Beili rano wstała jak nowo narodzona pełna uśmiechu i
radości. Poszła do łazienki wziąć prysznic , po tym ubrała się najlepiej jak
umiała i zeszła na dół. Chris patrzała na nią jak zaczarowany.
-Coś się stało kochany kuzyneczku? –wzięła tost ze stołu.
-Nie, nic, ale wczoraj to był wrak człowieka, a dziś promieniejesz jaśniej niż słońce. –uśmiechną się do niej.
-Wiesz, gorsze dni. –poszła się ubrać by wyjść do szkoły.
-Rozumiem. –dziewczyna wyszła w pośpiechu z domu.
Szła z uśmiechem na twarzy, przed szkołą spotkała Armina i Alexa, gdyż się dawno nie widzieli i się za nią stęsknili. Alex jak zawsze się na nią rzucił, a Armin jak to on zapatrzony w swoją konsole. Poszli razem na lekcje Amber przez wszystkie lekcje obserwowała Beili. Dziwiło Amber to, że nie spotykają się już na przerwach unikają siebie i zerwali ze sobą to powinna być załamana, a ona jest pełna radości Amber coś tu nie pasowało i stwierdziła, że będzie musiała się uważnie temu przyjrzeć.
Po lekcjach Beili dokładnie sprawdziła czy przypadkiem nikt jej nie widzi i czy nikogo nie ma w pobliżu. Nie było więc weszła do pokoju gospodarza i poczuła silne pociągnięcie ją za rękę i żelazny uścisk tak to były ramiona Nata, za którymi tak bardzo tęskniła, nie chciała już nigdy więcej z nich wyjść.
-Tęskniłam i to bardzo. –pocałowali się namiętnie pierwszy raz od dłuższego czasu, Beili poczuła się w pełni szczęśliwa tak bardzo chciała poczuć ten smak jego ust jak wcześniej i dostała to czego pragnęła.
-Ja także, przepraszam za tam tą akcje nie chciałem tego mówić, ale musiałem przepraszam, tak bardzo cię kocham. –przytulił ją z powrotem i to mocno.
-Ja ciebie też. -wzięła jego twarz w ręce i pocałowała go delikatnie.
***
Miną tydzień Amber nic nie zauważyła więc stwierdziła, że poczeka aż Nat będzie wychodził ze szkoły, bo on ostatni zawsze wychodzi.
Po lekcjach Amber stanęła pomiędzy szafkami, naprzeciwko pokoju w którym znajdował się jej brat. Czekała na jakąś akcje czy coś i nic od dłuższego czasu zaczęła się irytować, więc chciała iść już, ale usłyszała śmiechy, więc postanowiła trochę tam jeszcze postać by dowiedzieć się co się dzieje w tej szkole po godzinach lekcyjnych. Śmiechy i kroki były coraz głośniejsze aż w końcu zobaczyła rozradowanego swojego brata i Beili, którą właśnie oparł o szafki i ją pocałował namiętnie, a potem weszli do pokoju gospodarza. Amber stała tam jak wryta, wiedziała, że coś jest nie tak i miała racje postanowiła iść do domu, ale nie żebym powiedzieć ojcu tylko chciała zadziałać samej gdyż ojciec nie zadziałał jak powinien, więc bierze sprawy w swoje ręce.
***
Przez dłuższy czas Nat i Beili myśleli że Amber nic nie wie ona też udawała, że nic nie wie często mówiła bratu „Widzisz lepiej ci się bez niej żyje” itp. I nic nie dało do podejrzenia, że Amber coś wie.
Ale Amber wybrała idealny moment na zlikwidowanie Beili.
Blond loczek śledził poczynania Beili i Nata przez kilka dni i dokładnie wiedziała o której się rozchodzą, gdzie idą, jak spędzają czas, więc zastawiła pułapkę na nich dokładnie na Beili.
-Nat to ja będę już szła, bo się późno robi. –uśmiechnęła się wychodzą ze szkoły.
-A może cię odprowadzić? –złapał ją w tali i pocałował w czubek nosa.
-A jak chcesz. –pocałowała go i kontem oka zobaczyła kotka w pudełku, który jest prawie na ulicy.
Podeszła do niego wzięła na ręce i wyciągnęła z pudełka kotka i w tym momencie Beili zobaczyła ostre światło auta zmierzające w jej kierunku i nic więcej nie zobaczyła ani nie usłyszała.
Nat stał zszokowany nie wiedział co zrobić co powiedzieć jego ukochana leżała pół martwa na chodniku zadzwonił szybko po pogotowie uklękną przy niej nie mógł w to uwierzyć, że ona tu leży nie przytomna, że co najgorzej morze umrzeć nie mógł tego pojąc zrobił się cały blady i czekał z niecierpliwością na karetkę, nie chciał jej stracić nawet starał się nie dopuszczać do siebie myśli o straceniu swojej ukochanej. Po jakimś czasie karetka przyjechała Nat opowiedział co się stało i zabrali ją na sygnale, a Nat pragną pójść do szpitala by przy niej być i się dowiedzieć czy coś poważnego się stało, czy może jednak nie, ale nie mógł musiał iść do domu by nie być podejrzanym, że nadal się spotyka z Beili. Szedł do domu nie chętnie cały czas widział przed oczami Beili leżąca na ulicy we krwi, starał się odgonić nie przyjemne myśli, ale nie potrafi w końcu ją kochał. Gdy wchodził już na posesje swoich rodziców nagle się zatrzymał i zobaczył auto, te same, które potrąciło Beili jeszcze sprawdził czy ma lekkie wgniecenie przez uderzenie i miało, więc wparował do domu lekko zdenerwowany.
-Czyje to auto przed domem? –zapytał gwałtownie, stojąc w przedpokoju.
-A moje, tatuś mi kupił, bo będę się uczyła jeździć, a co? –powiedziała z uśmiechem na twarzy Amber.
-To może się pochwalisz czemu te auto ma lekkie wgniecenie po lewej stronie co? –Nat już nie mógł, jeszcze chwila i wybuchnie nie mógł uwierzyć, że jego siostra jest aż tak wredna, bezmyślna swoich czynów.
-Co powiedziałeś Nathanielu? –spojrzał na niego surowo ojciec.
-Tak jak słyszałeś. –nadal w nim buzowało.
-Czy to prawda Amber? –spojrzał łagodniej na córkę.
-No, bo jak jechałam z salonu z kierowcą to kot spadł z drzewa no i się zrobiło. –powiedziała to słodkim głosikiem z maślanymi oczkami pełne smutku i goryczy by wyglądało, że jej przykro.
-Widzisz i się wyjaśniło. –powiedział to ojciec zaglądając z powrotem w gazetę.
Nat od razu poszedł do pokoju, bo już nie mógł wytrzymać ze złości. Rzucił w kąt plecak i nie wiedział co zrobić przecież ojciec mu nie uwierzy, jeszcze by mogło się mu oberwać za to, że mówi takie rzeczy o swojej własnej siostrze, ale nie mógł tak bezczynnie siedzieć. Nagle do pokoju ktoś wszedł, gdy spojrzał na drzwi była to jego siostra, poczekał aż zamknie drzwi.
-Mój kochany braciszku w tym domu ze mną nie wygrasz ja zawsze znajdę odpowiedź na każdą twoje głupie i bezsensowne pytanie. –zaczęła rozmowę i poklepała go ze swoim chytrym uśmieszkiem po ramieniu
-Ty…jesteś…-zaciskał pięści w złości żeby jej nie zrobić krzywdy.
-Ty tam lepiej się martw o tą wieśniare, bo może już więcej jej nie zobaczysz, to pa braciszku. –uśmiechnęła się złośliwie i pomachała ręką zamykając drzwi.
***
W szpitalu byli już wszyscy Rozalia, Christopher i oczywiście Kastiel to były najważniejsze osoby, które tam powinny być jeszcze miał dojść Lysander bo był czymś zajęty. Kastiel co chwile wychodził ze szpitala by zapalić, bo już nie wytrzymywał z tych nerwów. Chciał by lekarz wyszedł w końcu i powiedział, że jest wszystko dobrze tylko śpi. Kastiel był zły, że nie poczekał na nią, że nie odwiózł jej do domu, teraz pewnie wszystko było by dobrze, aż z tego wszystkiego walną ręką o ścianę szpitala musiał na czymś się wyżyć chodź trochę.
Wszyscy przez kilka godzin siedzieli i czekali cali w nerwach nie wiedzieli co i jak powoli już wariowali, zaczęli wyobrażać sobie nie wiadomo co, aż w końcu lekarz wyszedł. Cała trójka do niego podbiegła.
-Proszę się już tak nie martwić ma złamane trzy żebra i złamane dwa palce i miała lekki wstrząs mózgu, na całe szczęście nic poważnego się nie stało. –Lekarz zaczął ich uspokajać.
-Dzięki Bogu. –Chris sobie odetchną z ulgą siadając na krzesło, bardzo kochał swoją kuzynkę i nie mógł by się pogodzić z jej stratą.
Kastiel schował w dłoniach twarz, był tak szczęśliwy jak dziecko dostaje cukierka, że nic jej nie jest chciał ja teraz wziąć w ramiona i powiedzieć, że ją bardzo kocha, że już nigdy jej nie zostawi samej by krzywda jej się już nie stała.
Rozalia od razu wybrała numer do Nata, by go poinformować w końcu to jego dziewczyna.
-Nataniel słyszałeś Beili.. –nie pozwolił jej dokończyć.
-Jest w szpitalu wiem, to ja zadzwoniłem po pogotowie jak wychodziliśmy to Beili potrącił samochód i nawet wiem kto to zrobi. –mówił to cichym głosem, pełnym smutku i nienawiści do swojej rodziny, a szczególnie do Amber.
-Co, kto?! –stanęła zszokowana.
-Amber. –powiedział bezsilnie.
-A skąd to wiesz? –zapytała ciekawa.
-Bo jak przyjechała karetka po Beili poszedłem do domu i na podjeździe stało to auto które ją potrąciło i w tym miejscu gdzie ją uderzyło było wgniecenie. –Roza nie wiedziała co powiedzieć, była zszokowana tym co usłyszała.
-To trzeba coś zrobić. –naskoczyła na niego.
-Ale co nic nie poradzę, lepiej mi powiedz czy wszystko dobrze z nią bo się martwię.- Nat już nie wytrzymał tej presji z czego miał łzy pod powiekami bo bał się usłyszeć najgorszego.
-Ma tylko kilka żeber złamanych i chyba dwa palce i mała lekki wstrząs mózgu, ale nie jest szkodliwy, musisz do niej przyjść na razie śpi i nie wiadomo kiedy się obudzi. –Rozalia stała przed salą Beili szczęśliwa.
-Przyjadę jak najszybciej będę mógł. –zaczął płakać ze szczęścia, że jednak nic jej takiego nie jest.
Kastiel siedział dzień w dzień przy łóżku Beili trzymał ją za rękę i czekał zniecierpliwiony aż się obudzi. Nie chciał iść do domu prawie nic nie jadł chciał tylko by się obudziła. A Nat nie mógł przyjść do szpitala, gdyż załatwiał sprawy związane z wypadkiem, by mieć jakie kolwiek dowody.
***
Po kilku dniach jak cała rodzinka Nata była w salonie oznajmił co się stało jak doszło do wgniecenia, nie patrzył na konsekwencje, że powiedział im, że znowu jest z Beili tylko żeby prawda wyszła na jaw. Ojciec nie uwierzył Nathowi i przywalił mu znowu w twarz, wiedział, że tak będzie, ale Nat pierwszy raz się postawił i kazał zapytać się jakiego kolwiek mechanika i każdy mu powie, że to nie jest od kota tylko od człowieka, więc ojciec Nata zadzwonił po swojego prywatnego mechanika by się upewnić, gdy ten przyjechał przyznał racje Natowi. I wszytko wyszło Amber musiała się przyznać ojciec poczuł zażenowany i zhańbiony przez swoją córkę. Więc postanowił pociągnąć radykalne środki postanowił się wyprowadzić gdzieś, gdzie go nie znają, by ludzie o nim źle nie mówili przez czyny córki. Nat jak się o tym dowiedział nie wiedział co zrobić, kocha Beili i nie chce jej zostawić, ale nawet nie był u niej w szpitalu ani razu, więc napisał do niej list i postanowił ją zobaczyć ostatni raz w dniu wyjazdu do nieznanego, wiedział, że będzie to trudne, ale obiecał sobie, że kiedyś jeszcze do niej wróci.
Więc dodałam cieszycie się :D
Ten rozdział za bardzo mi się nie podoba no, ale jak już taki jest to jest, mam nadzieje, że wam się choć trochę spodoba XD
Za niedługo dodam kolejny rozdział ;*
-Coś się stało kochany kuzyneczku? –wzięła tost ze stołu.
-Nie, nic, ale wczoraj to był wrak człowieka, a dziś promieniejesz jaśniej niż słońce. –uśmiechną się do niej.
-Wiesz, gorsze dni. –poszła się ubrać by wyjść do szkoły.
-Rozumiem. –dziewczyna wyszła w pośpiechu z domu.
Szła z uśmiechem na twarzy, przed szkołą spotkała Armina i Alexa, gdyż się dawno nie widzieli i się za nią stęsknili. Alex jak zawsze się na nią rzucił, a Armin jak to on zapatrzony w swoją konsole. Poszli razem na lekcje Amber przez wszystkie lekcje obserwowała Beili. Dziwiło Amber to, że nie spotykają się już na przerwach unikają siebie i zerwali ze sobą to powinna być załamana, a ona jest pełna radości Amber coś tu nie pasowało i stwierdziła, że będzie musiała się uważnie temu przyjrzeć.
Po lekcjach Beili dokładnie sprawdziła czy przypadkiem nikt jej nie widzi i czy nikogo nie ma w pobliżu. Nie było więc weszła do pokoju gospodarza i poczuła silne pociągnięcie ją za rękę i żelazny uścisk tak to były ramiona Nata, za którymi tak bardzo tęskniła, nie chciała już nigdy więcej z nich wyjść.
-Tęskniłam i to bardzo. –pocałowali się namiętnie pierwszy raz od dłuższego czasu, Beili poczuła się w pełni szczęśliwa tak bardzo chciała poczuć ten smak jego ust jak wcześniej i dostała to czego pragnęła.
-Ja także, przepraszam za tam tą akcje nie chciałem tego mówić, ale musiałem przepraszam, tak bardzo cię kocham. –przytulił ją z powrotem i to mocno.
-Ja ciebie też. -wzięła jego twarz w ręce i pocałowała go delikatnie.
***
Miną tydzień Amber nic nie zauważyła więc stwierdziła, że poczeka aż Nat będzie wychodził ze szkoły, bo on ostatni zawsze wychodzi.
Po lekcjach Amber stanęła pomiędzy szafkami, naprzeciwko pokoju w którym znajdował się jej brat. Czekała na jakąś akcje czy coś i nic od dłuższego czasu zaczęła się irytować, więc chciała iść już, ale usłyszała śmiechy, więc postanowiła trochę tam jeszcze postać by dowiedzieć się co się dzieje w tej szkole po godzinach lekcyjnych. Śmiechy i kroki były coraz głośniejsze aż w końcu zobaczyła rozradowanego swojego brata i Beili, którą właśnie oparł o szafki i ją pocałował namiętnie, a potem weszli do pokoju gospodarza. Amber stała tam jak wryta, wiedziała, że coś jest nie tak i miała racje postanowiła iść do domu, ale nie żebym powiedzieć ojcu tylko chciała zadziałać samej gdyż ojciec nie zadziałał jak powinien, więc bierze sprawy w swoje ręce.
***
Przez dłuższy czas Nat i Beili myśleli że Amber nic nie wie ona też udawała, że nic nie wie często mówiła bratu „Widzisz lepiej ci się bez niej żyje” itp. I nic nie dało do podejrzenia, że Amber coś wie.
Ale Amber wybrała idealny moment na zlikwidowanie Beili.
Blond loczek śledził poczynania Beili i Nata przez kilka dni i dokładnie wiedziała o której się rozchodzą, gdzie idą, jak spędzają czas, więc zastawiła pułapkę na nich dokładnie na Beili.
-Nat to ja będę już szła, bo się późno robi. –uśmiechnęła się wychodzą ze szkoły.
-A może cię odprowadzić? –złapał ją w tali i pocałował w czubek nosa.
-A jak chcesz. –pocałowała go i kontem oka zobaczyła kotka w pudełku, który jest prawie na ulicy.
Podeszła do niego wzięła na ręce i wyciągnęła z pudełka kotka i w tym momencie Beili zobaczyła ostre światło auta zmierzające w jej kierunku i nic więcej nie zobaczyła ani nie usłyszała.
Nat stał zszokowany nie wiedział co zrobić co powiedzieć jego ukochana leżała pół martwa na chodniku zadzwonił szybko po pogotowie uklękną przy niej nie mógł w to uwierzyć, że ona tu leży nie przytomna, że co najgorzej morze umrzeć nie mógł tego pojąc zrobił się cały blady i czekał z niecierpliwością na karetkę, nie chciał jej stracić nawet starał się nie dopuszczać do siebie myśli o straceniu swojej ukochanej. Po jakimś czasie karetka przyjechała Nat opowiedział co się stało i zabrali ją na sygnale, a Nat pragną pójść do szpitala by przy niej być i się dowiedzieć czy coś poważnego się stało, czy może jednak nie, ale nie mógł musiał iść do domu by nie być podejrzanym, że nadal się spotyka z Beili. Szedł do domu nie chętnie cały czas widział przed oczami Beili leżąca na ulicy we krwi, starał się odgonić nie przyjemne myśli, ale nie potrafi w końcu ją kochał. Gdy wchodził już na posesje swoich rodziców nagle się zatrzymał i zobaczył auto, te same, które potrąciło Beili jeszcze sprawdził czy ma lekkie wgniecenie przez uderzenie i miało, więc wparował do domu lekko zdenerwowany.
-Czyje to auto przed domem? –zapytał gwałtownie, stojąc w przedpokoju.
-A moje, tatuś mi kupił, bo będę się uczyła jeździć, a co? –powiedziała z uśmiechem na twarzy Amber.
-To może się pochwalisz czemu te auto ma lekkie wgniecenie po lewej stronie co? –Nat już nie mógł, jeszcze chwila i wybuchnie nie mógł uwierzyć, że jego siostra jest aż tak wredna, bezmyślna swoich czynów.
-Co powiedziałeś Nathanielu? –spojrzał na niego surowo ojciec.
-Tak jak słyszałeś. –nadal w nim buzowało.
-Czy to prawda Amber? –spojrzał łagodniej na córkę.
-No, bo jak jechałam z salonu z kierowcą to kot spadł z drzewa no i się zrobiło. –powiedziała to słodkim głosikiem z maślanymi oczkami pełne smutku i goryczy by wyglądało, że jej przykro.
-Widzisz i się wyjaśniło. –powiedział to ojciec zaglądając z powrotem w gazetę.
Nat od razu poszedł do pokoju, bo już nie mógł wytrzymać ze złości. Rzucił w kąt plecak i nie wiedział co zrobić przecież ojciec mu nie uwierzy, jeszcze by mogło się mu oberwać za to, że mówi takie rzeczy o swojej własnej siostrze, ale nie mógł tak bezczynnie siedzieć. Nagle do pokoju ktoś wszedł, gdy spojrzał na drzwi była to jego siostra, poczekał aż zamknie drzwi.
-Mój kochany braciszku w tym domu ze mną nie wygrasz ja zawsze znajdę odpowiedź na każdą twoje głupie i bezsensowne pytanie. –zaczęła rozmowę i poklepała go ze swoim chytrym uśmieszkiem po ramieniu
-Ty…jesteś…-zaciskał pięści w złości żeby jej nie zrobić krzywdy.
-Ty tam lepiej się martw o tą wieśniare, bo może już więcej jej nie zobaczysz, to pa braciszku. –uśmiechnęła się złośliwie i pomachała ręką zamykając drzwi.
***
W szpitalu byli już wszyscy Rozalia, Christopher i oczywiście Kastiel to były najważniejsze osoby, które tam powinny być jeszcze miał dojść Lysander bo był czymś zajęty. Kastiel co chwile wychodził ze szpitala by zapalić, bo już nie wytrzymywał z tych nerwów. Chciał by lekarz wyszedł w końcu i powiedział, że jest wszystko dobrze tylko śpi. Kastiel był zły, że nie poczekał na nią, że nie odwiózł jej do domu, teraz pewnie wszystko było by dobrze, aż z tego wszystkiego walną ręką o ścianę szpitala musiał na czymś się wyżyć chodź trochę.
Wszyscy przez kilka godzin siedzieli i czekali cali w nerwach nie wiedzieli co i jak powoli już wariowali, zaczęli wyobrażać sobie nie wiadomo co, aż w końcu lekarz wyszedł. Cała trójka do niego podbiegła.
-Proszę się już tak nie martwić ma złamane trzy żebra i złamane dwa palce i miała lekki wstrząs mózgu, na całe szczęście nic poważnego się nie stało. –Lekarz zaczął ich uspokajać.
-Dzięki Bogu. –Chris sobie odetchną z ulgą siadając na krzesło, bardzo kochał swoją kuzynkę i nie mógł by się pogodzić z jej stratą.
Kastiel schował w dłoniach twarz, był tak szczęśliwy jak dziecko dostaje cukierka, że nic jej nie jest chciał ja teraz wziąć w ramiona i powiedzieć, że ją bardzo kocha, że już nigdy jej nie zostawi samej by krzywda jej się już nie stała.
Rozalia od razu wybrała numer do Nata, by go poinformować w końcu to jego dziewczyna.
-Nataniel słyszałeś Beili.. –nie pozwolił jej dokończyć.
-Jest w szpitalu wiem, to ja zadzwoniłem po pogotowie jak wychodziliśmy to Beili potrącił samochód i nawet wiem kto to zrobi. –mówił to cichym głosem, pełnym smutku i nienawiści do swojej rodziny, a szczególnie do Amber.
-Co, kto?! –stanęła zszokowana.
-Amber. –powiedział bezsilnie.
-A skąd to wiesz? –zapytała ciekawa.
-Bo jak przyjechała karetka po Beili poszedłem do domu i na podjeździe stało to auto które ją potrąciło i w tym miejscu gdzie ją uderzyło było wgniecenie. –Roza nie wiedziała co powiedzieć, była zszokowana tym co usłyszała.
-To trzeba coś zrobić. –naskoczyła na niego.
-Ale co nic nie poradzę, lepiej mi powiedz czy wszystko dobrze z nią bo się martwię.- Nat już nie wytrzymał tej presji z czego miał łzy pod powiekami bo bał się usłyszeć najgorszego.
-Ma tylko kilka żeber złamanych i chyba dwa palce i mała lekki wstrząs mózgu, ale nie jest szkodliwy, musisz do niej przyjść na razie śpi i nie wiadomo kiedy się obudzi. –Rozalia stała przed salą Beili szczęśliwa.
-Przyjadę jak najszybciej będę mógł. –zaczął płakać ze szczęścia, że jednak nic jej takiego nie jest.
Kastiel siedział dzień w dzień przy łóżku Beili trzymał ją za rękę i czekał zniecierpliwiony aż się obudzi. Nie chciał iść do domu prawie nic nie jadł chciał tylko by się obudziła. A Nat nie mógł przyjść do szpitala, gdyż załatwiał sprawy związane z wypadkiem, by mieć jakie kolwiek dowody.
***
Po kilku dniach jak cała rodzinka Nata była w salonie oznajmił co się stało jak doszło do wgniecenia, nie patrzył na konsekwencje, że powiedział im, że znowu jest z Beili tylko żeby prawda wyszła na jaw. Ojciec nie uwierzył Nathowi i przywalił mu znowu w twarz, wiedział, że tak będzie, ale Nat pierwszy raz się postawił i kazał zapytać się jakiego kolwiek mechanika i każdy mu powie, że to nie jest od kota tylko od człowieka, więc ojciec Nata zadzwonił po swojego prywatnego mechanika by się upewnić, gdy ten przyjechał przyznał racje Natowi. I wszytko wyszło Amber musiała się przyznać ojciec poczuł zażenowany i zhańbiony przez swoją córkę. Więc postanowił pociągnąć radykalne środki postanowił się wyprowadzić gdzieś, gdzie go nie znają, by ludzie o nim źle nie mówili przez czyny córki. Nat jak się o tym dowiedział nie wiedział co zrobić, kocha Beili i nie chce jej zostawić, ale nawet nie był u niej w szpitalu ani razu, więc napisał do niej list i postanowił ją zobaczyć ostatni raz w dniu wyjazdu do nieznanego, wiedział, że będzie to trudne, ale obiecał sobie, że kiedyś jeszcze do niej wróci.
Więc dodałam cieszycie się :D
Ten rozdział za bardzo mi się nie podoba no, ale jak już taki jest to jest, mam nadzieje, że wam się choć trochę spodoba XD
Za niedługo dodam kolejny rozdział ;*