miłością i radością. Po lekcjach poszła do pokoju gospodarza.
-Beili, mam do ciebie pytanie, co takiego się stało że jesteś taka pełna szczęścia. –na jej widok sam się uśmiechał.
-Po prostu, jest piękny dzień i tyle, a ciebie co uszczęśliwia? –była ciekawa co jej odpowie.
-Mi wystarczy jak widzę ciebie taką pełną radości. – zrobił się czerwony, ale nie zmienił zdania.
Podeszła i się do niego przytuliła.
-Jeżeli to prawda to się cieszę. –uśmiechnęła się do niego.
Wyszła z pokoju i kierowała się do domu gdzie pewnie był już Christopher, nie mogła się już doczekać aż go zobaczy stęskniła się za nim.
Weszła do domu i zobaczyła śliczną dziewczynę podobną do Rozalii, no właśnie ona koło niej stała.
-O Beili miło że jesteś, jeszcze się nie znacie, to jest Jasmin moja siostra a to Beili, moja przyjaciółka i kuzynka Chrisa. –przedstawiła je sobie.
-Miło cię poznać Chris i Rozalia, często o tobie mówili. –przeuroczo się do niej uśmiechnęła.
-Mi też i o tobie te często wspominali. –odwzajemniła uśmiech.
-A ze mną to już się nie przywitasz co? –wyszedł z kuchni jej przecudowny kuzyn.
-Oj no przepraszam, miło cię widzieć. –podeszła do niego i go przytuliła.
-Też się cieszę ze cię widzę, a tak w ogóle Kastiel mi się skarżył że miał z tobą kłopoty. –spojrzał na nią groźnie.
-Co ja? Ja byłam grzeczna, on sobie coś wymyślił. –skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
-Pogadamy potem bo Kastiel zostaje na jeszcze jedną noc. –poszedł do salonu.
-Naprawdę, a myślała że już będę miała z nim spokój. –szła w kierunku schodów.
-No to się przeliczyłaś. –ze swojego pokoju wyszedł czerwono włosy.
Obiecałam ze dziś dodam więc dodałam XD
Przepraszam za różne błędy ale po wczorajszej 18 –stce, za bardzo nie jestem wstanie, wszystkiego racjonalnie przemyśleć <3
Następny nie wiem nie mam do tego głowy kompletnie wena mnie opuściła do tego opowiadania, więc możecie trochę poczekać na nexta ;P
Więc zapraszam do komentowania i do nie wiadomo kiedy ;3
Przepraszam, że komentarz dopiero teraz, ale miała tyle na głowie, że po prostu...no masakra xD
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście świetny. I uważam, że jeśli Beili poznała już prawdę, to powinna wyznać miłość Natanielowi. Szkoda tylko, że musiała dopiero przeczytać jego pamiętnik, aby się skapnąć, co on do niej czuje. Przecież to można było wywnioskować po zachowaniu...
Czekam na next. Mam nadzieję, że prędko się pojawi :)
Nat się tyle razy rumienił, a Beili musiała przeczytać jego pamiętnik by się o tym przekonać. Przynajmniej na 100% pewność, że może mu wyznać miłość. Tylko co będzie z Kasem D:
OdpowiedzUsuń