niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 25 -Wszysko wyszło na jaw

Beili rano wstała jak nowo narodzona pełna uśmiechu i radości. Poszła do łazienki wziąć prysznic , po tym ubrała się najlepiej jak umiała i zeszła na dół. Chris patrzała na nią jak zaczarowany.
-Coś się stało kochany kuzyneczku? –wzięła tost ze stołu.
-Nie, nic, ale wczoraj to był wrak człowieka, a dziś promieniejesz jaśniej niż słońce. –uśmiechną się do niej.
-Wiesz, gorsze dni. –poszła się ubrać by wyjść do szkoły.
-Rozumiem. –dziewczyna wyszła w pośpiechu z domu.
Szła z uśmiechem na twarzy, przed szkołą spotkała Armina i Alexa, gdyż się dawno nie widzieli i się za nią stęsknili. Alex jak zawsze się na nią rzucił, a Armin jak to on zapatrzony w swoją konsole. Poszli razem na lekcje Amber przez wszystkie lekcje obserwowała Beili. Dziwiło Amber to, że nie spotykają się już na przerwach unikają siebie i zerwali ze sobą to powinna być załamana, a ona jest pełna radości Amber coś tu nie pasowało i stwierdziła, że będzie musiała się uważnie temu przyjrzeć.
Po lekcjach Beili dokładnie sprawdziła czy przypadkiem nikt jej nie widzi i czy nikogo nie ma w pobliżu. Nie było więc weszła do pokoju gospodarza i poczuła silne pociągnięcie ją za rękę i żelazny uścisk tak to były ramiona Nata, za którymi tak bardzo tęskniła, nie chciała już nigdy więcej z nich wyjść.
-Tęskniłam i to bardzo. –pocałowali się namiętnie pierwszy raz od dłuższego czasu, Beili poczuła się w pełni szczęśliwa tak bardzo chciała poczuć ten smak jego ust jak wcześniej i dostała to czego pragnęła.
-Ja także, przepraszam za tam tą akcje  nie chciałem tego mówić, ale musiałem przepraszam, tak bardzo cię kocham. –przytulił ją z powrotem i to mocno.
-Ja ciebie też. -wzięła jego twarz w ręce i pocałowała go delikatnie.
***
Miną tydzień Amber nic nie zauważyła więc stwierdziła, że poczeka aż Nat będzie wychodził ze szkoły, bo on ostatni zawsze wychodzi.
Po lekcjach Amber stanęła pomiędzy szafkami, naprzeciwko pokoju w którym znajdował się jej brat. Czekała na jakąś akcje czy coś i nic od dłuższego czasu zaczęła się irytować, więc chciała iść już, ale usłyszała śmiechy, więc postanowiła trochę tam jeszcze postać by dowiedzieć się co się dzieje w tej szkole po godzinach lekcyjnych. Śmiechy i kroki były coraz głośniejsze aż w końcu zobaczyła rozradowanego swojego brata i Beili, którą właśnie oparł o szafki i ją pocałował namiętnie, a potem weszli do pokoju gospodarza. Amber stała tam jak wryta, wiedziała, że coś jest nie tak i miała racje postanowiła iść do domu, ale nie żebym powiedzieć ojcu tylko chciała zadziałać samej gdyż ojciec nie zadziałał jak powinien, więc bierze sprawy w swoje ręce.
***
Przez dłuższy czas Nat i Beili  myśleli że Amber nic nie wie ona też udawała, że nic nie wie często mówiła bratu „Widzisz lepiej ci się bez niej żyje” itp. I nic nie dało do podejrzenia, że Amber coś wie.
Ale Amber wybrała idealny moment na zlikwidowanie Beili.
Blond loczek śledził poczynania Beili i Nata przez kilka dni i dokładnie wiedziała o której się rozchodzą, gdzie idą, jak spędzają czas, więc zastawiła pułapkę na nich dokładnie na Beili.
-Nat to ja będę już szła, bo się późno robi. –uśmiechnęła się wychodzą ze szkoły.
-A może cię odprowadzić? –złapał ją w tali i pocałował w czubek nosa.
-A jak chcesz. –pocałowała go i kontem oka zobaczyła kotka w pudełku, który jest prawie na ulicy.
Podeszła do niego wzięła na ręce i wyciągnęła z pudełka kotka i w tym momencie Beili zobaczyła ostre światło auta zmierzające w jej kierunku i nic więcej nie zobaczyła ani nie usłyszała.
Nat stał zszokowany nie wiedział co zrobić co powiedzieć jego ukochana leżała pół martwa na chodniku zadzwonił szybko po pogotowie uklękną przy niej nie mógł w to uwierzyć, że ona tu leży nie przytomna, że co najgorzej morze umrzeć nie mógł tego pojąc zrobił się cały blady i czekał z niecierpliwością na karetkę, nie chciał jej stracić nawet starał się nie dopuszczać do siebie myśli  o straceniu swojej ukochanej.  Po jakimś czasie karetka przyjechała Nat opowiedział co się stało i zabrali ją na sygnale, a Nat pragną pójść do szpitala by przy niej być i się dowiedzieć czy coś poważnego się stało, czy może jednak nie, ale nie mógł musiał iść do domu by nie być podejrzanym, że nadal się spotyka z Beili. Szedł do domu nie chętnie cały czas widział przed oczami Beili leżąca na ulicy we krwi, starał się odgonić nie przyjemne myśli, ale nie potrafi w końcu ją kochał. Gdy wchodził już na posesje swoich rodziców nagle się zatrzymał i zobaczył auto, te same, które potrąciło Beili jeszcze sprawdził czy ma lekkie wgniecenie przez uderzenie i miało, więc wparował do domu lekko zdenerwowany.
-Czyje to auto przed domem? –zapytał gwałtownie, stojąc w przedpokoju.
-A moje, tatuś mi kupił, bo będę się uczyła jeździć, a co? –powiedziała z uśmiechem na twarzy Amber.
-To może się pochwalisz czemu te auto ma lekkie wgniecenie po lewej stronie co? –Nat już nie mógł, jeszcze chwila i wybuchnie nie mógł uwierzyć, że jego siostra jest aż tak wredna, bezmyślna swoich czynów.
-Co powiedziałeś Nathanielu? –spojrzał na niego surowo ojciec.
-Tak jak słyszałeś. –nadal w nim buzowało.
-Czy to prawda Amber? –spojrzał łagodniej na córkę.
-No, bo jak jechałam z salonu z kierowcą to kot spadł z drzewa no i się zrobiło. –powiedziała to słodkim głosikiem z maślanymi oczkami pełne smutku i goryczy by wyglądało, że jej przykro.
-Widzisz i się wyjaśniło. –powiedział to ojciec zaglądając z powrotem w gazetę.
Nat od razu poszedł do pokoju, bo już nie mógł wytrzymać ze złości. Rzucił w kąt plecak i nie wiedział co zrobić przecież ojciec mu nie uwierzy, jeszcze by mogło się mu oberwać za to, że mówi takie rzeczy o swojej własnej siostrze, ale nie mógł tak bezczynnie siedzieć. Nagle do pokoju ktoś wszedł, gdy spojrzał na drzwi była to jego siostra, poczekał aż zamknie drzwi.
-Mój kochany braciszku w tym domu ze mną nie wygrasz ja zawsze znajdę odpowiedź na każdą twoje głupie i bezsensowne pytanie. –zaczęła rozmowę i poklepała go ze swoim chytrym uśmieszkiem po ramieniu
-Ty…jesteś…-zaciskał pięści w złości żeby jej nie zrobić krzywdy.
-Ty tam lepiej się martw o tą wieśniare, bo może już więcej jej nie zobaczysz, to pa braciszku. –uśmiechnęła się złośliwie i pomachała ręką zamykając drzwi.
***
W szpitalu byli już wszyscy Rozalia, Christopher i oczywiście Kastiel to były najważniejsze osoby, które tam powinny być jeszcze miał dojść Lysander bo był czymś zajęty. Kastiel co chwile wychodził ze szpitala by zapalić, bo już nie wytrzymywał z tych nerwów. Chciał by lekarz wyszedł w końcu i powiedział, że jest wszystko dobrze tylko śpi. Kastiel był zły, że nie poczekał na nią, że nie odwiózł jej do domu, teraz pewnie wszystko było by dobrze, aż z tego wszystkiego walną ręką o ścianę szpitala musiał na czymś się wyżyć chodź trochę.
Wszyscy przez kilka godzin siedzieli i czekali cali w nerwach nie wiedzieli co i jak powoli już wariowali, zaczęli wyobrażać sobie nie wiadomo co, aż w końcu lekarz wyszedł. Cała trójka do niego podbiegła.
-Proszę się już tak nie martwić ma złamane trzy żebra i złamane dwa palce i miała lekki wstrząs mózgu,  na całe szczęście nic poważnego się nie stało. –Lekarz zaczął ich uspokajać.
-Dzięki Bogu. –Chris sobie odetchną z ulgą siadając na krzesło, bardzo kochał swoją kuzynkę i nie mógł by się pogodzić z jej stratą.
Kastiel schował w dłoniach twarz, był tak szczęśliwy jak dziecko dostaje cukierka, że nic jej nie jest chciał ja teraz wziąć w ramiona i powiedzieć, że ją bardzo kocha, że już nigdy jej nie zostawi samej by krzywda jej się już nie stała.
Rozalia od razu wybrała numer do Nata, by go poinformować w końcu to jego dziewczyna.
-Nataniel słyszałeś Beili.. –nie pozwolił jej dokończyć.
-Jest w szpitalu wiem, to ja zadzwoniłem po pogotowie jak wychodziliśmy to Beili potrącił samochód i nawet wiem kto to zrobi. –mówił to cichym głosem, pełnym smutku i nienawiści do swojej rodziny, a szczególnie do Amber.
-Co, kto?! –stanęła zszokowana.
-Amber. –powiedział bezsilnie.
-A skąd to wiesz? –zapytała ciekawa.
-Bo jak przyjechała karetka po Beili poszedłem do domu i na podjeździe stało to auto które ją potrąciło i w tym miejscu gdzie ją uderzyło było wgniecenie. –Roza nie wiedziała co powiedzieć, była zszokowana tym co usłyszała.
-To trzeba coś zrobić. –naskoczyła na niego.
-Ale co nic nie poradzę, lepiej mi powiedz czy wszystko dobrze z nią bo się martwię.- Nat już nie wytrzymał tej presji z czego miał łzy pod powiekami bo bał się usłyszeć najgorszego.
-Ma tylko kilka żeber złamanych i chyba dwa palce i mała lekki wstrząs mózgu, ale nie jest szkodliwy, musisz do niej przyjść na razie śpi i nie wiadomo kiedy się obudzi. –Rozalia stała przed salą Beili szczęśliwa.
 -Przyjadę jak najszybciej będę mógł. –zaczął płakać ze szczęścia, że jednak nic jej takiego nie jest.
Kastiel siedział dzień w dzień przy łóżku Beili trzymał ją za rękę i czekał zniecierpliwiony aż się obudzi. Nie chciał iść do domu prawie nic nie jadł chciał tylko by się obudziła. A Nat nie mógł przyjść do szpitala, gdyż załatwiał sprawy związane z wypadkiem, by mieć jakie kolwiek dowody.
***
Po kilku dniach jak cała rodzinka Nata była w salonie oznajmił co się stało jak doszło do wgniecenia, nie patrzył na konsekwencje, że powiedział im, że znowu jest z Beili tylko żeby prawda wyszła na jaw. Ojciec nie uwierzył Nathowi i przywalił mu znowu w twarz, wiedział, że tak będzie, ale Nat pierwszy raz się postawił i kazał zapytać się jakiego kolwiek mechanika i każdy mu powie, że to nie jest od kota tylko od człowieka, więc ojciec Nata zadzwonił po swojego prywatnego mechanika by się upewnić, gdy ten przyjechał przyznał racje Natowi. I wszytko wyszło Amber musiała się przyznać ojciec poczuł zażenowany  i zhańbiony przez swoją córkę. Więc postanowił pociągnąć radykalne środki postanowił się wyprowadzić gdzieś, gdzie go nie znają, by ludzie o nim źle nie mówili przez czyny córki. Nat jak się o tym dowiedział nie wiedział co zrobić, kocha Beili i nie chce jej zostawić, ale nawet nie był u niej w szpitalu ani razu, więc napisał do niej list i postanowił ją zobaczyć ostatni raz w dniu wyjazdu do nieznanego, wiedział, że będzie to trudne, ale obiecał sobie, że kiedyś jeszcze do niej wróci.


Więc dodałam cieszycie się :D
Ten rozdział za bardzo mi się nie podoba no, ale jak już taki jest to jest, mam nadzieje, że wam się choć trochę spodoba XD
Za niedługo dodam kolejny rozdział ;*


niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 24 -Znowu razem

Rozalia wyszła z pokoju Beili skierowała się w stronę kuchni by powiedzieć Chrisowi żeby na razie nie chodził do pokoju Beili, bo ona musi odpocząć i wyszła z domu. W szybkim tępię szła do szkoły, by spotkać Nata i mu nagadać, chociaż nadal się zastanawiała co go skłoniło do takiego wyboru. Po dojściu do szkoły białowłosa skierowała się od razu do pokoju gospodarza, w którym znajdował się chłopak. Weszła do środka z wielkim hukiem, otworzyła buzie by zacząć na niego wrzeszczeć, ale zobaczyła w jakim jest stanie, więc się wycofała z pomysłu wrzeszczenia. Podeszła do niego i usiadła na krześle obok niego.
-Powiesz mi co się stało, że tak postąpiłeś wobec Beili? –odparła patrząc na niego zmartwiona.
-Nic się nie stało, nie wiem o czym mówisz, chce zostać sam i stąd lepiej. –położył głowę na swoich rękach.
-Wiem co jest, więc chce byś mi wytłumaczył czemu tak postąpiłeś? – Nat zacisną łańcuszek który, trzymał w ręce, ze łzami w oczach.
-Nie ma o czym mówić i tak nic nie zrobisz. –schował twarz w dłoniach.
-A żebyś wiedział, że zrobię tylko musisz mi powiedzieć. –szarpnęła go za rękę by na nią spojrzał.
-Nie, idź stąd natychmiast. –wrzasną na nią uderzając rękami w stół.
Rozalia z szokiem na twarzy spojrzała na Nata, jego wybuch agresji nie był do niego podobny, więc wyszła, postanowiła wrócić tu po lekcjach by spróbować z nim pogadać jeszcze raz o tym, tylko na spokojnie. Na lekcjach nie mogła się skupić ta cała sytuacja nie dawała jej spokoju, dlaczego tak dobrana para musi być osobno i to pewnie nie z ich winy bo się kochają.
Gdy usłyszała dzwonek oznaczający koniec zajęć wybiegła z klasy i skierowała się do pokoju gdzie znajdował się Nathaniel. Weszła do środka i zamknęła drzwi na klucz by Nat nie uciekł od rozmowy, więc schowała klucz do kieszeni.
-Rozalia co ty wyprawiasz, oddawaj klucz i idź sobie stąd natychmiast. –powiedział to poirytowany trzymając w ręku jakieś dokumenty.
-Chce wiedzieć dlaczego zerwałeś z Beili skoro cię to tak bardzo boli, tak samo jak ją? Wiesz jak ona przez ciebie cierpi palancie, chce sprawić by wszystko się ułożyło, ale ty nie chcesz mi nic powiedzieć, chce wam pomóc, a ty nie chcesz tego, nie chcesz być szczęśliwy? –powiedziała to z podniesionym głosem, nie mogła tego znieść, że Nat udaje, że wszystko jest dobrze skoro ona widzi, że nie jest.
-Chce być szczęśliwy, nie chce by przeze mnie cierpiała, nie chce na to patrzeć, nie chce sprawiać jej bólu, nie chce by płakała, nie chce żeby…przestała mnie kochać. –upadł na sofę załamany, rozrzucając po pokoju dokumenty które trzymał w swoich rękach. Sam już nie wiedział co o tym myśleć, bardzo ją kochał, ale nic nie może na to poradzić.
-To powiesz mi w końcu. –usiadła obok niego, omijając leżące papiery w okuł nich.
-Tak. - chłopak wstał i podszedł do biurka z którego wyciągną naszyjnik, który tak bardzo ją mu przypominał, jej uśmiech, jej zapach, jej dotyk, jej pocałunek, przypominał wszystko co w niej kochał i zaczym tęsknił czego tak bardzo pragną mieć przy sobie.
-Więc słucham. –spojrzała na niego białowłosa z troską w oczach, a Nat z powrotem usiadł koło niej patrząc na łańcuszek.
-Amber powiedziała to, że jestem z Beili ojcu oberwało mi się i musiałem z nią zerwać, gdyż ojciec kazał Amber minie przypilnować bym z nią skończył i więcej nie miał z nią nic wspólnego, bo inaczej by zemną było marnie i nie wiem czy kiedykolwiek potem bym ją zobaczył, zadowolona, nie zmienisz mi rodziny. –jeszcze mocniej zacisną łańcuszek w swojej ręce, zaciskając oczy by nie wyszła z nich ani jedna kropla łzy.
Przez chwile trwała cisza Roza nad tym wszystkim myślała, aż w końcu wpadła na pomysł.
-Wstawaj idziemy. –podniosła się z kanapy i podała mu rękę by też wstał.
-Po co? –spojrzał na nią lekko zdezorientowany, nie wiedział o co może jej chodzić.
-Do Beili wszystko jej wyjaśnimy. –uśmiechnęła się do niego ciepło i podała mu rękę by wstał za nią.
-Ty oszalałaś, jak Amber się dowie, że znowu ze sobą jesteśmy to powie ojcu, a jak dobrze wiesz on mnie w tedy żywcem zakopie. –lekko z niej zadrwił, uważał to za głupi pomysł, bo nawet jak powie wszystko Beili to i tak nie będzie jak dawniej.
-Nie, chodź, Amber nie musi o niczym wiedzieć i przesadzasz z tym ojcem. –otworzyła drzwi gdy Nat w końcu podniósł się z kanapy.
-Nie, ty go nie znasz, nie uznaje jakiej kolwiek rozrywki, jego zdaniem mam mieć najlepsze oceny, skończyć wyższe studia i w tedy ewentualnie mogę poszukać sobie jakiejś dziewczyny, ale to pod warunkiem, że będę mieć własną firmę. – spojrzał na Rozalie ze skrzywioną miną, a  Roza otworzyła szeroko oczy.
-No nie zmienisz go, ale w sekrecie możesz mieć dziewczynę, nie powiemy nic Amber, a w szkole po prostu siebie unikajcie dopiero po lekcjach się spotkajcie jak w szkole nikogo nie będzie. Dobra chodź, bo za dużo gadamy, a za mało robimy. –wyszła na korytarz, a Nat chwile się zastanowił, bo nie był za bardzo przekonany, ale kto nie ryzykuje ten nie zyskuje i wstał z sofy zabrał najpotrzebniejsze rzeczy oczywiście łańcuszek też i z uśmiechem wyszedł ze szkoły z Rozalią.
W tym samym czasie gdy Rozalia i Nat szli do domu Beili, przyszedł do Chrisa Kass.
-Hejka Chris, Beili już wróciła ze szkoły? –wszedł do kuchni, kochał ją i chciał wiedzieć czy jest bezpieczna czy przede wszystkim jest szczęśliwa.
-Nie, nawet nie poszła do szkoły, bo źle się czuła. –gdy Kastiel to usłyszał od razu skierował się na górę, wiedział, że jest coś nie tak wiedział, że to nie przeziębienie tylko to jest spowodowane przez blondasa.
Chris nawet go nie zatrzymywał, bo wiedział, że chce dobrze, dla niej tylko się uśmiechną pod nosem i wrócił do swojej poprzedniej czynności.
Kastiel lekko uchylił drzwi do pokoju blondynki i wszedł po cichu, ale dziewczyna nie spała.
-Idź stąd sobie, chce być sama. –blondynka nie wiedziała kto wchodzi myślała, że to Chris, więc tak powiedziała.
-Nie. –Kastiel już dobrze myślał co jest grane.
Dziewczyna nie zaprzeczyła, bo wiedziała, że i tak nie wyjdzie, gdyby wiedziała, że to on to pewnie by udawała, że śpi bo teraz  wiedziała, że kapną się o co chodzi.
Chłopak wszedł do środka zamykając drzwi, podszedł do łóżka i zastał ją całą zapłakaną. Ten widok go przeraził i jednocześnie zdenerwował gdyby teraz Nat stał obok niego to żywy by już nie był, gdyż obiecał sobie, że nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić, a szczególnie temu debilowi w blond czuprynie. Kastiel podniósł kołdrę i położył się koło Beili. Beili właśnie teraz potrzebowała czyjejś miłości, więc gdy Kastiel przykrył siebie kołdrą od razu blondyna przytuliła się do jego klatki piersiowej on tylko zamkną ją w swoich ramionach i pozwolił jej się wypłakać i pozwolił jej poczuć się przez niego kochana. Kastiel przytulał ją mocno chciał zabrać od niej to całe cierpienie by była szczęśliwa, ale nie mógł.
Po kilku minutach zauważył, że Beili usnęła w jego ramionach, więc pocałował ją w czoło i wyszeptał w jej włosy:
-Kocham cię mała. -chciał  powoli i delikatnie wyjść z łóżka, ale ona nie spała i słyszała wszystko i złapała go za koszulkę by nie wychodził i została z nią dłużej, kochała go tak kochała, ale tylko jak brata nie wie czy to się zmieni czy nie, ale chciała by teraz przy niej był jak najdłużej, więc Kastiel ułożył się koło niej dokładnie z nią w ramionach. Po jakimś czasie jej uścisk na jego koszulce się rozluźnił to oznaczało, że usnęła więc delikatnie  wyszedł z łóżka po cichu otworzył drzwi z jej pokoju i wyszedł po czym ukazał mu się na dole Nat i Rozalia z opanowaniem zszedł na dół.
-I jak Beili? –zapytał Chris, z lekkim uśmiechem.
-Usnęła. –zbliżał się powoli do Nathaniela i Rozalii.
Gdy staną naprzeciw niego zadał mu cios z pięści w twarz.
-To od Beili dla CIEBIE. –ostatnie słowo podkreślił, złapał go za koszule za nim upadł na ziemie i powiedział szeptem mu do ucha. –Nie pozwolę jej skrzywdzić nikomu, a zwłaszcza tobie. -Po czym puścił go i wyszedł z mieszkania musiał zapalić i odreagować.
Nat obejrzał się za nim ze zdziwieniem trzymając się za obolały policzek, a Rozalia i Chris stali trochę zmieszani, nie nadążyli nad tym co się stało przed chwilą. Rozalia pierwsza się ocknęła i pociągnęła Nata za sobą na górę, do pokoju blondynki, zostawiając bez wyjaśnień Chrisa.
Otworzyła po cichu drzwi, ale i tak obudziła blondynę, która pomyślała, że to Kastiel i się nie odezwała bo wiedziała, że bez niczego przyjdzie i ją przytuli. Ale gdy zobaczyła biały kosmyk od razu się podniosła do pozycji siedzącej.
-Roza co ty tu robisz? –Beili wolała by teraz Kastiela no, ale to przyjaciółka i też pewnie jej jakoś pomoże.
-Przyszłam z gościem, który się musi wytłumaczyć. –spojrzała za siebie, a tam stał Nat, akurat go nie chciała dziś widzieć, ani słyszeć.
-Co on tu robi niech sobie stąd pójdzie nie chce go widzieć w tej chwili. –syknęła w stronę Nata, kochała go i to bardzo, ale w tej chwili sprawiał jej za dużo bólu samą osobą.
-Nie bo musicie sobie coś wyjaśnić. –chwyciła blondynkę za ramiona, i spojrzała jej w oczy tak by zrozumiała jej przekaz o co dokładnie jej chodzi.
-Co? Ale nie ma co tu wyjaśniać wszystko jasne, chce to jakoś przetrwać i potem będzie dobrze, teraz sobie pójdźcie oboje i jak byś mogła to zawołaj Kassa. –Beili położyła się z powrotem. Gdyż czuła swoje łzy na policzkach jednocześnie chciała by został, ale z drugiej strony nie.
Nat ruszył załamany i zrezygnowany wiedział, że nie jest teraz tu mile widziany gdyż zauważył ile w tej jednej chwili jego osoba sprawiła jej bólu, więc ruszył w kierunku wyjścia, ale Rozalia go zatrzymała.
-Gdzie ty się wybierasz? –złapała go za rękę lekko zdenerwowana.
-Beili nie chce mnie widzieć, więc lepiej jak pójdę. – opuścił głowę, chciał już odejść bo także sam sobie sprawia ogromny ból którego się nie dało uspokoić.
-I co, że tak powiedziała, więc ty zamknij te drzwi z powrotem, a ty nas wysłuchasz czy tego chcesz czy nie. Posadziła go na krześle naprzeciwko łóżka Beili.
-Beili posłuchaj on nie zerwał z tobą bo tak mu się chciało, tylko miał powód. -Wskazała ręką na blondyna dając mu znak, że ma jej wszystko powiedzieć.
Nat wszystko opowiedział Beili, a ona nie mogła w to uwierzyć. Patrzała na niego ze zdziwieniem i nie dowierzeniem, a także ze szczęśliwym sercem, gdyż okazało się, że na prawdę ją kocha nadal, siedziała pena radości, ale także nie mogła tak od razu rzucić mu się w ramiona, musiała to sobie wszystko dokładnie przemyśleć.
-Ja musze to przemyśleć, możecie mnie zostawić samą. A Nat tobie napisze SMS co na ten temat myślę jeszcze dziś wieczorem. –Beili ukradkiem się uśmiechnęła.
-Dobrze.  -podszedł do jej stolika nocnego i położył łańcuszek ten sam co go oddała mu.
Wyszli, a Beili nie  wiedziała co myśleć, bo wiedziała, że już nie będzie tak jak dawniej, ale chciał, chciał znowu go poczuć, przytulić się do niego jak kiedyś. Warunek był jeden zero czułości w szkole, to kiedy? Nie miała na to odpowiedzi, ale wiedziała, że zawsze znajdą dla siebie czas. Beili wzięła do ręki łańcuszek i zapięła go naszyj i przycisnęła go do swojej klatki. Po jakimś czasie do pokoju wszedł czerwono włosy.
-Nie mów mi, że wróciłaś do tego palanta? –staną nad nią, nie pewny jej odpowiedzi.
-Jeszcze nie. –uśmiechnęła się lekko i spojrzała na łańcuszek.
-To znaczy, że wrócisz? –otworzył szeroko oczy, miał nadzieje, że odpowie przeciwnie, że nie chce, miał nadzieje, że może w końcu do niego się przekona gdyż on zawsze jest obok niej jest o wiele lepszy od niego, a i tak Beili uważa go za gorszego nie wiedział czemu tak jest.
-Chyba tak. –spojrzała na łańcuszek na szyi jeszcze raz i zaraz na bransoletkę od Kassa w której widziała całą jego miłość do niej, ale nie potrafiła jej odwzajemnić, gdyż w jej sercu jest miejsce na Nathaniela.
-Myślałem, że nie jesteś głupia, ale się myliłem popełniasz gorsze błędy życiowe niż ja. –wyszedł z jej pokoju trzaskając drzwiami. Był wściekły gdyż on dla niej robi tyle zawsze przy niej jest, nie rani jej, no stara się, a co i tak Nat  zajmuje pierwsze miejsce, osoba która ją już tyle razy zraniła jest Bogiem, a ten który tego nie robi jest śmieciem. Prychną pod nosem i poszedł do siebie do domu nic nie mówiąc.
Beili była lekko zmieszana po słowach Kassa, ale szybko się ogarnęła i wzięła telefon do ręki napisała do Nata:
„Kocham Cię i zawsze będę, pamiętaj ;*”
Gdy to napisała położyła się i miała nadzieje, że zrozumiał o co jej chodziło przez tego SMS.


Witam wszystkich i jak się podoba rozdział ? Dodałam trochę więcej opisów, a jak za mało to w następnym postaram się jeszcze więcej napisać XD
A jak nowa muzyka może być? Czy byście woleli coś innego jak tak to napiszcie mi w komentarzach XD
Czekam na komentarze na temat rozdziału :D
Za niedługo zacznę pisać kolejny rozdział :P
Czekajcie cierpliwie ;*