niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 12 "Ucieczka, Pamiętnik, Powitanie"

Weszli do domu nie odzywając się do siebie, więc dziewczyna kierowała się zadowolona do pokoju, że dał jej z tym spokój gdy nagle usłyszała.
-Beili chodź do salonu musze z tobą pogadać. -a tak się cieszyła.
-No to mów słucham. –dziewczyna czuła, że nic z tego dobrego nie wyjdzie.
-Czemu przez niego płakałaś? –spojrzał jej w oczy.
-Już ci mówiłam że jest wszystko dobrze, więc daj mi spokój. –mówiła spokojnym głosem.
-Nie, nie jest wszystko dobrze, ja mam za zadanie sprawić byś dobrze się czuła i nic ci się nie stało, więc widzę że coś jest, że ten palant cię skrzywdził. –stał poddenerwowany, ponieważ nie chciał by ktoś ja skrzywdził, nie chciał na to pozwolić.
-Daj mi już spokój co, to moja sprawa co ja robię i co mi jest nie jesteś moim ojcem, ani nikim z rodziny, więc się odczep, bo sam nie jesteś lepszy, nie potrafisz być w stałym związku przez jakąś sukę, może ci powiem że nie każdy jest taki jak ona, więc się obudź, ty jedyne co potrzebujesz to paczkę fajek i dziewczynę która jest tą suką której tak nienawidzisz, więc może popracuj nad sobą, a potem martw się o innych. –wybuchła, chociaż nie chciała tego mówić.
Ubrała buty, płaszcz i wybiegła z domu jeszcze słyszała jak ten debil się za nią wydziera. Nie chciała mu tego mówić, ale już nie mogła, wkurzył ją. Szła chodnikiem który oświetlało kilka latarń, skręciła do parku w którym było strasznie ciemno, ponieważ na dworze panował mrok, trochę się bała ale już ją nie obchodziło czy coś jej się stanie czy nie. Szła w głąb parku mijała pełno drzew aż doszła do serca parku. Usiadła na ławce i zaczęła patrzeć w niebo, gdyż dziś jest pełno gwiazd, a ona uwielbiała na nie patrzeć. Robiło się coraz chłodniej, ale nie mogła wrócić do domu, to znaczy nie chciała bo ona nie chce słyszeć głupiej gatki Kastiela, ale nie on cały czas się wydziera na nią a nie mówi. Czy nie postąpiła źle że wypomniałam jego błędy, może nie powinna? No ale on też wtrąca się w jej sprawy które go nie dotyczą. Ale tez nie powinna była go obwiniać przecież on się tylko martwił o nią, czemu ona się tak chamsko i wrednie wobec niego zachowała, przecież miała być miła i nie miała go już więcej ranić, a co robi jeszcze bardziej go rani. –gdy tak kłóciła się z myślami i zaczynałam żałować to co powiedziała Kastielowi chuchała w ręce bo naprawdę się zimno zrobiło choć miała na sobie płaszcz. Jeszcze chwile posiedziała i rozmyślała nad popełnionymi błędami i o wypowiedzianych słowach do Kastiela. Potem postanowiła się trochę przejść bo jak jeszcze tak posiedzi to zamarznie, wchodziła w mroczną stronę parku, zaczęła się bać, ale szła dalej, zaczęła rozmyślać czy może jednak nie wrócić do domu, tylko on zacznie się wydzierać że jest nieodpowiedzialna za własne zdrowie, nawet jeśli go przeprosi. Jej myśli biły się ze sobą, lecz wygrało wrócenie do domu. Więc szła z powrotem, gdy nagle ktoś ją złapał od tyłu i zatkał buzie by nie krzyczała, poczuła jak po policzku spływa jej łza, potem kolejna i kolejna. Poczuła na karku oddech tej osoby i usłyszałam znajomy głos.
-Nigdy więcej tak nie rób głupia. –wyszedł za mną.
-Kastiel? –puścił jej buzie.
-Tak, jesteś cala zmarznięta. –dotkną dłonią jej zamarzniętego i mokrego od łez policzka.
-Kastiel przepraszam, przepraszam za to co powiedziałam nie chciałam tego powiedzieć, nawet tak nie myślę, przepraszam, jestem strasznie głupia, nie chciałam cię zranić przepraszam. –mocno przytuliła się do jego klatki piersiowej i zaczęła płakać.
-Nie masz za co przepraszać jesteś jedyną osobą która, powiedział mi prosto w oczy jaki jestem i nie musisz przepraszać, bo powiedziałaś prawdę. –przytulił ją mocniej, by przestała płakać i poczuła się bezpiecznie. –A głupia tak jesteś i to bardzo bo uciekłaś w takie zimno w samym płaszczu a idzie zima, więc strasznie głupio zrobiłaś, chodź do domu żebyś bardziej nie zmarzła. –wypuścił ją z tego uścisku. –I nie płacz już. –uśmiechną się do niej, tak inaczej niż zwykle więc też odwzajemniła ten uśmiech i ruszyli w stronę domu.
Gdy weszła do domu uderzyła ją fala gorąca, strasznie źle się poczuła.
Kastiel do niej podszedł dotkną ręką jej czoła i spojrzał się na nią groźnie, od razu wiedziała że nie jest dobrze i czekała na jego darcie się że nie jest odpowiedzialna za własne zdrowie i takie tam, po prostu zakochał się Kastiel łamacz damskich serc drugi raz w życiu się zakochał.
-Ech…w tej sekundzie widzę cię w łóżku, bo przez twoją głupotę jesteś chora. –dziwnie spokojnie to mówił, ponieważ nie chciał już się na nią wydzierać, widział że to nic nie da.
Może on też jest chory i strasznie spokojny jest, podeszła do niego i dotknęła ręką jego czoła.
-Co ty robisz? –spojrzał na nią zaskoczony.
-Sprawdzam czy ty też przypadkiem chory nie jesteś bo dziwnie się zachowujesz. –uśmiechnęła się do niego.
-Widzisz jeszcze nie znasz mnie naprawdę i nie wiesz jaki jestem, a teraz idź. –zaskoczyła ją ta odpowiedzią, czerwono włosy zmienia się tylko specjalnie dla niej, wie że jak jej choć trochę będzie odpowiadać to podobnej do niej też.
Grzecznie poszła do łóżka, zaczęła zastanawiać się nad jego słowami, może naprawdę on taki nie jest i dopiero zaczyna poznawać jego prawdziwe „Ja”, może tak naprawdę to jest bardzo dobrym człowiekiem tylko takiego gbura udaje, albo udaje takiego miłego, z biegiem czasu się tego dowie.
***
Rano obudził ją miły zapach pochodzący z kuchni, zeszła na dół a tam czerwono włosy smażył naleśniki, ucieszyła się na samą myśl o tym pysznym jedzeniu.
-Chrisa jeszcze nie ma? –usiadła na krześle w kuchni.
-Nie, dzwonił że popołudniu się zjawi. –podał jej talerz z jedzeniem.
Grzecznie wszystko zjadła i poszła na górę się przebrać, by wyjść do szkoły, zeszła na dół przebrana Kastiel groźnie się na nią spojrzał.
-Oj Kastiel odpuść mi chociaż dziś, ja się naprawdę dobrze czuje, no proszę nie bądź taki. –spojrzała na niego błagalnie.
-Nie powinienem ci pozwolić iść, ale dobra idź. –uśmiechną się, chciał by była szczęśliwa więc jej pozwolił gdy ona się cieszyła on także.
-A ty nie idziesz. –spojrzała na niego z ciekawością.
-Nie poczekam aż Christopher wróci. –wszedł do salonu a ona wyszła z domu.
Weszła do szkoły i na samo przywitanie rzucił się na nią Alex.
-Miło cię widzieć Beili. –uścisną jeszcze mocniej.
-Mi ciebie też ale zaraz mnie udusisz. –ledwo oddychała.
-Oj przepraszam, chodź wszyscy są w klasie. –złapał ją za rękę i pociągną do klasy.
Spojrzała i zobaczyła uśmiechającą się Viole pewnie na widok Alexa, gadająca na okrągło Rozalie i jej słuchającą Iris, a obok niej stał Armin i jak zawsze się jej przyglądał. Podeszła do nich i się przywitała i spojrzała na Armina i poprosiła go na słówko.
-O co chodzi? –zapytał zdezorientowany.
-Wiem ze to głupio zabrzmi ale podoba i się Iris?? –po tym zrobił się czerwony. –Mi możesz powiedzieć ja jej nie powiem, zaufaj mi. –popatrzała mu w oczy.
-Ech…no tak i to bardzo, po prostu się zakochałem. –wziął głęboki wdech. –Ale proszę nie mów tego nikomu, a zwłaszcza Alexowi, bo on wszystko wypapla. –spojrzał na nią błagalnie
-Dobrze, ale skoro coś do niej czujesz to jej to powiedz. –uśmiechnęła się.
-Nie, boje się odrzucenia. –opuścił wzrok na ziemie.
-To ja ci pomogę, będę ją wypytywała o różne rzeczy i będę cię informowała a jak już będziesz pewny, ze chcesz jej wyznać miłość, to to zrób. –złapała go za ramiona.
-Na prawdę to dla mnie zrobisz? –stal zaskoczony.
-Tak, tak chodź do klasy bo zaraz dzwonek. –popchała go w stronę sali lekcyjnej.
Ech…ona też jestem mądra radzi mu wyznać Iris miłość a ona sama tego nie umie zrobić, łatwiej komuś to polecać niż samemu tak zrobić. –siedziała na lekcji i tak rozmyślała.
Po lekcji od razu poszła do pokoju gospodarza, gdzie pewnie przebywał Nathaniel. Weszła do środka i nikogo nie było więc usiadła za biurkiem, gdzie zawsze siedział Nat, zaczęła coś tam szperać i znalazła zeszyt w twardej okładce i otworzyła na wpisie z dnia w którym pierwszy raz przyszła do tej szkoły trochę ją to zaciekawiło i zaczęłam czytać.

„Dzień jak dzień, chociaż różnił się od poprzednich, bo do szkoły przyszła, niezwykle piękna dziewczyna, miała lekko falowane, długie blond włosy, niebieskie oczy w które było by można patrzeć całą wieczność, miała delikatny i za razem piękny uśmiech. Jest nową uczennicą i ma na imię Beili, przyszła do mnie załatwić sprawę z dokumentami. Dzień by się skończył tak samo pięknie gdyby, nie Kastiel, czy on musi mieć każda dziewczynę? Pomińmy to, ale co się okazało to była przepiękna blondynka, więc musiałem interweniować i ją uratować od tego debila.”

Przeczytała ten fragment i nie umiała, wydobyć z siebie żadnego słowa, nie potrafiła się ruszyć, z ledwością odłożyła książkę na miejsce. Czyli jednak Rozalia miała racje, ale to nie może być prawdą…może to chodzi o jakąś inną Beili, ale w szkole nie ma takiej drugiej jak ona, przecież on opisał ją z wyglądu. –myślała tak sobie i nie umiała w to uwierzyć, czy on naprawdę tak o mnie myśli? Nagle usłyszała że ktoś wchodzi do pomieszczenia.
-Hej, Beili, długo tu siedzisz? –to był blondyn.
-Ja…ja…to znaczy nie zbyt długo, z jakieś pięć minut. –uśmiechnęła się speszona.
-Coś się stało? –podszedł do niej.
-Nie, nie tylko w głowie mi się zakręciło. –musiała coś wymyślić.
-Może chora jesteś? –dotkną dłonią jej czoła i kontem oka spojrzał na biurko gdzie leżała zeszyt. –Czy ty czytałaś ten zeszyt? –stał lekko speszony.
-Nie, nie czytałam. –musiała skłamać.
-To dobrze. –widocznie mu ulżył.
-Zaraz będzie lekcja, będę szła. –wstała i skierowała się do drzwi.
-Dobrze wpadnij jeszcze. –uśmiechną się.
-Dobrze. –odwzajemniła ten uśmiech.
 Na lekcjach w ogóle nie miała kontaktu z rzeczywistością, była pełna radości, że tak o niej myśli, że jednak coś do niej czuje, jej serce było przepełnione miłością i radością. Po lekcjach poszła do pokoju gospodarza.
-Beili, mam do ciebie pytanie, co takiego się stało że jesteś taka pełna szczęścia. –na jej widok sam się uśmiechał.
-Po prostu, jest piękny dzień i tyle, a ciebie co uszczęśliwia? –była ciekawa co jej odpowie.
-Mi wystarczy jak widzę ciebie taką pełną radości. – zrobił się czerwony, ale nie zmienił zdania.
Podeszła i się do niego przytuliła.
-Jeżeli to prawda to się cieszę. –uśmiechnęła się do niego.
Wyszła z pokoju i kierowała się do domu gdzie pewnie był już Christopher, nie mogła się już doczekać aż go zobaczy stęskniła się za nim.
Weszła do domu i zobaczyła śliczną dziewczynę podobną do Rozalii, no właśnie ona koło niej stała.
-O Beili miło że jesteś, jeszcze się nie znacie, to jest Jasmin moja siostra a to Beili, moja przyjaciółka i kuzynka Chrisa. –przedstawiła je sobie.
-Miło cię poznać Chris i Rozalia, często o tobie mówili. –przeuroczo się do niej uśmiechnęła.
-Mi też i o tobie te często wspominali. –odwzajemniła uśmiech.
-A ze mną to już się nie przywitasz co? –wyszedł z kuchni jej przecudowny kuzyn.
-Oj no przepraszam, miło cię widzieć. –podeszła do niego i go przytuliła.
-Też się cieszę ze cię widzę, a tak w ogóle Kastiel mi się skarżył że miał z tobą kłopoty. –spojrzał na nią groźnie.
-Co ja? Ja byłam grzeczna, on sobie coś wymyślił. –skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
-Pogadamy potem bo Kastiel zostaje na jeszcze jedną noc. –poszedł do salonu.
-Naprawdę, a myślała że już będę miała z nim spokój. –szła w kierunku schodów.
-No to się przeliczyłaś. –ze swojego pokoju wyszedł czerwono włosy.


Obiecałam ze dziś dodam więc dodałam XD
Przepraszam za różne błędy ale po wczorajszej 18 –stce, za bardzo nie jestem wstanie, wszystkiego racjonalnie przemyśleć <3
Następny nie wiem nie mam do tego głowy kompletnie wena mnie opuściła do tego opowiadania, więc możecie trochę poczekać na nexta ;P
Więc zapraszam do komentowania i do nie wiadomo kiedy ;3


poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 11 "Przeszłość"

Gdy blondynka kończyła robić tosty poczuła czyjąś obecność w kuchni, więc się obróciła i zobaczyła przyglądającego się jej Nathaniela.
-Mówiłam żebyś został u góry. –położyła cale jedzenie na talerz.
-Nie chciało mi się tam samemu siedzieć. –uśmiechną się.
Pokręciła głową i z jedzeniem poszła do góry, a Nat za nią.
Usiedli na łóżku, zaczęli jeść taką jakby kolacje. Gdy skończyli Nathaniel zaoferował się zanieść talerz do kuchni, nie chciał by dziewczyna robiła za służącą, nawet jeśli jest w swoim domu, a on jest tylko gościem, w czasie gdy schodził zastanawiał się jak się do niej zbliżyć tak bardzo od dawna chce ją pocałować, ale nie może jakoś się przełamać i tego zrobić . A Beili czekała z niecierpliwością, chciała by w ogóle nie wychodził z pokoju tylko z nią siedział nawet jeśli nie mieli by o czym rozmawiać, więc wzięła poduszkę do ręki i postanowiła trochę rozluźnić atmosferę jak przyjdzie to w niego uderzy tą poduszką tak dla zabawy, więc gdy otworzyły się drzwi do jej pokoju bez wahania rzuciła w niego poduszką i trafiła prosto w twarz Nathaniela on stał zszokowany, a blondynka śmiała się na cały głos, on podniósł poduszkę podszedł do niej i też rzucił w jej twarz, usiadł koło blondynki i zaczął ją znowu łaskotać.
-Nat…przestań…proszę…już dość... –mówiła między przerwami w śmianiu się.
-Nie, to za kare. –klękną przy niej na łóżku.
-Już dostałam...tą kare…to bardzo…surowa… kara…przestań…-zaczęła płakać ze śmiechu.
-Nie. –zobaczyła jego uśmiech.
Tak się wierciła na łóżku by się wydostać spod jego rąk by uzyskała spokój, że podłożyła mu nogę i położył się na niej. Ona zesztywniała nie wiedziała co się dzieje, chociaż była szczęśliwa. Ich twarze dzielił centymetr od stygnięcia, patrzeli sobie w oczy on się zarumienił, zastanawiał się czy to jest dobra okazja by w końcu posmakować jej ust. Po jakiejś chwili tyknęli się nosami, ona zamknęła oczy i poczuła jego delikatne i miękkie usta na swoich, rozkoszowała się każdym jego dotykiem, nie chciała by się ta chwila kończyła, chciała by u niej został, pragnęła jego bliskości. Blondyn całował delikatnie nic nie wymuszał od niej, a ona odwzajemniła ten pocałunek, gdyż jej się to podobało. Oderwał się od jej ust popatrzał w jej błękitne oczy.
-Przepraszam nie wiedziałem co robię…ja…ja już musze iść. –wstał szybko, wyszedł zadowolony, ale także speszony, bał się co powie, zaczął się zastanawiać. Czemu to zrobił? Czy jego pragnienie jej bliskości było zbyt duże? Czy? Czy? Czy? W jego głowie rodziło się wiele pytań, na które nie znał odpowiedzi i zaczął się bać czy przypadkiem przez to jej niestarci.
-Nathaniel czekaj… -nie pozwolił jej nic powiedzieć wyszedł z domu, a ona chciała, mu wyznać przez ten pocałunek że go kocha, ale nie pozwolił jej na to.
-Ech…no i zostałam sama, trudno będę musiała jutro z Nathem to sobie wyjaśnić. –powiedziała do siebie po cichu zawiedziona.
Zeszła na dół by pooglądać TV gdy do domu wparował wściekły Kastiel.
-Kastiel co się stało? –zaniepokoiła się.
-Nic. –wbiegł do swojego pokoju i zatrzasną drzwi.
Poszła do niego bo i tak chciała z nim pogadać. Podeszła do drzwi lekko zapukała, usłyszała jak przekręca zamek. Weszła do środka, a on siedział na łóżku i palił papierosa.
 -Ekh…chciałam z tobą porozmawiać, ale niech najpierw ten dym wyleci z domu. –podeszła do okna i je otworzyła, nie lubiła jak ktoś przy niej palił, ponieważ zaczęła się dusić przez ten śmierdzący dym.
-To co ode mnie chciałaś. –wyrzucił końcówkę papierosa przez okno.
-Najpierw to co się stało że taki wkurzony przyszedłeś? –usiadła na łóżku, a on koło niej, zaczęła go traktować jak starszego brata, chociaż on czuł do niej coś innego niż tylko miłość braterska.
-Ech…ta dziewczyna mi oświadomiła że zemną do łózka nie pójdzie, bo nie wchodzi każdemu do łóżka, a w parku wydawała się taka łatwa. –położył się.
-Ach…a te drugie to czemu zacząłeś wykorzystywać każdą napotkaną dziewczynę, od czego się to zaczęło? –spojrzała mu w oczy.
-A po co ci to wiedzieć? –spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-Bo jestem ciekawa. –uśmiechnęła się delikatnie.
-To było dawno do szkoły chodziła taka Debra, w tedy wiedziałem że mam duże powodzenie u dziewczyn, ale wolałem Debre, w końcu z nią byłem, a co się okazało była suką i może i nadal jest, od momentu gdy ze mną zerwała obiecałem sobie że każdą chodź trochę podobną dziewczynę wykorzystam tak jak mnie ona wykorzystała. –patrzył się w sufit. – Jak byś mogła mnie teraz zostawić chce pobyć sam. – ta wspominka o przeszłości bardzo zabolała chłopaka, nie lubił na ten temat mówić, nie chciał o tym pamiętać, ale że Beili jest dla niego wyjątkowa, to jej powiedział.
-Ech…nie wiem dlaczego się ciebie to zapytam, ale mogę dziś z tobą spać? –szkoda jej go było tyle musiał wycierpieć, a teraz jeszcze ona go rani, chciała chociaż tak go jakoś pocieszyć, żeby z nią chociaż przebywa, nie może z nim być, bo kocha kogoś innego, ale chociaż tyle może.
-CO?! Ty to do mnie? –wstał i się popatrzał na nią z niedowierzeniem dziewczyna do której coś poczuł, a ona go nie chce pyta się go o taką rzecz?
-Tak, to mogę czy mam sobie jednak pójść? –uśmiechnęła się, oczekiwała od niego tego samego.
-Tak możesz. –wstał, ale widziała na jego twarzy zadowolenie, ona także się uśmiechnęła, bo sprawiła mu przyjemność taki małym gestem.
Poszła do pokoju się przebrać, przebrana przyszła do niego, ale go nie było więc się położyła i czekała. Po kilku minutach zobaczyła przed sobą cień który znikną i poczuła czyjeś ramiona, które ją objęły i przyjemne ciepło, wtuliła się bardziej w to ciepło i usnęła.
Rano obudziła się w ramionach Kastiela było jej tak ciepło, nie chciała się stamtąd ruszać, spojrzała do góry i czerwono włosy jeszcze spał, spojrzała na zegarek było jeszcze sporo czasu, więc chciała tak trochę poleżeć, może w między czasie Kastiel się obudzi. Gdy tak czekała usnęła.
***
Chłopak obudził się, a ona cicho zamruczała i na dal spała tak pięknie wyglądała, nie chciał jej budzić, chciał by to się nie kończyło, bo wiedział że to ostatni raz kiedy z nim śpi i może ją mieć w swoich ramionach, ale wiedział że jak jej nie obudzi to będzie zła.
-Wstawaj piękna. –szepnął je do ucha.
-Daj jeszcze chwile. –wtuliła się w niego i nadal spała, a on, pierwszy raz od dawna poczuł się tak dobrze, leżał taki szczęśliwy.
-Nie ma spania, do szkoły się panienka wybiera. –pocałował ją w policzek, wiedział że tylko tyle może by znów jej do siebie nie zrazić.
-Dobrze już. –wstała z lekkim uśmiechem i skierowała się do siebie, a on jeszcze się położył uśmiechając się do siebie.
Dziewczyna weszła do swojego pokoju, wzięła ubrania z szafy i skierowała się do łazienki by wziąć przyjemny prysznic. Gdy wyszła już gotowa z łazienki wzięła torbę z książkami i zeszła na dół. A w kuchni łaził czerwono włosy.
-Ty do szkoły się nie wybierasz? –zaczęła ubierać buty.
-Nie, nie chce mi się, a ty nie jesz śniadania? –spojrzał na dziewczynę.
-Nie, po drodze sobie coś kupie do jedzenie, to ja idę cześć. –wyszła z domu w pośpiechu musiała z Nathanielem poważnie porozmawiać. Po drodze wstąpiła do piekarni i kupiła sobie pączka i drożdżówkę.
Gdy tylko przekroczyła próg szkoły od razu skierował się do pokoju gdzie prawdopodobnie przebywał Nathaniel. Chwyciła za klamkę otworzyła drzwi i ujrzała blondyna, który stał do niej plecami.
-W czym mogę…-obrócił się zobaczył że to ona, od razu się speszył.
Zrobił się różowy opuścił wzrok, dziewczyna nie wiedziała co mu się dzieje może przez to co się u niej wydarzyło, ale przecież nie protestowała.
-Nat ja chciałam… -przerwał jej.
-Później porozmawiamy śpieszę się trochę. –w pośpiechu opuścił pomieszczenie.
Wyszła z tamtą trochę zawiedziona, ale postanowiła później przyjść więc poszła na lekcję. Weszła do klasy i pierwsze co zauważyła to przyglądająca jej się Rozalię.
-Czemu jesteś smutna? –patrzała jej głęboko w oczy, ona przejrzała ją na wylot wiedział jak się czuje i czy jest smutna czy nie.
-Nie jestem wydaje ci się, jestem po prostu zmęczona. –wymusiła uśmiech, ominęła ją i usiadłam w ławce, nie lubiła jej okłamywać, ale teraz to co innego.
Przez całą lekcje gapiła się w okno, myślała cały czas tylko o jednej osobie i nie słuchała co nauczyciel mówił, potem nagle usłyszała dzwonek wybiegła z klasy i szybkim krokiem weszła do pokoju gospodarza, ale o dziwo Nathaniela tam nie było, więc wyszła i zobaczyła go na końcu korytarza, więc szła w jego kierunku gdy ją zauważył poczuła ukłucie w sercu, gdyż on szybkim krokiem poszedł w drugą stronę, nie zwrócił na nią nawet najmniejszej uwagi. Potem miała mate i sprawdzian zastanawiała się jak ma się skupić gdy myśli tylko o jednej osobie która ją dziś unika jak ognia, przekonała się że da sobie radę przecież miała takiego wspaniałego nauczyciela, to teraz nie może go zawieść. Dziewczyna przez każdą przerwę miała tak samo, cały czas ją unikał, więc pod koniec lekcji poszła do pokoju w którym się znajdował, stał i przeglądał papiery więc zamknęła drzwi.
-Co ty robisz musze wyjść. –stał poirytowany.
-Nie, wysłuchaj mnie, chociaż przez chwile. –opuściła wzrok. –Czemu mnie przez cały dzień unikasz? Gdy chce z tobą porozmawiać ukrywasz się, albo mówisz że nie masz czasu? Czemu? Nie chcesz ze mną porozmawiać? –miała łzy w oczach, nie chciała być przez niego traktowana jak powietrze.
-Ja…Ja…To znaczy… -zrobił się cały czerwony.
-Jeżeli chodzi o to co się stało wczoraj, to zapomnę o tym będę się zachowywała tak jakby nic się nie stało, ale ja nie wiem czego ode mnie oczekujesz, bo unikasz jakiej kolwiek rozmowy ze mną? –poczuła jak po policzku spłynęła jej łza.
-Ja przepraszam, za wszystko, zapomnijmy o tym dobrze? –przytulił ją i pogłaskał po głowie, był zły że znowu przez niego płacze.
-Dobrze, tylko nie ignoruj mnie. –przytuliła się do niego bardziej.
-Już nie będę, a w ogóle ciebie się nie da ignorować. –uśmiechnął się ciepło do niej i spojrzał głęboko w oczy, ona się z powrotem w niego wtuliła chciała znowu poczuć jego zapach, którego jej brakowało była od niego uzależniona.
-Przepraszam że tak nagle, ale muszę iść do baru. –odkleiła się od niego niechętnie.
-Spoko, ja mam tu jeszcze trochę roboty, to do zobaczenie. –uśmiechną się.
***
W barze nie było zbyt dużego tłoku, więc skierowała się do lady za którą stał Kastiel i zarywał do jakiejś dziewczyny.
Przeskoczyła przez ladę dziewczyna nie wiedziała co się dzieje, a Kastiel stał zaskoczony. Poszła się przebrać i stanęła koło Kastiela, a tej dziewczyny już nie było, nagle do nich podszedł Lysander który też im pomaga. Kastiel coś mu powiedział na ucho i Lysander przeszedł przez ladę, a czerwono włosy złapał blondynkę za rękę i zaprowadzi na zaplecze.
-Płakałaś? –spojrzał jej w oczy, on tak jak Rozalia, wiedział kiedy płakała kiedy nie, nawet jeśli za bardzo tego nie widząc.
-Skąd takie przypuszczenie? –wyrwała rękę z jego uścisku.
-Bo masz lekko czerwone oczy? –złapał ją ponownie za rękę, nie chciał jej krzywdzić chciał tylko wiedzieć, chciał być przy niej gdy płakała.
-To przez wiatr. –wzrok obróciła w lewą stronę.
-Mnie na to nie nabierzesz czemu płakałaś, tylko mi niemów że znowu przez tego palanta od siedmiu boleści? –złapał ją za podbródek i obrócił jej twarz na wprost swojej, nienawidził Nathaniela, a gdy widział lub się dowiadywał że przez niego płacze, miał ochotę mu przyjebać, nie uderzyć, nie klepnąć, tylko tak po prostu, porządnie przyjebać.
-A co ciebie to obchodzi?? –znowu obróciła głowę, wiedziała ze jest zły na blondyna, ale nie wiedział o co chodzi a się wtrąca.
-Bo Christopher kazał mi mieć na ciebie oko, by było wszystko dobrze. –złapał w ręce jej głowę i obrócił by popatrzała mu się w oczy.
  -Jest dobrze, a Chris jutro wraca więc, już nie powinno cię nic obchodzić w stosunku do mnie, a teraz puść mnie. –wyrwała się z jego rąk i wyszłam z pomieszczenia. Wiedziała że go tymi słowami rani, ale musiała coś powiedzieć by ją zostawił.
Przez cały czas czuła na sobie spojrzenie Kastiela, nie chciała z nim wracać do domu, bo potem by miała kazanie jak od starszego brata, ale też go tak traktowała, więc nie powinna się dziwić. Dziewczyna zaczęła wypominać w swojej głowie, błędy czerwono włosego, żeby lepiej spojrzał na siebie ,bo jej zdaniem wcale lepszy nie jest, gdyż on jedyne co potrzebuje to paczkę fajek i dziewczynę która by się z nim przespała i nic więcej, ale nie wiedziała dlaczego to robi, gdyż jest sam potrzebuje towarzystwa, jakiejś dziewczyny, ale każda która do niego się zbliża jest suką, więc ja przeleci i nie chce jej znać, bo on chce kobietę, a nie szmatę, bo szmata od kobiety się różni, tym że kobieta się szanuje. Beili obiecała sobie że jak jeszcze raz będzie się mieszać w jej życie to mu wszystko wygarnie, nie zwracając na to uwagi czy go to zaboli czy nie.
 ***
Szła z Kastielem do domu bo Lysander wyszedł trochę wcześniej, więc jest na niego skazana, aż nie chce wracać do domu jak się wie co będzie.

Tak więc dodałam bardzo szybko jak na mnie, bo miała zamiar w sobotę dodać XD
W rozdziale jest pod koniec fragment z takiej rapowej piosenki, tak jakoś mi się przypomniało ;P
Tak więc, następny powinien się pojawić w sobotę albo w niedziele, to zależy ;D
Pozdrawiam <3

wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 10 "Wspólna nauka"

Beili weszła do środka i zobaczyła blondyna, który przeglądał jakieś papiery.
-Hej Nathaniel. -podeszła do niego.
-Hej. -wymusił uśmiech.
-Coś się stało? –dziewczynę zmartwiło jego zachowanie, więc stara się dowiedzieć o co chodzi.
-Można tak powiedzie, że co się stało, ale nie przejmuj się tym. -znowu wymusił uśmiech.
-To powiedz mi o co chodzi?? –oparła ręce na biurku.
-Miałem wczoraj problemy za to, że przyszedłem do domu późno. –opuścił wzrok.
-Przepraszam, na prawdę czuje się winna. –blondynka poczuła napływające do oczu łzy.
-Już ci coś na ten temat mówiłem, to nie twoja wina. –przytulił ją, nie lubił kiedy była smutna czy też przygnębioną.
-Ale ja naprawdę źle się z tym czuje. –odwzajemniła uścisk, a on lekko drgną.
Lekko jękną tak choćby go to bolało.
-Nat czemu co ci się stało w plecy? -spojrzała mu w oczy.
-Wywaliłem się i teraz mnie bolą. –uśmiechną się sztucznie.
-Od samego wywalenia plecy nie bolą aż tak mocno, więc chce usłyszeć prawdę. –oburzyła się, ponieważ chciała zadbać o to by mu się nic nie stało, żeby czuł się dobrze.
-Ale to za bardzo nie twoja sprawa. –zrobił face pala.
-Ja ci wszystko mówię, a ty mi teraz nie ufasz, ja już powoli cię nie rozumiem. –dziewczyna nie wiedziała co myśleć, ufa mu bardziej niż swojemu kuzynowi, a on jej nie.
-Ufam ci i to bardzo tylko…ech dobra, ale nic nie wiesz, nikomu niemów zachowaj to dla siebie. –usiadł i kazał jej usiąść naprzeciwko siebie.
-Dziękuje, słucham co się stało? –uśmiechnęła się.
-No dostało mi się od ojca że tak późno przyszedłem, a jego zdaniem powinienem cały dzień siedzieć nad książkami i się uczyć, u siebie w pokoju lub w szkole. –przez cały czas patrzał się w podłogę.
-Na…na…naprawdę, ja…ja… -nie wiedziała co powiedzieć, jej ukochany jest krzywdzony we własnym domu.
-Tylko nie zaczynaj z tym że to twoja wina, bo to nie prawda. –popatrzał jej się w oczy.
Ona nie umiałam nic powiedzieć, poczuła jak po jej policzkach lecą łzy. Osoba którą kocha jest krzywdzona i ona nie może nic zrobić.
-Nie płacz czemu płaczesz? –przytulił ją i zaczął się zastanawiać, czemu jej to powiedział, przecież teraz przez niego płacze, a on nie lubi patrzeć jak po jej policzkach płynęły słone łzy.
-Mogłeś nie zostawać, mogłeś pójść i mnie zostawić z Kastielem. –przytuliła się bardziej do niego, czuła się strasznie winna za to co mu się stało.
-Z nim na pewno bym cię nie zostawił. –pocałował ją w czoło, już się nie zaczerwienił, tak bardzo, a ona szeroko otworzyła oczy i się uśmiechnęła.
Spojrzała w jego oczy i lekko się uśmiechnęła i on też się uśmiechną. Siedzieli przytuleni, było im tak dobrze, mogli by w ogóle się od siebie nie odrywać, ale ktoś musiał im przerwać, to była brązowo włosa która chciała zniszczyć ich znajomość. Spojrzała się na nich zaskoczona i wyszła wkurzona. Po tym usłyszeli dzwonek na lekcje, bała się wyjść wiedząc że widziała ich Melania w objęciach, ale pożegnała się z Natem i wyszła nikogo nie było na korytarzu, więc ze spokojem udała się na lekcje. Weszła do klasy przeprosiła za spóźnienie i usiadła z Rozalią która tajemniczo się do niej uśmiechała. Zaczęła coś pisać na karteczce i podała ją blondynce.
R: Co z Nathanielem robiłaś w pokoju gospodarza że Melania wyszła z tamtą taka wkurzona?
J: Na pewno nie to co myślisz, po prostu mnie tylko przytulił.
R: No to się nie dziwie.
Pod koniec lekcji nauczyciel oznajmił że mamy zadanie. Usłyszeli dzwonek i wyszli z klasy i blondynka z Rozalią poszły do damskiej toalety i tam spotkały przy lustrze księżniczkę Amber, ale ich nie zauważyła bo za bardzo była zapatrzona w siebie. Gdy wyszły z toalet natknęły się na Melanie, a ona chciała zabić wzrokiem Beili. Weszły do Sali, a tam stała Violetta którą obejmował niebiesko włosy chłopak, a z boku stała Iris której się przyglądał, zarumieniony czarnowłosy chłopak wyglądał jak kopia tego z niebieskimi włosami. Podeszły do nich i oby dwaj chłopacy spojrzeli w ich stronę. Niebiesko włosy zaraz oderwał się od Violi i podszedł do blondynki.
-Hej jestem Alex, a ty pewnie Beili wspominała o tobie Violcia. –uśmiechną się i przytulił blondynkę zdziwiło ją to.
-Beili spokojnie on wszystkich przytula, na dzień dobry. –powiedziała spokojnie Iris, a Alex od niej się oderwał i poszedł Rozalie uściskać.
-A to się rozumie. –uśmiechnęła się.
-To jest mój brat bliźniak Armin. –wskazał ręką na jego kopie tylko że w czarnych włosach. –A Violcia jest moją dziewczyną. –to już wszystko wyjaśnia czemu ją obejmował.
Armin ciepło się do niej uśmiechną i znowu się przyglądał Iris.
Usłyszeli dzwonek i chłopaki wraz z Iris wyszli. Lekcja zleciała dość szybko Beili ma mieć teraz Niemiecki, więc poszła do sali i się okazało ze będzie miała na Niemieckim dwóch nowo poznanych chłopaków a myślała ze są starsi od niej, ale jednak są w jej wieku tylko mieli gdzie indziej lekcje. Po Niemiecki dostała SMS od Nathaniela, ucieszyła się i szybko zaczęła czytać treść w której prosił żeby przyszła do pokoju gospodarza, pewnie znowu Mela się do niego klei. Więc zeszła na dół weszła do wyznaczonego pokoju i zobaczyłam Melanie która prawie leży na Nathanielu, a on spojrzał się na dziewczynę, do której wysłał SMS.
-Nat mam nadzieje że ci nie przeszkadzam, ale mam do ciebie sprawę. –zamknęła za sobą drzwi.
-Melania możesz wyjść chce porozmawiać z Beili? –dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko ze skwaszoną miną wyszła.
-Dziękuje, miałaś racje że to pomoże. –uśmiechną się.
-Widzisz, a pamiętasz o mojej matematyce? –zarumieniła się.
-Tak, tak już powiedziałem moim rodzicom że idę koledze tłumaczyć matematykę. –położył papiery które trzymał w ręce.
-Koledze? –Beili się dziwnie na niego spojrzała, bo przecież nie wygląda jak chłopak.
 -Tak, musiałem tak powiedzieć, bo jak bym powiedział że idę do przyjaciółki tłumaczyć mate to by powiedzieli, że masz do mnie przyjść i by cię wypytywali o różnie bezsensowne rzeczy. –zakłopotał się trochę.
-No faktycznie. –uśmiechnęła się. –To do zobaczenia po lekcjach. –wyszła z pokoju.
Reszta lekcji minęła spokojnie, tylko na niektórych przerwach Melania chciała zabić dziewczynę którą kocha Nathaniel. A o nowo poznanych chłopkach dowiedziała się dość dużo, a szczególnie od Armina który powiedział jej że podoba mu się Iris, ale to wcześniej się mogła domyślić to było widać jak się na nią patrzy itp. Powiedział żeby nic nie mówił Alexowi bo by Iris wszystko wygadał. Armin do blondynki miał duże zaufanie, chyba od pierwszego wejrzenia zobaczył że może jej ufać, bardziej niż komu kolwiek w tej szkole. Usłyszała dzwonek który oznaczał koniec zajęć, więc wybrała się do pokoju gdzie znajdował się Nathaniel. Weszła do środka, a on coś pisał.
Więc po ciuchu weszła i usiadła na krześle które stało naprzeciwko niego.
-Przepracowujesz się moim zdaniem. –oparła łokieć oblat biurka.
-Ech…wcale nie. –spojrzał ukradkiem na nią i się uśmiechną, lubił jak ona do niego przychodziła i chciała spędzać z nim czas nawet jeśli chciała robić z nim nudne rzeczy.
-A mi się wydaje że tak, pokaż co robisz, może ci pomogę. –zabrała mu papierek na którym pisał.
 -Nie, nie musisz już kończę. –zabrał jej papierek, lubili się ze sobą droczyć Nat tylko przy niej był taki inny taki bardziej na luzie, taki bardzie rozrywkowy. Przy innych zachowuje się sztywno i poważnie, więc wszyscy uważają go za nudziarza chociaż Beili od samego początku wiedziała że jest inny.
-Ej…chciałam poczytać. –usiadła na stół i zabrała mu ten sam papierek.
-Już skończyłem oddaj mi papierek i wychodzimy. –uśmiechną się i pociągną ją za rękę.
A ona nie puściła papierka i upadła wraz z Natem na ziemie, lekko się zarumienił ona też bo leżała na nim, ale zdobyła się na niewielką odwagę i musiała coś powiedzieć.
-Widzisz ten papierek i tak go nie dostaniesz bo nie skończyłam czytać. –pomachała mu papierkiem przed nosem.
-Zobaczymy. –też znalazł w sobie odwagę większą niż blondynka i się uśmiechną, w jednej chwili znalazła się pod nim.
-I tak ci go nie oddam. –uśmiechnęła się.
-To cię zmuszę. –uśmiechną się chytrze usiadł koło niej, a ona nadal leżała, podniósł ręce i zaczął ją łaskotać wiedział co na nią podziała by oddała.
Po paru minutach miała już dość.
-Dobra…już…przestań…oddam ci ten papierek. –nagle ktoś wszedł do pokoju.
Spojrzeli na siebie pytająco, oby dwoje modlili się aby to tylko nie był nauczyciel, a co gorsze dyrektorka. Dziewczyna się podniosła i siedziała po między jego nogami, usłyszeli głos.
-Nathaniel jesteś tu? –odetchnęli z ulgą że to nie dyrektorka, chociaż Beili była lekko przerażona.
Nathaniel się podniósł i podał jej rękę, gdy szatynka ją zobaczyła poczuła jak bije od Melani żąda mordu.
-Coś chciałaś Melanio? –zapytał ze spokojem, poprawiają lekko potargane włosy.
-Chciałam się zapytać czy pójdziesz ze mną do domu? –położyła rękę na biodro.
-Przepraszam cię Melanio ale nie, bo idę do Beili jej tłumaczyć matematykę. –zerknęła na blondynkę.
Zaczęła się bać jej spojrzenie mówiło „Niech cię spotkam gdzieś samą, a nie przeżyjesz tego”
przysunęła się do Nathaniela, a Melania wkurzona wyszła. Nathaniel spojrzała na Beili dziwnie, a ona wzruszyłam ramionami. Po kilku minutach wyszli ze szkoły i kierowali się do domu dziewczyny. Szli w ciszy aż doszli do domu. Blondynka otworzyła drzwi i pierwsze co zobaczyła to Kastiela.
-Co ten blondas tu robi? –skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Po pierwsze on ma imię, a po drugie przyszedł do mnie, a nie do ciebie więc nie powinno cię to obchodzić. –spojrzała na niego wrogo, nie wiedzą że go bardzo rani.
-I tak zaraz wychodzę, a Beili dziś idę do siebie na noc. –zaczął ubierać buty.
-To się mogłam domyśleć jak widziałam cię z tą dziewczyną w parku. –uśmiechną się i wyszedł.
Ona weszła na górę do swojego pokoju z Nathem, wyciągnęła zeszyt i książkę z maty. On usiadł na łóżku, a ona na przeciwko niego.
-To czego nie rozumiesz? –wziął książkę w ręce.
-Wszystkiego. –uśmiechnęła się.
-To znaczy…bo wiesz książka jest dosyć gruba jak bym miał ci tak całą książkę tłumaczyć to, by zeszło ze dwa dni. –podrapał się po głowie.
-Ech… -dziewczyna zabrała mu książkę i otworzyłam na pewnym dziale. –Z tego działu mam sprawdzian i tego nie umiem. –pokazała mu co ma jej wytłumaczyć.
-To na pewno ułatwia mi krótsze tłumaczenie. –uśmiechną się.
-A tylko cię ostrzegam ciężko mi coś wytłumaczyć. –uniosła do góry prawy knocik ust.
-Pewnie przesadzasz aż tak strasznie nie będzie.
Więc zaczął wszystko po kolei tłumaczyć co z czym co do czego itd.
Zajęło im to ze 2 godziny, ale czuła że coś zrozumiała i takiego nauczyciela jak on mogła by mieć.
-Na pewno wszystko rozumiesz? –zapytał by się upewnić.
-Tak, na pewno. –zamknęła tą książkę by już więcej się nie pytał.
-Tak strasznie nie było jak mówiłaś. –uśmiechną się.
-No, może głodny jesteś? –poczuła się trochę głodna, więc też się go zapytała.
-Może trochę. –zarumienił się.
-To poczekaj zaraz przyjdę. –zeszła z łóżka i poszła na dół do kuchni coś przyszykować.
Wyciągnęła z lodówki najpotrzebniejsze rzeczy i zaczęła robić tosty.

Proszę bardzo dodałam szybciej, a i przepraszam strasznie głupi i nie zrozumiały wyszedł mi ten rozdział, tak wiem badziewie :/
Ale następny postaram się napisać lepiej i poprawniej
J
A teraz możecie pisać w komentarzach, jak ja to strasznie napisałam i w ogóle…Ech słów mi brakuje takie to straszne ^^